Nieśmy innym Miłość Jezusa

Ktoś, kto przyjął Chrystusa do swojego życia, kto mu ofiarował swoje „tak”, nie pragnie zatrzymać Go tylko dla siebie, lecz chce podzielić się Jego miłością z innymi.

zdjęcie: Fra Angelico, Nawiedzenie

2014-05-31

Łk 1,39-56

Moja mama, choć dla mnie była wzorem religijności, miała pewną małą słabość, której się wstydziła i którą próbowała pokonać. Od wczesnego dzieciństwa nie lubiła nabożeństw Drogi Krzyżowej. Dlaczego? Może dlatego, że kojarzyła je ze swoją bardzo surową babką, która zwykle, nie wiedzieć czemu, życzyła sobie, aby przez cały okres Wielkiego Postu najmłodsza wnuczka mieszkała z nią, i ani jej syn, ani tym bardziej synowa nie śmieli się temu sprzeciwić. Tak więc moja mama, która miała wówczas jakieś 4-5 lat, raz po raz sztorcowana przez wymagającą babcię, uczestniczyła w codziennych wówczas i bardzo długich nabożeństwach Drogi Krzyżowej, z których niewiele rozumiała, podczas gdy odciski na kolanach, powstałe od długiego klęczenia robiły się coraz głębsze i głębsze i z każdym dniem bardziej bolesne. Za to, jakby dla przeciwwagi, mama uwielbiała nabożeństwa majowe. To chyba po niej odziedziczyłam to upodobanie. Do dziś, za każdym razem, kiedy mogę uczestniczyć w nabożeństwie majowym czuję takie charakterystyczne, miłe drżenie w okolicy serca, zwłaszcza w chwili, kiedy rozlegają się pierwsze takty znanej mi „od zawsze” pieśni: Już się zbliżył miesiąc maj... Gdy byłam mała, nie bez znaczenia był także fakt, że zwykle piękna o tej porze pogoda wspaniale komponowała się z sakralnością tego miesiąca a ciepły, pachnący konwaliami wietrzyk zdawał się nieść już ze sobą obietnicę zbliżającego się lata. Dziś moje upodobanie ma już dojrzalsze uzasadnienie, ale i dziś, jak dawniej,  myślę z żalem, że to już ostatni dzień tego miesiąca, ostatnie nabożeństwo majowe i ostatnia w tym roku szansa, aby pokłonić się majowej Matce Bożej. Jedyną pociechą jest fakt, że maj zamyka, obchodzone dziś, jedno z najpiękniejszych a zarazem najbardziej „wychowawczych” świąt Maryjnych. Święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny.

Dlaczego twierdzę, że to święto „wychowawcze”? Zobaczcie sami. Maryja dopiero co poznała plan, jaki ma wobec niej Bóg. To plan zaiste niesłychany. Oto ją, skromną dziewczynę z Nazaretu, Stwórca Nieba i Ziemi, Ten co „rozprasza pyszniących się zamysłami serc swoich, strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych” postanawia uczynić Matką swojego Syna. To największa nowina wszechczasów! Maryja miałaby prawo osłupieć z lęku zmieszanego z dumą, miałaby prawo kontemplować ją całymi dniami, miałaby prawo dać sobie czas, na oswojenie siebie, swego narzeczonego i swoich bliskich z tą wieścią… Tymczasem, jak relacjonuje Ewangelista, usłyszawszy od Anioła, że także jej starsza krewna poczęła dziecko, „Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry”. Poszła do brzemiennej krewniaczki, aby jej usługiwać. Nawet Elżbiecie trudno było w to uwierzyć, więc witając Ją, zapytała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?”.

Nie musisz o to pytać, Elżbieto. Nie powinno Cię to dziwić. Ktoś, kto przyjął Chrystusa do swojego życia, kto mu ofiarował swoje „tak”, nie pragnie zatrzymać Go tylko dla siebie, lecz chce podzielić się Jego miłością z innymi.

Moja Mama całe swoje dorosłe  życie, właściwie od kiedy pamiętam, poświęciła służbie potrzebującym wsparcia bliźnim, pracując w parafialnym zespole charytatywnym. Jestem pewna, że nauczyła się tego w szkole Maryi, że to Ona była jej Mistrzynią i Nauczycielką.

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

5

11

12

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 17.05.2024