Wpuśćmy ich!

Niekiedy tylko raz w roku, przy takich okazjach jak dzisiejszy Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego, uświadamiamy sobie, że osoby, które przeżywają poważne problemy psychiczne to dziś całkiem spora część społeczeństwa.

zdjęcie: wallpapercasa.com

2013-10-10

Niekiedy tylko raz w roku, przy takich okazjach jak dzisiejszy Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego, uświadamiamy sobie, że osoby, które przeżywają poważne problemy psychiczne to dziś całkiem spora część społeczeństwa. Nie ulega wątpliwości, że ludzie ci potrzebują fachowej pomocy medycznej i odpowiedniej terapii ze strony dobrze przygotowanego personelu. Trzeba jednocześnie pamiętać, że osoby psychicznie chore lub umysłowo upośledzone nie egzystują w próżni. Są przecież członkami swoich rodzin i swojego środowiska. Należą też do określonych wspólnot, choćby takich jak parafia czy nieformalne grupy zrzeszające osoby z problemami psychicznymi. To od wsparcia i pomocy, jaką tam otrzymają zależą nie tylko skutki ich leczenia, ale także jakość całego ich życia.

Kiedyś, przed laty, dość głośno było o pewnym fabularnym filmie. Dotyczył on problemu ludzi głuchoniemych. Spierano się wówczas o to, czy prawidłowo przetłumaczono z języka angielskiego jego tytuł. Chodzi o film „Dzieci gorszego Boga”. Niektórzy twierdzili, że powinien on brzmieć: „Gorsze dzieci Boga”. Pewna moja znajoma, osoba cierpiąca na schizofrenię, dziwiła się wówczas: O czym oni mówią?! Jakie „gorsze” dzieci? Jeśli już kogoś tak trzeba by nazwać, to takich jak ja. Tyle, że to nie wina Boga. To ludzie nas odrzucają i sprawiają, że czujemy się gorsi.  Pomyślałam, że ma sporo racji.

Problemy ludzi niepełnosprawnych w sferze zdrowia psychicznego są mi dość bliskie. Mój jedyny brat cierpiał bowiem na niedorozwój umysłowy, spowodowany przeżytym we wczesnym dzieciństwie zapaleniem opon mózgowych. Diś przeżywam żałobe po jego stracie. Ciągle mam też w pamięci jego dziecięce łzy, które wylewał po kolejnym upokorzeniu doznanym ze strony szkolnych kolegów, a nieraz nawet wychowawców. Głupie chichoty, jakimi kwitowana była jego wada wymowy i zachowania odbiegające od normy przyjętej dla określonego wieku – to był jego chleb powszedni. I to dzień po dniu, przez całe 59 lat życia, które dane mu było przeżyć. Myślę, że w pewnym sensie przywykł już do tego. Do końca jednak nie potrafił zrozumieć, dlaczego niemal wszyscy, z którymi tak gorąco pragnął się zaprzyjaźnić, prędzej czy później odtrącali go. Przed tym cierpieniem nie byłam w stanie go ochronić, a czasem pewnie nawet dorzucałam swoją cegiełkę niezrozumienia dla jego potrzeb..

Nie próbuję formułować oskarżeń pod adresem ludzi na ogół przecież otwartych i życzliwych. Powszechnie wiadomo, że dużo łatwiej zrozumieć człowieka obciążonego niepełnosprawnością fizyczną czy cierpiącego na jakąś inną poważną chorobę niz obciążonego niepełnosprawnościa psychiczna czy chorobą umysłu. Z takimi ludźmi trudniej nawiązać bliższe relacje, trudniej im współczuć, przyjść z pomocą czy po prostu z nimi być. Tyle że uciekając przed osobami chorymi psychicznie i ich problemami, tak naprawdę pozbawiamy się czegoś niezwykle cennego. Szkoda, że rozumieją to tylko nieliczni.

Dwa lata temu, 30 września, odbyły się uroczystości pogrzebowe jednego z takich ludzi – jezuity, o. André Roberti de Winghe, twórcy belgijskich wspólnot l' Arche oraz Equipes St. Michel nazywanego drugim Jeanem Vanierem. Całe swoje życie o. André poświęcił ludziom ubogim i niepełnosprawnym, zwłaszcza w sferze intelektu. Podobnie jak Jean Vanier uważał, że osoby te mają do spełnienia specjalną misję we współczesnym świecie głównie w dziedzinie ukazywania istoty Ewangelii. Choćby dlatego powinny być traktowane jako szczególny dar od Boga. Lubił mawiać, że to w „szkole upośledzonych można znaleźć światło i odpowiedź na najważniejsze pytania, jakie stawia sobie dziś człowiek". 

Spróbujmy otworzyć się na nich – tych "braci naszych najmniejszych najbardziej umiłowanych przez Boga. Nie bójmy się wpuścić ich do środka, a nawet oddać im należne, centralne miejsce w społeczeństwie, zwłaszcza zaś w każdej wspólnocie Kościoła, poczynając od naszych wspólnot parafialnych. Kto wie – może to właśnie oni pomogą nam w końcu zatrzymać ten szaleńczy „wyścig szczurów”, w którym uczestniczymy, i wskazać, że meta jest w zupełnie innym miejscu?

 

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Najpopularniejsze, Teksty polecane

nd pn wt śr cz pt sb

25

26

27

28

29

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

Dzisiaj: 29.03.2024