Ile Maryja ma na głowie?

Trudno policzyć i wymienić wszystkie koronacje Jasnogórskiej Ikony, bo na przestrzeni wieków były ich dziesiątki. Ale Matka Boża oprócz tych wszystkich spływających klejnotami koron, nosi na głowie te najbardziej wyjątkowe. I to one są najcenniejsze i najdroższe Jej Sercu – korony duchowe.

zdjęcie: KORONAMARYI.PL

2017-09-01

 

Dokładnie 300 lat temu, 8 września 1717 roku miała miejsce uroczystość koronacji Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej koronami papieża Klemensa XI. Była to pierwsza na świecie koronacja maryjnego wizerunku, której dokonano poza Rzymem. Na Jasną Górę przybyło wówczas ponad 200 tysięcy pielgrzymów.

Obecnie do tronu Królowej Polski każdego roku dociera blisko 5 milionów pielgrzymów z całego świata. Każdy przynosi Matce Bożej swoje intencje, najczęściej prośby. Ale wśród spraw przynoszonych Maryi nie brakuje także podziękowań, przyrzeczeń, postanowień, ofiar i nawróceń. Przekonałam się o tym w pewne lipcowe popołudnie, kiedy wchodząc w tłum pielgrzymów z dyktafonem, usłyszałam ich przejmujące świadectwa wiary.

Po co biegnie się do Mamy?

Jest sobota, 22 lipca tego roku. Sezon pielgrzymkowy w pełni. Na Jasną Górę raz po raz wchodzą kolejne rozśpiewane grupy. Dostrzegam głównie młode twarze, widzę całe rodziny. Są też chorzy, niepełnosprawni i starsi. Jedni na wózkach, inni o kulach, jeszcze inni wsparci o silne ramiona swoich „aniołów stróżów”. Przyglądam się z zachwytem i podziwem wszystkim naraz i każdemu z osobna. Urzeka mnie ich wiara. Chciałabym, aby moje serce było choć trochę podobne do serca któregoś z nich. Bezgłośnie proszę więc Maryję o wiarę – taką prostą, dziecięcą... W tym momencie podchodzi do mnie starszy pan i pyta o miejsce spowiedzi świętej. Wskazuję mu drogę. Po 15 minutach pan wraca do mnie i jakby nigdy nic, czule obejmuje mnie ramieniem. – Wiesz córciu, przyjechałem z daleka, zupełnie sam. Muszę załatwić z Panem Bogiem kilka spraw. Do Świętej Panienki też mam interes – mówi. Trochę onieśmielona, grzecznościowo pytam o to, skąd przyjechał. – Jestem spod Drawska Pomorskiego, jechałem z przesiadkami 2 dni. Dawno tutaj nie byłem. Jakoś się nie składało. Ale teraz przyjechałem, bo koniecznie muszę podziękować za moje dobre zdrowie i zdaną maturę wnuka. No i chcę też prosić, by on sam zechciał kiedyś tu przyjechać, bo na razie mu z Panem Bogiem nie po drodze. Rozmawiamy jeszcze krótką chwilę. Kiedy starszy mężczyzna w końcu odchodzi, próbuję sobie wyobrazić, jak bardzo kochające musi być jego serce, skoro gotów jest na takie poświęcenie. Ile musi być w nim wiary w Bożą dobroć i niezawodną opiekę Matki Bożej skoro jedzie 2 dni – pewnie w niewygodzie – by po prostu podziękować i prosić...

Spotykam też młodych małżonków z trójką dzieci. Jedno z nich wiozą na wózku inwalidzkim. Przedstawiam się i proszę o chwilę rozmowy. Zgadzają się krótko opowiedzieć o sobie. – Przyjechaliśmy z Piotrkowa. Nasza córka Paulinka urodziła się z niedowładem czterokończynowym. Potrafi poruszać się o kulach, ale kosztuje ją to wiele wysiłku. Intelektualnie rozwija się prawidłowo i jest bardzo radosnym dzieckiem. Cieszymy się, że jest z nami i nie wyobrażamy sobie życia bez niej. Dzięki Paulince i jej niepełnosprawności nasza rodzina zbliżyła się do siebie. Wszyscy się nią opiekujemy. Przyjechaliśmy do Matki Bożej z wieloma sprawami. Najbardziej chcemy prosić o zdrowie i siły, byśmy mogli jak najdłużej pomagać Paulince i pozostałej dwójce naszych dzieci, które są zupełnie zdrowe. Ale oprócz próśb mamy też specjalny podarunek dla Maryi. Kilka miesięcy temu postanowiliśmy z mężem, że codziennie będziemy wspólnie odmawiać jedną część Różańca, by dziękować za wszystkie otrzymane łaski i prosić o zgodę między nami. Udaje się nam, póki co, dotrzymać danego słowa. Nie zatrzymuję ich dłużej, bo spieszą się na Mszę świętą. Przy pożegnaniu mężczyzna obiecuje, że pomodlą się również za mnie. Jestem im wdzięczna i za modlitwę i za rozmowę. Ruszając dalej, zastanawiam się, czy przypadkiem niepełnosprawność Paulinki nie okazała się dla tych młodych małżonków największym błogosławieństwem życia... Dzięki chorobie córki zbliżyli się przecież do siebie, odkryli, co naprawdę jest w życiu ważne i zaczęli realizować nie swoje, a Boże plany. Znów proszę Maryję o dar wiary. Tym razem szczególnie na czas trudności i cierpień.

W rzece pielgrzymów płynącej do Jasnogórskiej Królowej jest także starsza, mocno pochylona kobieta. Obserwuję ją przez dłuższą chwilę, zanim decyduję się do niej podejść. Początkowo jest trochę nieufna, ale w końcu zdradza mi powód swojej obecności w tym miejscu. – Przyjeżdżam tutaj już od 20 lat. Obiecałam Matce Najświętszej, że jeśli uprosi u Boga ratunek dla małżeństwa mojej córki, to będę każdego roku modlić się przed Jej Cudownym Wizerunkiem w Częstochowie, dziękując za wszystkie otrzymane łaski. Pytam, czy było jej łatwo dotrzymać słowa danego przed laty Maryi, bo to przecież poważne zobowiązanie. – No łatwo nie było. Ale tylko jednego roku nie przyjechałam do Maryi. 6 lat temu miałam poważną operację serca i nie dałam rady dotrzeć tutaj o własnych siłach. Poza tym jednym razem, przyjeżdżam regularnie. Nie mogłabym postąpić inaczej. Słowo to słowo. Małżeństwo mojej córki przetrwało najtrudniejsze chwile, a był już nawet złożony pozew o rozwód. Maryja pomogła. Uprosiła u Boga ratunek dla rodziny. Jak więc mogłabym teraz zawieść? A wie pani, że czasem to i kilka razy w roku udaje mi się tutaj przyjechać! Zobaczymy, ile jeszcze sił wystarczy... Z wrażenia nie zapytałam nawet, skąd przyjechała. Ale sądząc po ilości siatek i rozmaitych zawiniątek – z bardzo daleka. Jakże prosta, a zarazem głęboka okazuje się być wiara tej kobiety! Ileż trzeba mieć w sercu miłości, by nie zważając na trudności, wiernie spełniać raz daną obietnicę. Kogo dzisiaj stać na coś takiego? Tym razem proszę Maryję o wiarę konsekwentną i wierną. Taką, która nie cofa się w obliczu wymagań.

Perły w koronie

Na skroniach Czarnej Madonny pierwsze korony były prawdopodobnie już wtedy, gdy książę Władysław Opolczyk w 1384 roku przekazywał Obraz paulinom. Potem Maryja otrzymywała korony jeszcze wielokrotnie. Na przykład w latach 30-tych XVII wieku złote korony dla Najświętszej Marii Panny i Dzieciątka ofiarował Władysław IV, a w 1670 roku Eleonora, księżniczka austriacka, z okazji zaślubin z królem Michałem Korybutem Wiśniowieckim, podarowała Pani Jasnogórskiej koronę i berło. Po jednej z kradzieży, nowe korony dla Maryi przekazał też w 1910 roku papież Pius X, a korony milenijne włożył na skronie Matki Bożej i Dzieciątka w 1966 roku Prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński.

Trudno policzyć i wymienić wszystkie koronacje Jasnogórskiej Ikony, bo na przestrzeni wieków były ich dziesiątki. Ale Matka Boża oprócz tych wszystkich spływających klejnotami koron, nosi na głowie te najbardziej wyjątkowe. I to one są najcenniejsze i najdroższe Jej Sercu – korony duchowe. Duchowe korony Matki Bożej utkane są nie z drogocennych kamieni oprawionych w złoto, ale z ludzkich modlitw, cierpień i czynów miłosierdzia świadczonych bliźniemu. Swoje miejsce w tych koronach ma każdy najmniejszy akt miłości i nawrócenia, każde cierpliwie znoszone cierpienie, nawet jeśli ukryte jest przed światem, każdy poryw serca, który owocuje przebaczeniem krzywd, każda modlitwa i sumiennie wykonana praca, każda dotrzymana obietnica i spełniona prośba. W duchowych koronach Maryi ukryte są wszystkie ludzkie prośby i dziękczynienia, nadzieje i rozpacze, łzy radości i bólu. Maryja jako najlepsza z matek bierze na siebie ciężary swoich dzieci, a wszystkie sprawy ludzkości wiernie zachowuje i rozważa w swoim Sercu.

Jestem pewna, że szczególne miejsce w Sercu Maryi zajął pielgrzym spod Drawska Pomorskiego, który pokonał setki kilometrów, by polecać Jej swojego wnuka. Małżeństwo z Piotrkowa z niepełnosprawną Paulinką, która mimo choroby nie przestaje się uśmiechać także znalazło schronienie w ramionach Jasnogórskiej Mamy. No i starsza kobieta, która wiernie spełnia raz daną obietnicę i co roku przybywa do Częstochowy, też zdołała się schronić w ramionach Czarnej Madonny. Wszyscy oni, ale i tysiące bezimiennych pielgrzymów, są jak perły w maryjnej koronie. Są jak skarby, z których piękna i bogactwa korzystają inni. Są jak filary podtrzymujące Kościół i jak źródło, z którego można zaczerpnąć w spiekocie życia.

Także Ty, który mężnie przyjmujesz krzyż choroby i swoje cierpienia składasz w ofierze za innych, łącząc się z męką Pana Jezusa, jesteś niczym perła w maryjnej koronie...

Jubileuszowy odpust

Do 8 września br. potrwają obchody Jubileuszu 300-lecia koronacji Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Do tego czasu, nawiedzając Jasnogórskie Sanktuarium, można zyskać jubileuszowy odpust. Z woli papieża Franciszka Penitencjaria Apostolska wydała stosowny dokument, stwierdzający możliwość uzyskania takiego odpustu dla siebie lub za dusze w czyśćcu cierpiące. Osoby starsze i chore, które ze względu na stan zdrowia i słabość wieku nie mogą nawiedzić Jasnej Góry osobiście, również mają możliwość zyskania odpustu jubileuszowego. Wystarczy, że – jak stwierdza dokument Penitencjarii – „ze szczerą intencją przed dowolnym wizerunkiem Matki Bożej odmówią przypisane modlitwy, ofiarując miłosiernemu Bogu przez Maryję swoje cierpienia i niedogodności własnego życia”. Modlitwy, które należy odmówić: Wyznanie wiary, Modlitwa Pańska, modlitwa w intencjach Ojca świętego, modlitwa za Ojczyznę oraz prośba o powołania zakonne i uświęcenie rodzin. Można również odmówić specjalną Modlitwę Jubileuszową (jej tekst znajduje się na ostatniej stronie okładki), która jest aktem zawierzenia się Maryi i uwielbieniem Trójcy Świętej.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2017-nr-09, Z cyklu:, Z bliska

nd pn wt śr cz pt sb

25

26

27

28

29

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

Dzisiaj: 29.03.2024