Dramat Maryi

Ewangelię bardzo łatwo sprowadzić do przyjemnej, zwyczajnej opowiastki, która ładnie brzmi i wydaje się taka oczywista. Kiedy jednak zagłębimy się w to co przeżywali jej bohaterowie ukazuje się nam jako pełna napięcia i dramatu opowieść, gdzie nie wszystko jest taki miłe i zrozumiałe.

2017-12-20

II Rok czytań
Łk 1,26-38

            Przykładem powyższego stwierdzenia może być fragment rozważany dzisiaj. Być może to nawet swoiste apogeum niezrozumienia, zakłopotania i trudu w jakiej znajdują się ludzie, o których czytamy. Wczujmy się w rolę Maryi, która nagle dowiaduje się, że będzie matką, sama nie przyczyniając się do tego w żaden sposób. To odczucie, którego chyba nie da się w pełni zrozumieć i chyba, którego nikt nigdy nie przeżył, bo przecież rodzicem nie zostaje się bezwiednie. Ale to nie koniec, bo oto zjawia się u niej anioł i ogłasza, że dziecko, które będzie nosić w swoim łonie będzie Synem Bożym. Normalny człowiek uznałby, że doznaje jakiś halucynacji, albo zastanowiłby się czy to wszystko nie jest głębokim snem. A mino tego Maryja godzi się na plan, który powziął względem Niej i względem całej ludzkości Bóg. Sama Jej świadomość tego co się stanie to zaledwie niewielka część tego co jeszcze ją czeka. Zastanówmy się, jakie konsekwencje dla niej wypłynęły z podjęcia takiej decyzji. Przypatrzmy się oczyma otoczenia. Młoda dziewczyna w ciąży, nie wiadomo z kim, mówiąca, że to dziecko samego Boga… Dla mieszkańców Nazaretu wśród, których żyła Maryja, to z pewnością nienormalne i kompletnie niezrozumiałe. Z pewnością nie patrzyli na nią jak na pełną gotowości do poświecenia i wierną Bogu. Raczej jak na kobietę, która się nie szanuje i, która nawet nie umie racjonalnie wytłumaczyć czyje jest to dziecko, które nosi w sobie.

            Postawa Matki Bożej pokazuje, że rzeczywiście, tak jak później przypomniał to Jej syn, pójście za głosem Boga rodzi rozdarcie między ludźmi. Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej». (Łk 12,51–53). Tymi słowami Jezus podkreślił, że kto słucha Boga prędzej czy później popada w konflikt z innymi osobami, gdyż ludzie często myślą przede wszystkim o sobie, nie bywają skorzy do otwarcia się na przestrzeń duchową, a niekiedy lecząc swoje własne kompleksy wyżywają się na swoim otoczeniu. Maryja jest tego przykładem. Nie jest, tak jak nam się często wydaje, miłą słodką dziewczyną z żydowskiej wioski, która doznała wielkiego wyróżnienia i otwarła się na Bożą łaskę. Jest dojrzałą, mądra kobietą, której los nabiera dramaturgii, a sama bywa niezrozumiana i odrzucana, może nawet czasem potępiana, za to co wybrała.

            Dla nas lekcja jaka płynie z tego tekstu jest oczywista. Po pierwsze możemy odnaleźć w Matce Bożej kogoś, kto poświęcił bez reszty swoje życie Bogu i za to cierpi. Ale jednocześnie w efekcie tego wyboru dozna ogromnej chwały i zaszczytu świętości. To pocieszenie dla tych, którzy dzisiaj, tutaj na Ziemi są sponiewierani przez innych w jakikolwiek sposób, a którzy w tym wszystkim są blisko Boga. I po drugie, Maryja uczy nas, aby bardziej miłosiernie i litościwie patrzeć na tych, których życia, decyzji i działania nie możemy tak łatwo zrozumieć. Być może w ich świadomości kryje się coś istotnego, o czym dowiemy się dopiero w dalekiej przyszłości. Każdy ma swoją wartość i nie możemy mu jej odbierać. Dopiero wtedy kiedy spojrzymy na Ewangelię jako na księgę prawdziwych ludzkich dramatów, możemy odnaleźć w Niej jakieś osobiste przesłanie.

Autorzy tekstów, Ks. Wąchol Grzegorz, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 19.04.2024