Pielgrzymka w kolorach tęczy
Choć obecna pielgrzymka liczebnością przewyższa niemal dziesięciokrotnie tamtą sprzed lat, to jednak wiele je łączy. Wtedy przypominaliśmy miniparafię złożoną z osób chorych i niepełnosprawnych, dziś natomiast jesteśmy jakby diecezją w pigułce.
2015-05-13
Jeśli ktoś myśli że nasza pielgrzymka tak naprawdę rozpoczęła się dopiero z chwilą przybycia do Lourdes, bardzo się myli. Organizatorzy dobrze zadbali o to, aby 36-godzinna podróż przez kilka europejskich krajów nie dłużyła się nam zbytnio i nie była czasem zmarnowanym także dla naszych dusz, przy okazji zaś przyczyniła się do tak zwanego zawiązania wspólnoty. Dla tak wielkiej grupy i do tego rozmieszczonej w kilkunastu wagonach nie było to łatwe. Dobrym pomysłem okazało się oznakowanie pielgrzymów chustami i identyfikatorami w ośmiu różnych kolorach i przypisanie ich do podobnie oznaczonych wagonów. Rozwiązało to wiele potencjalnych, nie tylko technicznych, problemów, zarówno podczas podróży, jak i w czasie późniejszego pobytu w Lourdes. Oczywiście najłatwiej przychodziło poznać sąsiadów z "piętra" lub "parteru" własnego przedziału z miejscami do leżenia, ale po kilkunastu godzinach wspólnej podróży nasze kontakty towarzyskie zaczęły zataczać coraz szersze kręgi. I tak na przyklad "biali" bez trudu rozpoznawali "niebieskich", a "fioletowi" coraz częściej wpadali na wąskich korytarzach na "zielonych". Budowaniu wspólnoty doskonale przysłużyła się też nasza kolejowa, wewnętrzna radiostacja i jej bogaty... repertuar. Mogliśmy nie tylko na bieżąco wysłuchiwać aktualnych komunikatów o wydarzeniach, które przed nami, ale także staliśmy się adresatami kilku bardzo interesujących wykładów. Lecz co najważniejsze mogliśmy się wspólnie modlić, a nawet uczestniczyć we Mszach świętych, które sprawowali dla nas nasi duszpasterze w niecodziennej kaplicy, jaką na czas podróży stał się wagon konferencyjny.
Przypomniało mi to inną pielgrzymkę sprzed 26 lat. Wtedy też grupa śmiałków - chorych i niepełnosprawnych członków Apostolstwa Chorych, wraz ze swym ówczesnym duszpasterzem - ks. Czesławem Podleskim wyruszyła kolejowym wagonem w drogę do Lourdes. I choć obecna "tęczowa" pielgrzymka liczebnością przewyższa niemal dziesięciokrotnie tamtą, to jednak wiele je łączy. Wtedy przypominaliśmy miniparafię złożoną z osób chorych i niepełnosprawnych, dziś natomiast jesteśmy jakby diecezją w pigułce, która Matce Najświętszej zawierza potrzeby swojej lokalnej wspólnoty i poleca Jej wstawiennictwu jej cierpiących członków.