Między litością a współczuciem

Niezwykła scena dzisiejszej Ewangelii pokazuje Jezusa chyba najbardziej ludzkiego jak tylko to możliwe. Roniącego łzy i współczującego tym, którzy pozostają bez jedzenia, obarczeni chorobami i cierpieniami. Właśnie takiego Boga proponuje ludziom chrześcijaństwo.

2017-12-06

Mt 15,29-37

            Na kartach Pisma Świętego spotkamy różne oblicza Boga. Niekiedy srogiego, zagniewanego na ludzi, którzy odstępują od Jego przykazań, innymi razy ratującego Naród Wybrany z opresji. Te różne odsłony obrazu Boga wynikają z różnego rozwoju rozumienia wiary i spojrzenia na Niego w dziejach świata. Teologia (także ta w prostym wydaniu, rozumiana nie tylko jako naukowa refleksja, ale prosty, codzienny kontakt z Bogiem) rozwija się podobnie jak inne dziedziny życia. Warto o tym pamiętać, by nie pozostawać skostniałym – zamkniętym na nowe spojrzenie i rozumienie naszego Stwórcy, gdyż w ten sposób tworzą się sekty, a one zawsze przynoszą szkodę wewnątrz siebie jak i na zewnątrz. Kulminacyjnym opisem Bożej osobowości jest Ewangelia. W Jezusie Chrystusie najpełniej pokazuje nam prawdę o Bogu. Widzimy Go w ludzkiej postaci, ale z boskimi przymiotami. Niekiedy możemy dostrzec niezwykłe cuda, których dokonuje ratując ludzi, ale innym razem obserwujemy stanowczą, karcącą postawę, gdy poucza faryzeuszów, albo wygania kupców ze Świątyni. Ostatecznie zawsze jest dla człowieka i jego widzi na pierwszym miejscu, niekiedy nawet przed starym, anachronicznym i często nieaktualnym już prawem.

            Scena opisana dzisiaj, kiedy Chrystus lituje się nad biednymi ludźmi napawa optymizmem. Chcielibyśmy mieć blisko siebie osobę, która umie dostrzec potrzeby innych, zatrzymać się nie tylko nad ciągłym pędem w realizacji swoich zadań (nawet jeśli są one wartościowe) i zobaczyć biedę konkretnego, pojedynczego człowieka. Tylko wtedy można spełnić swoje powołanie do bycia dla innych. Takie podejście pozwala na zrozumienie drugiej osoby, niezaklasyfikowanie jej do jakiejś większej całościowej grupy, ale nadanie jej charakteru indywidualnego z całym bagażem jej doświadczeń. Zauważmy, że po raz kolejny Chrystus w ogóle nie wspomina o grzechach tych, którzy tam byli. One nie są żadnym problemem w tym, by pomagać drugiej osobie. Jakaż to wielka lekcja dla nas, by starać się, tak jak On, widzieć nędzę człowieka, a nie jego błędy, które może nie jeden raz doprowadziły do tej nędzy, by nie skupiać się na wszystkim tym co złe i niewłaściwe w innych. U każdego można znaleźć coś, co go w jakimś stopniu dyskryminuje.

Jeśli umiemy wznieść się ponad te wszystkie naleciałości wynikające z chęci bycia bardziej sprawiedliwymi niż Bóg, wtedy możemy prawdziwie współczuć. A to też trudne zadanie, bo współczucie, jak samo słowo wskazuje, polega na odczuciu tego, co ten człowiek aktualnie przeżywa. Jest próbą zastanowienia się nad tym, co dzieje się w jego życiu i może dostrzeżeniu jego żalu za błędy, które mogą być przyczyną złej sytuacji (chociaż nie zawsze muszą, przecież wielokrotnie ludzie cierpią nie będąc winnymi tego). W innym wypadku, bez wczucia się w cierpiącego, to zawsze będzie tania litość wynikając z chęci świętego spokoju, albo pokazania się przed innymi. Takiej postawy powinniśmy się wystrzegać i taki z pewnością nie był Jezus, Który umiał wczuć się w doświadczenie innych, dostrzec ich ból i zaradzić temu. Gdyby było inaczej to On – prawdziwy Bóg i człowiek nie przyszedłby na Ziemię i nie  stał się jednym z nas, aby pomóc nam wyzwolić się od wewnętrznego zła.

Autorzy tekstów, Ks. Wąchol Grzegorz, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 19.04.2024