Odważyć się na świętość

Wśród tysięcy świętych Kościoła powszechnego wyróżniły go cnoty, które na przestrzeni wieków, aż po nasze czasy w wielu środowiskach uchodzą niemal za synonimy ludzkiej słabości. Pokój i Dobro.

zdjęcie: Benedetto Castiglione

2014-10-04

Wśród tysięcy świętych Kościoła powszechnego wyróżniły go cnoty, które na przestrzeni wieków, aż po nasze czasy w wielu środowiskach uchodzą niemal za synonimy ludzkiej słabości. Pokój i Dobro. Te dwa słowa po dziś dzień stanowią powitalną formułkę wypowiadaną przez jego duchowych spadkobierców i są streszczeniem duchowości kilku zgromadzeń, którym dał początek.

Co ciekawe, pochodzący z Asyżu młody Franciszek Bernardone wcale nie zapowiadał się na tak wielkiego świętego. Prawdę mówiąc nie zapowiadał się na jakiegokolwiek świętego. Co takiego zatem wydarzyło się w jego życiu, że ten trochę marzycielski, a trochę zawadiacki chłopak, lubiący dobrą zabawę, wojaczkę i towarzystwo przyjaciół z kręgu tak zwanej „złotej młodzieży”, bywa dziś nazywany „mistykiem Kalwarii”? Dlaczego pociągnięci przykładem jego ewangelicznego radykalizmu młodzi, ale i nieco starsi ludzie, kobiety i mężczyźni, biedni i bogaci wszystkich epok i wszystkich narodów nieodmiennie zasilają szeregi zakonów i bractw, którym dał początek, lub starają się go naśladować w swoich własnych, świeckich środowiskach życia?

Może przyczyną jest właśnie ów radykalizm, który jest owocem wyborów, których potrafi dokonać tylko w pełni wolny człowiek? Czy nie jest tak, że w gruncie rzeczy i my pragniemy być tacy jak on, ale nie starcza nam odwagi? Bo trzeba by zrzucić z siebie „szatę” wygodnego życia i rozmaitych przywiązań, i rozdać innym to, co tak dobrze było mieć tylko dla siebie. Trzeba by zatrzymać się przy różnych „trędowatych”, którym należy „opatrywać rany” i poświęcić własny czas. Trzeba by umieć rozmawiać z Chrystusem Ukrzyżowanym i zafascynować się Jego Orędziem. Trzeba by czasem zgodzić się na życie na pustyni, a czasem wyjść do ludzi nie bacząc na niebezpieczeństwo niezrozumienia, pogardy i wyśmiania, po to, by zarażać ich własnym entuzjazmem i miłością do Ewangelii.

Kluczowym momentem w życiu Biedaczyny z Asyżu okazała się trudna sytuacja w jakiej znalazł się trafiwszy do więzienia za udział w powstaniu przeciwko feudałom. Młody, dotąd tak pełen życia człowiek wyszedł z niego ciężko chory. To doświadczenie cierpienia niejako zmusiło go do zatrzymania się na drodze dotychczasowego życia, a głos Jezusa, którego słyszał trawiony gorączką zafascynował go tak bardzo, że postanowił z tej drogi zawrócić. I dopiero wtedy znalazł się na początku nowej, właściwej, która zaprowadziła go do duchowego nawrócenia. Wszystko, co wydarzyło się potem było już tylko prostą konsekwencją tamtych, pierwszych decyzji Franciszka, który – paradoksalnie – swoją wolność odzyskał pod wpływem zewnętrznego zniewolenia uwięzieniem i chorobą. To tamte doświadczenia sprawiły, że – jak powiedział papież Benedykt XVI – Franciszek stopniowo stawał się „żywą ikoną Chrystusa”, a owocem jego miłości do Chrystusa była miłość do osób i do wszystkich stworzeń.

W dniu, w którym wspominamy tego wielkiego Świętego warto prosić Boga o światło Ducha Świętego, który z pewnością pomoże nam podjąć decyzję, co powinniśmy uczynić z własnym cierpieniem. Może zamiast pozwalać, by się zmarnowało lub niszczyło nasze serce napełniając je buntem i goryczą przekuć je na dar miłości Boga i bliźniego? Nawet, jeśli zostaniemy ogołoceni z wszystkich naszych dóbr – zdrowia ciała, młodości czy sił – możemy pozostać wolni, czyniąc z tych naszych strat najbardziej drogocenny w Bożych oczach dar, dołączając do grona tych, którzy tak jak święty Franciszek i inni święci czynili Świat i Kościół piękniejszym i lepszym.

Autorzy tekstów, Dajmund Danuta, Najnowsze, bieżące, Teksty polecane

nd pn wt śr cz pt sb

25

26

27

28

29

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

Dzisiaj: 29.03.2024