Gdzie jest meta?

Marzy mi się, abyśmy spróbowali otworzyć się na nich – tych "braci naszych najmniejszych", najbardziej umiłowanych przez Boga. Może to im uda się nam pokazać, że meta jest w zupełnie innym miejscu, niz się spodziewaliśmy?

zdjęcie: canstockphoto.pl

2017-04-30

Kiedyś, przed wielu laty, dość głośno było o pewnym fabularnym filmie. Dotyczył on problemu ludzi głuchoniemych. Spierano się wówczas o to, czy prawidłowo przetłumaczono z języka angielskiego jego tytuł. Chodzi o film „Dzieci gorszego Boga”. Niektórzy twierdzili, że powinien on brzmieć: „Gorsze dzieci Boga”. Pewna moja znajoma, osoba cierpiąca na schizofrenię, dziwiła się wówczas: O czym oni mówią?! Jakie „gorsze” dzieci? Jeśli już kogoś tak trzeba by nazwać, to takich jak ja. Tyle, że to nie wina Boga. To ludzie nas odrzucają i sprawiają, że czujemy się gorsi.  Pomyślałam wówczas, że w tym, co mówi jest sporo racji.

Problemy ludzi niepełnosprawnych w sferze zdrowia psychicznego są mi dość bliskie. Mój jedyny brat cierpiał bowiem na niedorozwój umysłowy, spowodowany przeżytym we wczesnym dzieciństwie zapaleniem opon mózgowych.Zmarł dwa lata temu. Ciągle mam jednak w pamięci jego dziecięce łzy, które wylewał po kolejnym upokorzeniu doznanym ze strony szkolnych kolegów, a nieraz nawet wychowawców. Głupie chichoty, jakimi kwitowana była jego wada wymowy i zachowanie odbiegające od normy przyjętej dla określonego wieku – to był jego chleb powszedni. Te problemy nie ukończyły się wraz z nauka w szkole. Tak było dzień po dniu, przez całe 59 lat życia, które dane mu było przeżyć. Myślę, że w pewnym sensie przywykł już do tego. Do końca jednak nie potrafił zrozumieć, dlaczego niemal wszyscy, z którymi tak gorąco pragnął się zaprzyjaźnić, prędzej czy później odtrącali go. Przed tym cierpieniem nie mogła go uchronić nasza kochana Mama, kiedy jeszcze żyła a potem także i ja. Obawiam się, że czasem pewnie nawet dorzucałam swoją cegiełkę niezrozumienia i braku cierpliwości dla jego potrzeb.

Nie próbuję formułować oskarżeń pod adresem ludzi na ogół przecież otwartych i życzliwych. Powszechnie wiadomo, że dużo łatwiej zrozumieć człowieka obciążonego niepełnosprawnością fizyczną czy cierpiącego na jakąś inną poważną chorobę, a dużo trudniej obciążonego niepełnosprawnościż psychiczna czy chorobą umysłu. Z takimi ludźmi trudniej nawiązać bliższe relacje, trudniej im współczuć, przyjść z pomocą czy po prostu z nimi być. Tyle że uciekając przed osobami chorymi psychicznie i ich problemami, tak naprawdę pozbawiamy się czegoś niezwykle cennego. Szkoda, że rozumieją to tylko nieliczni.

Kilka lat temu, 30 września, odbyły się uroczystości pogrzebowe jednego z takich ludzi – jezuity, o. André Roberti de Winghe, twórcy belgijskich wspólnot l' Arche oraz Equipes St. Michel nazywanego drugim Jeanem Vanierem. Całe swoje życie o. André poświęcił ludziom ubogim i niepełnosprawnym, zwłaszcza w sferze intelektu. Podobnie jak Jean Vanier uważał, że osoby te mają do spełnienia specjalną misję we współczesnym świecie głównie w dziedzinie ukazywania istoty Ewangelii. Choćby dlatego powinny być traktowane jako szczególny dar od Boga. Lubił mawiać, że to w „szkole upośledzonych można znaleźć światło i odpowiedź na najważniejsze pytania, jakie stawia sobie dziś człowiek". 

Marzy mi się, abyśmy spróbowali otworzyć się na nich – tych "braci naszych najmniejszych", najbardziej umiłowanych przez Boga. Nie bójmy się wpuścić ich do środka, a nawet oddać im należne, centralne miejsce w społeczeństwie, zwłaszcza zaś w każdej wspólnocie Kościoła, poczynając od naszych wspólnot parafialnych. Może to właśnie oni pomogą nam w końcu zatrzymać ten szaleńczy „wyścig szczurów”, w którym na co dzień uczestniczymy. Może to im uda się nam pokazać, że meta jest w zupełnie innym miejscu niz się spodziewaliśmy?

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Teksty polecane

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 23.04.2024