Modlitwy z babcinego fartucha

Joachim i Anna – dwoje starszych ludzi, choć pozostających w cieniu Córki i swojego Wnuka Jezusa – na zawsze wpisało się w świadomość chrześcijan.

zdjęcie: wordpress.com

2014-07-26

Dokładnie rok temu papież Franciszek przebywający wówczas w Brazylii, z balkonu kurii metropolitalnej w Rio de Janeiro, zwrócił się do zgromadzonych tam młodych, a za ich pośrednictwem do całego świata, z pięknym przesłaniem dotyczącym ludzi w podeszłym wieku, zwłaszcza zaś tych, których Bóg obdarował wnukami. Powiedział między innymi: Jak bardzo są oni ważni w życiu rodziny, w przekazywaniu owego dziedzictwa humanizmu i wiary, istotnego dla każdego społeczeństwa! I jakże ważne jest spotkanie i dialog między pokoleniami, zwłaszcza w obrębie rodziny. Dokument z Aparecidy przypomina nam o tym: «Dzieci i osoby starsze budują przyszłość narodów; dzieci, bo będą kontynuować historię, osoby starsze, ponieważ przekazują doświadczenie i mądrość życia» (n. 447). Ta relacja, ten dialog między pokoleniami jest skarbem, który należy zachowywać i umacniać!”.

Dzisiejszy dzień ponownie przypomina nam tę prawdę. Joachim i Anna – dwoje starszych ludzi, choć pozostających w cieniu Córki i swojego Wnuka Jezusa – na zawsze wpisało się w świadomość chrześcijan. Choć Ewangelie właściwie milczą na ich temat, a wszystko, co o nich wiemy pochodzi z tradycji i apokryfów, nie przeszkadza im to odbierać czci należnej największym Świętym. I nie może być inaczej. Bo jak nie czcić ramion, które z pewnością tuliły do serca umiłowane dziecko jedynej Córki danej od Boga tak późno? Jak nie czcić ust starca, które małemu Jezusowi starały się przekazać prawdy tak stare jak świat i mądrość całych pokoleń?

Więc odbierają cześć na całym świecie i w Polsce: Anna z pokolenia Lewiego i Joachim z pokolenia Judy – przedostatnie ogniwa w łańcuchu pokoleń poprzedzających przyjście Mesjasza. Babcia i dziadek Jezusa. Babcia, jak to zwykle bywa z babciami – zawsze jakby trochę „ważniejsza” niż dziadek.

Wstyd przyznać, ale dopiero 7 lat temu po raz pierwszy odwiedziłam jedno z najważniejszych i najbardziej znanych polskich sanktuariów, gdzie od wieków czczona jest święta Babcia Jezusa. Pielgrzymują tu ludzie w różnym wieku, ale oczywiście największą grupę stanowią osoby starsze. Przychodzą w pieszych pielgrzymkach lub przyjeżdżają z najodleglejszych zakątków Polski, by na „babcinych” kolanach złożyć swe troski i wszystko to, czym od wieków zamartwiają się wszystkie babcie i dziadkowie. Góra Świętej Anny. To tu proszą o zdrowie, bezpieczeństwo i o wiarę dla swych dzieci i wnuków.

Choć najstarsze sanktuarium babci Jezusa znajduje się w Świętej Annie pod Przyrowem niedaleko Częstochowy, to właśnie góra obdarzona jej imieniem przyciąga od wieków największą liczbę pątników. Wznosząc się nad tym pięknym skrawkiem Opolszczyzny już z daleka przyciąga uwagę pielgrzymów, ale też przypadkowych przejezdnych, wśród których i ja znalazłam się kilka lat temu. Znajdująca się w głównym ołtarzu niewielka figurka św. Anny Samotrzeciej przedstawia Ją - zgodnie z ikonograficzną tradycją - z córką Maryją i wnukiem Jezusem, których trzyma na rękach tak, jak się trzyma małe dzieci. Choć pochodzi z XV wieku i ma w sobie wiele starodawnego uroku, to nie tylko ona sprawia, że Góra św. Anny jest miejscem tak niezwykłym. Są tego jeszcze inne powody. Mało jest bowiem takich miejsc w naszym kraju, które równą czcią darzyłyby dwa -  na przestrzeni dziejów często z sobą zwaśnione – narody. Bo trzeba wiedzieć, że piękne sanktuarium budowali wspólnie Polacy i Niemcy. Dla nich Góra Świętej Anny jest Annabergiem. Już pod koniec XV wieku Polacy – Jan i Krzysztof Strzałowie – ufundowali tu pierwszy kościół. Z czasem niektórzy okoliczni mieszkańcy nad górą widzieli jakieś tajemnicze światła, co zaczęto traktować, jako znak wybrania tego miejsca przez samego Boga. W związku z tym siedemnastowieczny niemiecki hrabia Melchior Gaschin sprowadził do sanktuarium franciszkanów. Odtąd coraz chętniej i liczniej wierni z obu narodów zaczęli przynosić swoje modlitwy na Górę św. Anny W XVIII w. potomkowie hrabiego zbudowali piękną Kalwarię złożoną z 37 kaplic i aż 3 kościołów przyciągając coraz liczniejsze pielgrzymki. Jak wiele ich było świadczą kronikarskie zapisy. Jedna z owych kronik w 1765 roku odnotowała, że biskup wrocławski na święto Wniebowzięcia rozdawać musiał Komunię „aż do zmęczenia”, zaś pod datą z 1864 roku figuruje informacja o 42 tysiącach pielgrzymów.

Pielgrzymi przybywali tu nie tylko ze Śląska Opolskiego, ale także z Górnego Śląska. Sanktuarium świętej Anny „przygarnęło” ich zwłaszcza po tym, jak władze zabroniły pielgrzymek na Jasną Górę. Ale wraz z upływem wieków i zmieniającą się sytuacją geopolityczną popularność tego miejsca wcale nie zmalała. Nadal modlą się tu też obok siebie Polacy i Niemcy, czyniąc z tej słynącej łaskami Góry – górę prawdziwego pojednania.

Kiedy przed siedmiu laty klęczałam u stóp św. Anny, prosząc o łaskę szczęśliwych małżeństw dla moich synów przypomniałam sobie słowa Jana Pawła II, jakie wypowiedział o tym miejscu, kiedy w 1983 r. odwiedził Górę św. Anny. Nazwał ją „Górą ufnej modlitwy”. Miał rację. Moja ufna modlitwa także została wysłuchana. Dziś wszyscy moi synowie odnaleźli już swoje „drugie połowy” a ja… jestem szczęśliwą babcią trzech wnuków. Jestem przekonana, że patroni dzisiejszego dnia – św. Joachim i św. Anna – mieli w tym swój wstawienniczy udział.

 

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Teksty polecane

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 26.04.2024