Miłość mierzona darem

Tylko kochając potrafimy należycie zadbać o Kościół. Bo tylko miłość otworzy nasze serca i oczy.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2014-08-11

II Rok czytań
Mt 17, 22-27

 

W czasach, gdy Jezus wraz ze swymi uczniami nauczając przemierzał miasta i wsie swej ziemskiej ojczyzny, zgodnie z obowiązującym prawem każdy wyznawca judaizmu musiał co roku składać podatek, tzw. „dwudrachmę” – czyli coś w rodzaju darowizny – na rzecz kultu religijnego. Darowizna ta w wysokości pól sykla od osoby stanowiła równowartość dwóch dni pracy i przeznaczana była na utrzymanie zarówno miejsca, przedmiotów, jak i ludzi pełniących służbę Bożą. Z tego podatku nie mógł czuć się zwolniony żaden przyznający się do judaizmu Żyd z wyjątkiem kapłanów, lewitów i pracujących w świątyni. Jezus jest nieco innego zdania, tłumaczy więc Piotrowi: „Szymonie, jak ci się zdaje? Od kogo królowie ziemscy pobierają daniny lub podatki? Od synów swoich czy od obcych?” Powiedział: „Od obcych”. Jezus mu rzekł: „A zatem synowie są wolni”.

Wolny od podatku na rzecz Bożego Domu jest tym bardziej Boży Syn – Jezus Chrystus, a mimo to mówi do Piotra: Żebyśmy jednak nie dali im powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i zarzuć wędkę! Weź pierwszą rybę, którą wyciągniesz, i otwórz jej pyszczek: znajdziesz statera. Weź go i daj im za Mnie i za siebie!” Sater odpowiada dokładnie kwocie podatku którą Piotr może złożyć za siebie i w imieniu Jezusa.

Na wielu portalach społecznościowych jednym z ulubionych tematów ludzi niechętnych Kościołowi są sprawy finansowe tegoż Kościoła. Najwięcej w tej kwestii do powiedzenia mają zazwyczaj osoby znające ten czy ów „skandal” finansowy Kościoła jedynie z przekazów medialnych i – jestem tego niemal pewna – ci, którzy pewnie nigdy „nie skalali się” wrzuceniem na kościelną tacę choćby przysłowiowego grosza. Uderzają za to w dzwony „świętego” oburzenia nie tylko przy okazji rzeczywistych nadużyć, ale i przy każdej medialnej plotce. Przy wtórze tych, którzy samych siebie określają mianem ateistów, pochylają się też „z troską” nad kondycją naszej wiary i Kościoła.

A może warto zdobyć się na odrobinę dobrej woli i poszukać prawdy? Może warto też uświadomić sobie, że jako wierzący w Boga powinniśmy poczuwać się do odpowiedzialności za świątynię, która jest Jego widzialnym Domem i miejscem naszego z Nim spotkania – modlitewnego i sakramentalnego? Mówi o tym piąte przykazanie kościelne, które brzmi: „Troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła”. Może więc zamiast zgodnie z własnymi, nie zawsze czystymi, intencjami przeinaczać sens wypowiedzi papieża Franciszka, który wyznał, że pragnie „Kościoła ubogiego”, warto uświadomić sobie, że „Ubogi Kościół nie oznacza niedbającego o pieniądze lub nieskutecznego w zarządzaniu nimi”, nie oznacza Kościoła z pustą kasą – jak przypomniał australijski kardynał George Pell, wybrany przez papieża do kierowania watykańskim Sekretariatem ds. Gospodarki. Kościół nie dysponujący pewnymi środkami finansowymi nie mógłby prowadzić swoich dzieł miłosierdzia i skutecznie pomagać potrzebującym, podobnie jak pozbawiony środków miłosierny Samarytanin nie byłby w stanie zapewnić opieki napadniętemu i pobitemu człowiekowi.

Pamiętajmy, że o ile moralnie złe byłoby nakładanie na wiernych jakichkolwiek obowiązkowych ciężarów przekraczających ich możliwości, o tyle nasza troska o Kościół i Boży Dom, wyrażana także poprzez wypływający z serca dar finansowy, jest naszą powinnością. Jednak naszym pierwszym „podatkiem” powinna być miłość. Tylko kochając potrafimy bowiem należycie zadbać o Kościół. Bo tylko miłość otworzy nasze serca i oczy. Wskaże nam również wszelkie potrzeby Kościoła i podpowie jak im zaradzać. Tylko miłość sprawi też, że poczujemy się nie „obcymi”, ale wolnymi dziećmi Boga. Wolnymi do dzielenia się miłością.

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

5

11

12

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 05.05.2024