Radośni z Jezusem

Skoro Jezus jest panem młodym, to my, ludzie wierzący w Niego, możemy się czuć Jego oblubienicą. Radosną, szczęśliwą oblubienicą.

zdjęcie: www.wallpapercasa.com

2014-07-05

II Rok czytań
Mt 9, 14-17


Czytając słowa dzisiejszej Ewangelii stajemy się świadkami pewnego napięcia, żeby nie powiedzieć konfrontacji, pomiędzy uczniami Jezusa, a uczniami Jana. „Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?” – pytają ci ostatni Jezusa.

Skąd taki zarzut i z jakiego powodu to właśnie praktykowanie postu stało się powodem tej konfrontacji? Wiemy przecież, że dla Jezusa post posiadał wielką wartość. Pamiętamy też, że On sam, swoją publiczną działalność poprzedził postem: zrezygnował z pożywienia, wiele się modlił i rozważał wolę swojego Ojca, aby przygotować się do jej wypełnienia. Dał nam tym samym przykład postu, którego praktykowanie zawsze jest miłe Bogu. W naszym wypadku to post, który polegać może na czytaniu i rozważaniu Pisma świętego oraz na modlitwie, po to, aby otworzyć duszę i umysł na przyjęcie Jego nauki.  Dlaczego więc zarzucono Jezusowi, że nie wymaga postu od swoich uczniów, którzy z tego powodu, w oczach współczesnych uchodzili nawet za nie dość religijnych? Na czym polegała różnica w praktykach jednych i drugich?

Otóż uczniowie Jana Chrzciciela, jak i faryzeusze, uczyli się zwyczajów religijnych, które, które później z mniejszą lub większą gorliwością starali się wypełniać. To były jednak zwyczaje i często tylko zwyczaje. Natomiast Jezus pragnął czegoś więcej. Chciał, aby Jego uczniowie dojrzewali w wierze i uczyli się polegać na Bogu. Pragnął by Jego uczniowie żyli treścia Pisma, a tą treścią jest Boży plan zbawienia przez wiarę w Syna Bożego. Jezus chciał, aby ci, którzy widzieli znaki i cuda, jakie czynił oraz byli świadkami Jego nauczania, rozwijali swoje umiejętności ewangelizacyjne i doskonalili swoje charaktery. Chciał ich przygotować do tego, by potrafili skutecznie skłaniać ludzi do wiary w Niego. A zbawienie człowieka pochodzi z wiary, a nie z naśladowania uczynków faryzeuszy, którzy skupiali się na zewnętrznych znakach i dla tych znaków nieraz poświęcali miłość bliźniego. I w tym tkwi najważniejsza z różnic.

Z pewnością niejeden z czytelników tego rozważania był w przeszłości uczestnikiem uroczystości weselnej. To zwykle jeden z najradośniejszych dni nie tylko dla pary nowożeńców, ale także dla ich bliskich i wszystkich biesiadników. Nie inaczej było w czasach ziemskiego życia Jezusa. Z tą różnicą, że tę weselną radość miały dodatkowo gwarantować stosowne przepisy, jak na przykład ten, że przez siedem dni weselnikom nie wolno było pościć, ani ciężko pracować. Nie wolno też było praktykować żadnych aktów związanych z żałobą.

Dlatego też Jezus porównując swoją obecność wśród uczniów do obecności pana młodego wśród gości weselnych, mówi: „Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć”.

Skoro Jezus jest panem młodym, to my, ludzie wierzący w Niego, możemy się czuć Jego oblubienicą. Radosną, szczęśliwą oblubienicą. Bo nasza chrześcijańska radość jest zawsze związana z Nim. I tylko z Nim.

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 20.04.2024