Noworoczne postanowienia

Koniec roku zawsze stanowi dla nas zachętę, by spojrzeć na te dni, które są już za nami i dokonać pewnego podsumowania.

zdjęcie: pixabay.com

2018-01-01

W jakim stopniu zrealizowaliśmy nasze plany i postanowienia? Co możemy zaliczyć do osiągnięć i sukcesów? Co nam nie wyszło? Jakie problemy udało nam się rozwiązać? Z jakimi nierozwiązanymi sprawami wchodzimy w kolejny nowy rok? Za co możemy dziękować Bogu? Za co trzeba Go przeprosić?

Koniec roku to także okazja do uświadomienia sobie, że oto zakończyliśmy pewien etap życia i otwieramy nową kartę, mogąc rozpocząć wszystko od początku. Chyba dlatego właśnie w tych dniach podejmujemy postanowienia, wytyczamy sobie nowe cele, snujemy plany na przyszłość.

Tymczasem stara mądrość ludowa mówi, że jeśli chcemy rozbawić Pana Boga, to wystarczy Mu opowiedzieć o naszych planach. Co zabawnego jest w tym, że sobie planujemy życie? Dlaczego Pan Bóg miałby się z nas śmiać? Czy jest to coś złego? Nie – trzeba mieć plany, podejmować postanowienia, marzyć, bo to świadczy o naszym człowieczeństwie, tym różnimy się od zwierząt, które w swoim życiu kierują się wyłącznie instynktem. Ale w tym naszym planowaniu trzeba pozostać otwartym na to, co Pan Bóg dla nas zaplanował, czego dla nas pragnie, o czym marzy.

Pan Bóg nie chce naszego bólu, cierpienia – chce nas widzieć szczęśliwymi. Tyle tylko, że często nasze rozumienie „szczęścia” różni się od Bożego rozumienia. Wystarczy wsłuchać się w ewangeliczne Kazanie na górze, które rozpoczyna się słowami: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie…” (zob. Mt 5, 3-12a). Błogosławieni, czyli szczęśliwi: szczęśliwi ubodzy, szczęśliwi smutni, szczęśliwi cisi, szczęśliwi prześladowani… Dlaczego szczęśliwi? Bo będą pocieszeni, będą oglądać Boga, a ich nagroda wielka jest w niebie.

Kiedy patrzymy na żłóbek i znajdujące się w nim figury Maryi i Józefa, pochylonych nad Jezusem, uświadamiamy sobie szczególnie mocno ten paradoks Bożego rozumienia szczęścia. Po ludzku – nie mieli nic, byli zupełnie bezradni: nie mieli przyzwoitego schronienia, środków do życia, zabezpieczenia dla ich maleńkiego Dziecka. Nie mieli tego wszystkiego, co mogłoby im dać poczucie bezpieczeństwa. A jednak – mieli Skarb największy, mieli Jezusa. To On jest w centrum ich życia, to On stanowi jego sens, to On czyni ich szczęśliwymi. I – znowu paradoks – chociaż jest maleńki i bezbronny, to On decyduje o życiu Józefa i Maryi. Trudne do zastosowania w życiu? Nawet bardzo. Ale przecież, kiedy kogoś naprawdę mocno kochamy, to jesteśmy zdolni do największych poświęceń i wyrzeczeń.

Dlatego może tym razem wchodząc w kolejny nowy rok naszego życia, zamiast wielu postanowień warto powziąć jedno: w tym roku zaufam Bogu i poddam się Jego prowadzeniu.

Autorzy tekstów, S. Aleksandra, Najnowsze

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 25.04.2024