Dziękuję za osoby konsekrowane

Siostra Bartłomieja znała się na swojej robocie. Zaryzykuję stwierdzenie, że takiego porządku w parafialnym kościele i zakrystii, jak za jej czasów, nie było już nigdy potem. Najbardziej kochała liturgię i wszystko, co z nią związane – szaty liturgiczne, księgi, naczynia, świece, bieliznę ołtarzową.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2024-02-02

Przed laty, w mojej rodzinnej parafii posługiwała s. Bartłomieja, jadwiżanka. Była zakrystianką. Choć tak naprawdę powiedzieć o niej „zakrystianka”, to nic nie powiedzieć. Była kimś znacznie więcej. Pamiętam, że jako dziecko trochę się jej bałam. Miała surowy wyraz twarzy z wielką zmarszczką mimiczną na czole, zawsze nieskazitelnie wyprasowany habit i wysłużone czółenka na płaskich obcasach, które głośno stukały o kościelną posadzkę.

Jak okazało się po latach, nie tylko ja się jej bałam. Bali się jej księża, ministranci, a nawet organista. Dzisiaj wiem, że nie był to strach ale raczej rodzaj głębokiego szacunku i respektu przed jej autorytetem.

Siostra Bartłomieja znała się na swojej robocie. Zaryzykuję stwierdzenie, że takiego porządku w parafialnym kościele i zakrystii, jak za jej czasów, nie było już nigdy potem. Najbardziej kochała liturgię i wszystko, co z nią związane – szaty liturgiczne, księgi, naczynia, świece, bieliznę ołtarzową.

Kapłańskie alby, humerały i komże były sztywne od krochmalu i delikatnie pachniały mydłem „Bambino”, w którym ręcznie je prała. Obrusy ołtarzowe podzielone były na dwie kategorie – codzienne i świąteczne. Te pierwsze nie miały zdobień, zmieniane były co drugi dzień. Obrusy świąteczne natomiast zakończone były albo koronkami albo haftem richelieu. Leżały na ołtarzu od I Nieszporów niedzieli i uroczystości do końca świątecznego dnia. Korporały, puryfikaterze i ręczniczki były zmieniane codziennie. Siostra twierdziła bowiem, że Jezus Eucharystyczny musi mieć „czysto i godnie”. Nie do pomyślenia było więc, aby na jednym komplecie ołtarzowej bielizny odprawiono więcej niż trzy msze. Podczas prasowania, gdy myślała, że nikt jej nie widzi (ja czasem chowając się za drzwiami, widziałam) półgłosem śpiewała w oryginale „Tantum ergo Sacramentum” lub z pamięci recytowała niektóre wezwania Litanii eucharystycznej. Jej ulubionymi wezwaniami były: „Chlebie Żywy z nieba zstępujący, zmiłuj się nad nami” i „Od niegodnego pożywania Ciała i Krwi Twojej, zachowaj nas, Panie”. Wtedy oczywiście nie rozumiałam, co tak naprawdę działo się w małym pokoiku gospodarczym, przy desce do prasowania. Dzisiaj wiem, że to była głęboka modlitwa, która miała niejako „przygotować” kawałki białego materiału do kontaktu z Żywym Bogiem. Prosta pobożność s. Bartłomiei podpowiadała jej, że ona jako zakrystianka i zakonnica powinna modlitwą „poświęcić” przedmioty, które będą używane przy sprawowaniu Eucharystii. To jej „święcenie” miało zresztą miejsce nie tylko przy prasowaniu obrusów i bielizny ołtarzowej, ale także przy praniu i prasowaniu kapłańskich szat. Wówczas imiennie modliła się za kapłana, którego albą czy komżą akurat się zajmowała. Na własne oczy widziałam też, że całowała każdą uprasowaną liturgiczną rzecz zanim włożyła ją do szafy.

Dlaczego o tym wszystkim opowiadam? Bo dopiero dzisiaj – po wielu latach od tamtych wydarzeń – potrafię dostrzec i docenić świętość realizowaną w codzienności. Bo zaczynam rozumieć, że zażyła relacja z Panem Bogiem czasem skrywana jest za zasłoną zewnętrznej surowości i dyscypliny. Bo dociera do mnie, że z pewnością i dziś w wielu zakrystiach, kancelariach i kaplicach krzątają się podobne duchowe perły.

W Światowym Dniu Życia Konsekrowanego dziękuję Bogu za s. Bartłomieję oraz za inne spotkane w życiu święte zakonnice. Modlę się, by żywym Pan Bóg błogosławił, a zmarłe przyjął do Siebie na obiecane gody.

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Najnowsze, bieżące

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 27.04.2024