O pocieszeniu i strapieniu duchowym

Szkoła modlitwy. Pisząc o pocieszeniu i strapieniu duchowym, nie mam na uwadze jedynie emocjonalnych poruszeń serca utożsamianych nieraz z działaniem Boga, czy też złego ducha, ale także wewnętrzne postawy, co teologia określa mianem doświadczenia duchowego.

zdjęcie: PIXABAY.COM

2017-08-11

 

Zesłanie Ducha Świętego trwa. Nie zakończyło się w dniu Pięćdziesiątnicy. Codziennie go doświadczamy. Każdego dnia Chrystus prosi swojego Ojca, aby posyłał nam Ducha Świętego (por. J 14, 16-17). „Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was” (J 14, 18) – pocieszał apostołów przed swoim odejściem. Wielokrotnie wspominał o przyjściu Trzeciej Osoby Trójcy Świętej (por. J 14, 26; 15, 26; 16, 7). Nazywał Go Parakletem; imię Ducha Świętego można by przełożyć na język polski jako „Pocieszyciel”, „Orędownik”, „Rzecznik udzielający pomocy”. Duch Święty jest także „Adwokatem” (Obrońcą) – tak chrześcijańska Tradycja określała Trzecią Osobę Trójcy Świętej. W przeciwieństwie do oskarżyciela, nazwanego w Biblii diabolos, prowadzącego człowieka do rozbicia i wprowadzającego w jego życie zamęt, Duch Święty podnosi wierzącego, umacnia go, scala, jednoczy i uzdrawia. Pomaga także w modlitwie, uzdalniając modlącego się do nazywania Boga Ojcem, Abba (Tatusiem). Dosłownie, w taki sposób modlił się Jezus, nie tylko gdy szły za Nim tłumy, gdy uzdrawiał i wskrzeszał, czyli gdy był „u szczytu popularności”, ale także wówczas, gdy w Ogrójcu przeżywał agonię i gdy wisiał na krzyżu. Osobista, głęboka więź z Ojcem, w której trwał w mocy Ducha, sprawiła, że na krzyżu nie złorzeczył, ale przebaczał. Do końca kochał.

Duch Święty buduje Kościół

My również cali jesteśmy utkani z łaski Ducha Świętego. Bez Niego nie byłoby w nas życia duchowego, jego rozwoju, nie byłoby modlitwy, nie byłoby dobrych pragnień, trwałej miłości, wytrwałości w chorobie, zdolności do przebaczania. On ożywia w nas to, co obumarłe i to co jest oschłe, uświęca nas. Prowadzi do wiary, stałej więzi z Bogiem pomimo wciąż pojawiających się w naszym życiu „burz”. Święci dobrze to rozumieli. Widzieli, że wszystko w ich życiu było łaską Boga. Dzięki Duchowi Świętemu Kościół – jak uczyli Ojcowie – staje się miejscem, „gdzie On zakwita”. Staje się prawdziwą „duszą Kościoła”, udzielając się w sakramentach.

Duch Święty buduje Kościół widzialnie (zewnętrznie) oraz w sposób ukryty (wewnętrznie). Pod Jego wpływem apostołowie wyszli z zamknięcia i z mocą podjęli misję głoszenia Dobrej Nowiny. Konsekwencją pierwszej katechezy św. Piotra było nawrócenie trzech tysięcy osób! Duch Święty również dzisiaj prowadzi do mężnego złożenia świadectwa oraz buduje Kościół, także liczebnie. Równocześnie uświęca wierzących wewnętrznie poprzez natchnienia. Jezus w dniu Zmartwychwstania przychodząc do apostołów w Wieczerniku, tchnął na nich, w ich serca, Ducha Świętego, by przekazywali innym dar Miłosierdzia Bożego. Ileż razy doświadczyliśmy ulgi w sercu, gdy kapłan przyzywając nad nami Ducha Świętego, udzielił nam rozgrzeszenia.

Pocieszenie i strapienie duchowe

Duch Święty rodzi w naszych sercach poruszenia nazywane pocieszeniami, w przeciwieństwie do strapień, których źródłem jest zły duch. Ten drugi, którego Tradycja chrześcijańska określa również mianem ducha przewrotnego, wpływa na nasze życie. I chociaż niektórzy chcieliby jego osobę włożyć pomiędzy stronice bajek i baśni, to dzieci z Fatimy, święci, nade wszystko same Słowo Boże mówią coś innego. On stale walczy o naszą duszę i chce mieć wpływ na życie, ostatecznie walczy o naszą Wieczność. Jednak łaska Boga jest zawsze większa od niego, warto o tym pamiętać, zwłaszcza w godzinie próby.

Mówiąc o pocieszeniu i strapieniu duchowym, nie mam na uwadze jedynie emocjonalnych poruszeń serca utożsamianych nieraz z działaniem Boga, czy też złego ducha, ale także wewnętrzne postawy, co teologia określa mianem doświadczenia duchowego. Święty Ignacy z Loyoli, szesnastowieczny mistyk, założyciel Towarzystwa Jezusowego, (jego wspomnienie liturgiczne obchodzimy w ostatni dzień lipca), prowadząc głębokie życie duchowe, ukazał cenną naukę na temat pocieszenia i strapienia duchowego, którą chciałbym pokrótce przywołać. Może ona pomóc nam zwłaszcza w trudnych chwilach naszego życia, np. w chorobie, samotności, odrzuceniu i niezrozumieniu przez innych, a także w doświadczeniu próby naszej wiary, czy też w godzinie samej śmierci. Przywołane sytuacje stają się miejscami nie tylko bólu i cierpienia, ale również są przestrzenią uzdrowieńczego działania Boga. Rany naszego serca są szczególnym miejscem uzdrowienia Jego Miłością. Przywołując ewangeliczne wydarzenie burzy na jeziorze, zauważmy, iż to właśnie ta sytuacja poprowadziła apostołów do postawienia sobie ważnego pytania: „Kim właściwie On jest, że nawet wichrom i wodzie rozkazuje, a są Mu posłuszne” (Łk 8, 25). Nasze „życiowe burze” mogą stać się dla nas okazją do głębszej relacji z Bogiem, większego oparcia się na Nim, naszego zbawienia.

Ignacy z Loyoli i książeczka „Ćwiczeń duchownych”

Nauka o pocieszeniu i strapieniu duchowym wypływała z konkretnego doświadczenia życia św. Ignacego, z teologii, którą studiował na Sorbonie oraz z jego miłości do Kościoła.

Przywołany święty, który wpłynął znacznie na życie Kościoła nie tylko w XVI wieku, ale także i później, napisał „małą książeczkę”, jak ją nazywał, czyli „Ćwiczenia duchowne” (ĆD). Zawarł w niej w skondensowany sposób naukę na temat życia duchowego. W „Ćwiczeniach duchownych” – zresztą jak sama nazwa owej książeczki na to wskazuje – przekazał wiele konkretnych rad i szczegółowych reguł dotyczących tego, jak się modlić oraz jak rozeznać duchowo odpowiednie stany w swoim życiu. Między innymi napisał w niej o pocieszeniu i strapieniu duchowym.

Według niego w doświadczeniu pocieszenia człowiek „rozpala się w miłości ku swemu Stwórcy i Panu”, wskutek czego nie może „już kochać żadnej rzeczy stworzonej na obliczu ziemi dla niej samej, lecz tylko w Stwórcy wszystkich rzeczy” (ĆD 316). Pierwszym owocem duchowej pociechy jest więc, według autora „Ćwiczeń duchownych”, wzrost w miłości do Boga, drugim – wewnętrzna wolność wobec dzieł stworzonych. Człowiek, który faktycznie, nie tylko deklaratywnie kocha Boga ze wszystkich swoich sił, wolny jest od nieuporządkowanych przywiązań. Innymi słowy, „nie ciągnie” go do tego, co oferuje świat. Jest wolny od przywiązania do bogactwa, sławy, władzy, przyjemności, wygody, znaczenia w społeczeństwie. Jest niezależny od ludzkiej opinii, buduje zdrowe relacje z bliźnimi, nie przywiązuje się do nich, nie kocha w sposób zaborczy. Swoje serce oczyszcza tak, by Bóg mógł w nim w pełni zamieszkać. Jest otwarty na misję, którą powierza mu Bóg. Myśląc o swoim życiu, widzimy jak nieraz trudno nam dać się poprowadzić w taki sposób przez Bożego Ducha…

Ignacy z Loyoli doświadczając strapienia duchowego, które po raz pierwszy świadomie zaczął przeżywać, wchodząc na drogę nawrócenia – było to konsekwencją przegranej walki rycerskiej, złamanej nogi oraz przedłużającego się czasu rekonwalescencji – zauważył rodzące się w nim zmienne wewnętrzne stany związane z czytaniem różnych książek. Gdy rozczytywał się w romansach rycerskich, doświadczał intensywnej, powierzchownej przyjemności, która trwała jednak bardzo krótko, a ostatecznie rodziła w nim smutek i pustkę duchową. Gdy po przełamaniu się podjął lekturę Pisma świętego oraz żywotów świętych, zaczął smakować pociechę wewnętrzną znacznie mniej intensywną niż wspomniana wcześniej przyjemność, ale za to trwającą dłużej i głębiej. Poszedł za tym wewnętrznym doświadczeniem. Zapragnął postępować jak św. Franciszek i inni święci, których historię poznawał. Doświadczenie duchowe, prowadzące Ignacego do nawrócenia może i nam pomóc w naszym rozwoju duchowym. Ważne są pytania, które muszę sobie i Tobie postawić: czym na co dzień karmię swoje serce, jakimi treściami?, tzn. jakie programy telewizyjne oglądam?, czego słucham?, co czytam?, czy ubogaca mnie to wewnętrznie, czy też czuję duchową pustkę?

Zachowywać w sercu stan pocieszenia duchowego

Zewnętrznym przejawem pociechy duchowej dla św. Ignacego – żołnierza walczącego o honor, aż do utraty nogi – była nie zewnętrzna i powierzchowna radość, ale dar łez. Przyczynami pojawiających się łez podczas modlitwy Ignacego były: smutek płynący z powodu wcześniej popełnionych grzechów, współczucie dla męki Chrystusa oraz to, co moglibyśmy określić mianem czystej pobożności kierującej go do większej służby i chwały Bogu. Płynące z jego oczu łzy nie oznaczały rezygnacji i pesymizmu, nie były także wyrazem jakiegoś zadowolenia z siebie, ale oznaczały radość, której źródłem był sam Bóg. Pociecha duchowa, którą przeżywał, prowadziła go do wzrostu wiary, nadziei i miłości.

Również nam Bóg ofiaruje pociechę duchową, abyśmy w chwilach pokus i prób nie ulegli zwątpieniu, ale stale Jemu ufali. Tak przecież sam Chrystus formował swoich uczniów, wobec których przemienił się na Górze Tabor, by w godzinie próby ich wiara nie uległa zachwianiu. Każdy z nas otrzymał od Boga różne duchowe pociechy. Powracajmy często do tych chwil i zachowujmy je w pamięci naszych serc, nie po to, aby się nimi chwalić, ale by chwalić za nie Boga. Powracajmy więc często do radości i pokoju płynących z dobrze odprawionych rekolekcji, przeżytej pielgrzymki chorych do Lourdes, do czasu spotkań z Jezusem w modlitwie osobistej i wspólnotowej, do duchowych przeżyć z Jezusem podczas nabożeństwa lourdzkiego. Przypominajmy sobie, czego wówczas doświadczaliśmy w sercu. Zachowujmy w pamięci serca chwile radości związane z przebaczeniem grzechów w sakramencie spowiedzi świętej. Wspomnijmy chwilę, gdy kapłan przyniósł nam, unieruchomionym z powodu choroby w łóżku, Komunię świętą. Powracajmy w myślach do odprawionej przy naszym łóżku Mszy świętej i zgromadzonych wówczas wokół nas członkach rodziny oraz przyjaciołach. Również wiele pociechy duchowej i wsparcia płynęło z przyjętego sakramentu namaszczenia chorych! Powracajmy także do wewnętrznej radości płynącej z dobrze wypełnionej służby wobec osób chorych, z sumiennie zrealizowanych obowiązków rodzinnych i zawodowych. Gdy karmimy się tymi „małymi radościami”, one z czasem poprowadzą nasze serca do głębokiego doświadczenia duchowej pociechy.

Czym jest duchowe strapienie?

Przeciwieństwem pociechy duchowej dla św. Ignacego jest stan strapienia. Na pierwszy rzut oka widać w przywoływanej książce „Ćwiczeń duchownych”, iż znacznie szerzej omawia strapienie niż pociechę. Związane jest to z tym, że stan ten trudniej „uchwycić” i rozeznać duchowo. Strapienie możemy określić jako ciemność duszy, zakłócenie jej pokoju, poruszenie do rzeczy niskich i przyziemnych, niepokój z powodu różnych miotań i pokus skłaniający człowieka do nieufności, utraty nadziei oraz miłości. W strapieniu człowiek doświadcza lenistwa, jest duchowo letni i smutny, czuje się jakby odłączony od swojego Stwórcy i Pana (por. ĆD 317). Tak opisuje ten stan św. Ignacy, pisząc w liście do jednej z sióstr zakonnych: „W strapieniu nieprzyjaciel dręczy nas bez przerwy, wywołuje smutek, którego przyczyn zupełnie nie rozumiemy. Nie odczuwamy żadnej pobożności ani w modlitwie, ani w kontemplacji, żadnego smaku i upodobania wewnętrznego w mówieniu i słuchaniu o rzeczach Bożych. Na tym jednak nie koniec, bo gdy nieprzyjaciel spostrzeże, że jesteśmy osłabieni i upokorzeni przez tego rodzaju przykre przeżycia, wówczas podsuwa nam myśl, że Bóg nasz Pan, zupełnie o nas zapomniał, w takich chwilach zaczyna nam się wydawać, że jesteśmy daleko od Pana i że wszystko, co zrobiliśmy i chcieliśmy jeszcze zrobić, nie ma żadnej wartości. W ten sposób nieprzyjaciel stara się doprowadzić nas do całkowitej utraty ufności.” Zwróćmy uwagę, iż tak jak w pocieszeniu duchowym istniały dwa zasadnicze rodzaje przeżyć: żarliwość w miłości wobec Boga oraz wolność wobec wszystkich stworzeń, tak w strapieniu również istnieje dwoistość doświadczenia. Z jednej strony, wierzący przeżywając strapienie, czuje się jakby odłączony od Boga. Wyraża się to w postępującej niechęci do modlitwy, do Eucharystii, do sakramentu spowiedzi świętej, do jakichkolwiek rozmów o życiu duchowym. Zniechęcenie obejmuje nie tylko duszę, ale także inne sfery w człowieku. W strapieniu człowiek doświadcza niepokoju oraz braku radości, jego wola jest jakby zdrętwiała, przeżywa silne poczucie winy. Z drugiej strony rodzi się w nim silny pociąg do rzeczy przyziemnych. Odżywają uśpione do tej pory żądze i namiętności.

Opisując strapienie duchowe w nauczaniu św. Ignacego, przypomnijmy inne postacie żyjące w bliskiej jedności z Bogiem, które doświadczały podobnych stanów. Czyż skrajnego strapienia duchowego nie przeżywał Eliasz, gdy czuł się rozczarowany i zniechęcony? Zapragnął umrzeć, modlił się: „Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków” (1Krl 19, 4). Podobny stan był udziałem Jonasza. Bóg jednak wyprowadził Eliasza i Jonasza z tych trudnych doświadczeń.

Powróćmy do naszego życia i zapytajmy się o nasze strapienia duchowe. Kiedyś być może przeżywaliśmy bliską jedność z Bogiem, bardziej odczuwalną. Teraz jakby wszystko wewnętrznie w nas zdrętwiało. Wiara ostygła, miłość stała się oschła i szorstka, trudno także ufać. Niejako „po omacku” szukamy Boga. Chcemy „opierać się” na człowieku. Nie widzimy Boga jak wcześniej, nie czujemy Go, nie mamy żadnego smaku wewnętrznego. Cierpienie duchowe powiększa się także o doświadczenie cierpienia fizycznego, o samotność… Pustka wewnętrzna ogarnia coraz bardziej serce przeżywającego strapienie.

Bóg „próbuje” człowieka

Trudno określić, co może być przyczyną strapienia duchowego. Jedną z nich może być sam temperament człowieka, dodatkowo „podsycany” trudnymi chwilami obecnymi w życiu, np. postępującą chorobą. Inną przyczyną strapienia może być działanie szatana, który według św. Franciszka Salezego jest „prawdziwym siewcą strapienia”. Szatan, podobnie jak kiedyś Jezusa na pustyni, tak i każdego z nas będzie kusić do zła, będzie podsuwać pokusy uderzające najpierw w nasze zmysły. Trzecią przyczyną powodującą strapienie jest działanie Boga, jest Jego przyzwolenie na to, by człowiek doświadczył takiego stanu. Rodzi się pytanie: dlaczego?

Przywoływany mistrz duchowy, św. Ignacy z Loyoli, odpowiada na to pytanie szczegółowo. Przyjrzyjmy się i my bliżej jego rozważaniom. Po pierwsze, „ponieważ jesteśmy oziębli, leniwi, niedbali w naszych ćwiczeniach duchowych”. Przyczyną strapienia może być jakiś nasz wewnętrzny problem, którego nie chcemy dotknąć, by poddać go osądowi Słowa Bożego i pozwolić uleczyć (np. stale chowamy urazę w sercu do osoby, która nas skrzywdziła, nie potrafimy z głębi serca powierzyć Bogu bliskiej nam osoby, stale wracamy do tego samego grzechu, przeżywamy brak docenienia czy też zrozumienia). Staramy się rozwiązać problemy po swojemu, bez Boga. Nie modlimy się albo modlimy się powierzchownie…

Po drugie, „Bóg chce nas wypróbować, na ile nas stać i jak daleko postąpimy w Jego służbie i chwale bez takiego odczuwalnego wsparcia pocieszeń i wielkich łask” – poucza św. Ignacy. Podobnie jak wobec Hioba czy apostołów, tak również wobec każdego z nas Bóg stosuje tę samą pedagogię: próbuje naszą wiarę. Odwołując się do naszego życia, moglibyśmy powiedzieć, że Bóg „nie preferuje wychowania bezstresowego”, ale uczy nas zaufania zwłaszcza w chwilach trudnych. Nieraz chwile te wiążą się z przykrym odczuciem psychicznym. Pójście za Jezusem w takim doświadczeniu wyrażające się w woli człowieka, że chce być z Nim pomimo wszystko, jest niezwykle ważne. To w tych chwilach dokonuje się największy postęp duchowy. Bóg uczy nas sensowności i celowości takich doświadczeń pomimo przykrego odczucia psychicznego.

I po trzecie, „Bóg chce nam dać prawdziwe poznanie (…), że nie w naszej mocy jest zdobyć i zatrzymać wielką pobożność, silną miłość, łzy czy też inne pocieszenie duchowe, lecz to wszystko jest darem i łaską Boga, Pana naszego” (ĆD 322). Innymi słowy, uczy nas, że w życiu duchowym nic sobie nie bierzemy dla siebie, ale wszystko otrzymujemy, także i to, co rodzi strapienie. Nie powinniśmy się więc bać strapienia, przez które Bóg nas doświadcza, ponieważ dla tych, którzy wierzą, wszystko, także i strapienie, może posłużyć do duchowego wzrostu.

Walka duchowa

Co robić w strapieniu? To kolejne ważne pytanie, na które odpowiada św. Ignacy. Nie wystarczy je przeczekać, ale należy podjąć odpowiednie działania. Tradycja Kościoła i święci określili te działania mianem walki duchowej. Dokonuje się ona nie ludzkimi siłami. Często naprężamy swoje „duchowe mięśnie” i chcemy sami przezwyciężyć złego i wówczas… zawsze przegrywamy. Walka duchowa powinna dokonać się siłami Bożego Ducha. On jest potężniejszy od jakichkolwiek naszych słabości. Używając niedawno zasłyszanego porównania, które chciałbym przytoczyć – możemy skryć się za Bogiem, jak za „niedźwiedziem”. On nas zawsze obroni. Święci nazywali Boga „Hetmanem”, „Wodzem”, który zwycięża w naszej duchowej walce.

Powinniśmy spojrzeć z pewnego dystansu na przeżywany stan strapienia, by nie dać się zaślepić złym emocjom. Często szukamy przyczyn strapienia gdzieś zewnętrznie, oskarżając innych, także i Boga. Lubujemy się w wytykaniu innym wad. Przyczyny przeżywanego stanu de facto tkwią w nas samych. Po pierwsze – uczy św. Ignacy – w czasie strapienia nie robić żadnej zmiany, ale mocno i wytrwale stać przy dobrych, wcześniejszych postanowieniach (por. ĆD 318). W stanie tym człowiek odczuwa silne impulsy wewnętrzne do dokonywania nagłych i szybkich zmian w życiu, bez głębszego zastanowienia się czy też radzenia się innych. Nie bez przyczyny nasze stare przysłowie mówi: „co nagle to po diable”. Warto pamiętać, że czas działania złego jest krótki, również krótki jest czas strapienia, dlatego należy uzbroić się w cierpliwość, konieczna staje się także prośba do Ducha Świętego o ten owoc. Po drugie, św. Ignacy radzi: więcej się modlić, rzetelniej badać sumienie i do pewnego stopnia pomnażać praktyki pokutne (por. ĆD 319). Przypomnijmy, iż Jezus uczył apostołów, by pewne złe duchy „wyrzucali tylko modlitwą i postem” (Mt 17, 21). Wcześniej była mowa, aby uzbroić się w cierpliwość, teraz Ignacy zachęca do zmiany postępowania na lepsze. Zwróćmy uwagę, iż w przywołanej wyżej regule pisze „do pewnego stopnia”, tzn. zachęca, aby nie popadać w skrajności, które nie podobają się Bogu. Jego rady są wyważone. Umiarkowanie jest istotną cechą życia duchowego. Po trzecie, będący w okresie strapienia „powinien sobie uświadomić, że Pan go zostawił na próbę o własnych siłach, by się opierał różnym poruszeniom i pokusom nieprzyjaciela. Może się im bowiem oprzeć z pomocą Bożą, która go zawsze wspiera, chociaż tego wyraźnie nie odczuwa. Bo Pan umniejszył mu jego duży zapał, wielką miłość i obfitość łaski, pozostawił mu jednak łaskę wystarczającą do zbawienia wiecznego” (ĆD 320). Bóg otwiera przed człowiekiem w tak trudnym doświadczeniu największy dar – zbawienie. Zobaczmy, o jaką stawkę idzie gra! O nasze zbawienie! Z jednej strony, w drodze do Wieczności winna nam nieustannie towarzyszyć wiara w stałą i niezmienną Miłość Boga do każdego z nas, z drugiej – Bóg oczekuje od nas współpracy w otwarciu się na ten największy Jego dar! Święty Ignacy mówi, że zawsze możemy liczyć na wystarczającą łaskę Boga potrzebną do zbawienia.

W godzinie śmierci

Nieraz odejście do Wieczności osób chorych naznaczone jest bolesną duchową walką. Zły nie odpuszcza także w tym momencie. Życie wielu świętych jest tego potwierdzeniem. Na przykład, Sługa Boża Marta Robin, która mężnie trwała w cierpieniu i ofiarowała je przez ponad czterdzieści lat za nawrócenie Francji, doświadczała ataków złego, aż do ostatnich chwili swojego życia. Tak jak zły nie pozostawia w spokoju ludzi, którzy żyją w szczególnej bliskości z Bogiem, tak sam Bóg w najtrudniejszym doświadczeniu ochrania swoich umiłowanych i nie pozwala na próbę ponad możliwości.

Kościół przy różnych okazjach przywołuje modlitwę, w której prosi Boga, by zachował nas od nagłej i niespodziewanej śmierci, w której jesteśmy nieprzygotowani na spotkanie z Bogiem. Ponadto uczy nas modlitwy o dobrą śmierć, w której wytrwamy do końca przy Bogu, powierzając się Jego zbawczej Miłości.

Kolejny szesnastowieczny autor duchowy Wawrzyniec Scupoli, który mężnie i z pokorą przez całe życie również ofiarował swoje cierpienia, przywołuje w dziele „Walka duchowa” „cztery najbardziej niebezpieczne sposoby, w jakie nieprzyjaciel atakuje człowieka w godzinie śmierci”. Według Wawrzyńca są nimi: „pokusa odejścia od wiary, rozpacz, pycha oraz złudzenia i ukazania się złego w postaci światłości”. Jako lekarstwo na poszczególne sposoby działania złego podaje odpowiednie modlitwy. Przypomnijmy, iż nasza rodzima święta, Faustyna Kowalska, również uczyła, że modlitwa Koronką do Bożego Miłosierdzia jest najlepszą formą obrony przeciw działaniom złego w godzinie śmierci. Odwołam się do doświadczenia płynącego z duszpasterstwa. Kilkakrotnie towarzysząc chorym o takiej porze ich życia, widziałem, iż właśnie Koronka do Bożego Miłosierdzia staje się szczególną obroną przed złym, modlitwa ta odmawiana przez najbliższych niejako „wprowadza” umierających do Wieczności.

Pomoc kierownika duchowego

Święty Ignacy pisząc o pocieszeniu i strapieniu duchowym, przywołuje jeszcze jedną ważną radę. Nawrócenie człowieka dokonuje się na różnych płaszczyznach jego osobowości i domaga się wejścia w świat nieuporządkowanych przywiązań, uczuć. Jest on często jak gęsty las, przez który trudno przejść. Można się łatwo pogubić. Życie pokazuje, iż współczesny człowiek coraz bardziej brnie w wielość nieuporządkowanych relacji i oddala się od Boga. Coraz bardziej się gubi, nie będąc tego świadom. Nawracając się, człowiek doświadcza różnych stanów. Również dalsze kroczenie w mocy Ducha Świętego naznaczone jest różnymi doświadczeniami wewnętrznymi. Oprócz uważnej samoobserwacji, człowiekowi, zwłaszcza choremu, potrzebny jest według św. Ignacego przewodnik duchowy. Odwołując się do mądrości Kościoła oraz do własnego doświadczenia i wiedzy, kierownik duchowy może pomóc wierzącemu w rozeznaniu jego własnych wewnętrznych doświadczeń. Szukajmy więc owych pomocników w naszym życiu. Jedną z takich form pomocy jest korespondencja listowa i mailowa prowadzona przez pracowników Sekretariatu Apostolstwa Chorych. Na ile potrafimy, próbujemy towarzyszyć duchowo osobom piszącym listy. I choć owe towarzyszenie dokonuje się nie w bezpośrednim kontakcie, lecz na odległość, niejednokrotnie staje się dla obu stron miejscem duchowego wzrostu i umocnienia w wierze oraz jest wyrazem zwykłej, ludzkiej solidarności. Podobnie rzecz ma się podczas rekolekcji Apostolstwa Chorych, które w trzech terminach organizowane są w domach archidiecezji katowickiej. Ten kilkudniowy czas rekolekcji spędzony we wspólnocie, jest okazją do szczerych rozmów nie tylko z kapłanem, ale również z tymi, którzy nieraz przeżywają podobne duchowe stany i mogą stać się dla nas pomocnikami na drodze ku Bogu.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Z cyklu:, Miesięcznik, Numer archiwalny, Bartoszek Wojciech, 2017-nr-08, Modlitwy czas, Autorzy tekstów

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 24.04.2024