Jan - nauczyciel wiary

Musiał bardzo kochać, aby uwierzyć już w tym momencie. To tak niewiele: tylko pusty grób, leżące płótna i poskładana chusta.

zdjęcie: blogspot.com

2014-12-27

I Rok czytań
J 20,2-8 

 

Ewangelia potrafi zaskakiwać. Zaledwie dwa dni temu przeżywaliśmy wraz z Maryją, Józefem i pasterzami radość betlejemskiej Nocy, kiedy to Słowo stało się Ciałem, aby zaraz kolejnego dnia towarzyszyć św. Szczepanowi w dramatycznej chwili jego ukamieniowania i narodzin dla Nieba. Tymczasem dzisiejsze czytania przenoszą nas do Grobu Chrystusa w momencie, kiedy przybył tam apostoł Piotr wraz z „drugim uczniem, którego Jezus miłował". Razem z nimi słyszymy słowa przerażonej i zdezorientowanej Marii Magdaleny: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono”.

Pierwszy zobaczył to ów drugi uczeń; był młodszy, szybciej dobiegł do grobu: „A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka”. To ostatecznie Piotr pierwszy wszedł „do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu”.Tylko Jego tam nie było - Jezusa...  Ani Jego ciała. Z szacunku dla Szymona Piotra dopiero wówczas odważył się wejść do grobu ów drugi uczeń. Ewangelista – św. Jan Apostoł, opisując tę scenę zanotował: „Ujrzał i uwierzył”. Trudno o krótsze zdanie i… o bardziej osobiste wyznanie. Bo ów „drugi uczeń” to właśnie św. Jan – umiłowany uczeń Jezusa, późniejszy ewangelista. Musiał bardzo kochać, aby uwierzyć już w tym momencie. To tak niewiele: tylko pusty grób, leżące płótna i poskładana chusta. Zanim Go zobaczył, zanim Nauczyciel wszedł mimo drzwi zamkniętych, zanim z nimi jadł. Jan – kolejny człowiek zawierzenia, kolejny nauczyciel wiary.

Jak przedtem Maryja, która zaufawszy słowom Anioła powiedziała swoje „fiat” na wszystko, czego miała doświadczyć: narażenie się na niesławę, noc narodzenia w chłodnej stajni, ucieczka do Egiptu, niełatwe życie z wszystkimi problemami ludzi ubogich, a potem najgorsze – męka i śmierć własnego Syna… Jak przedtem św Józef – który musiał uwierzyć w to, co po ludzku „nieprawdopodobne”, który musiał się wyrzec ziemskiej miłości swojej ukochanej, a w zamian zapewnić jej i Dziecku, które nie było jego dzieckiem – bezpieczne życie i ochronę, który nie pytał „dlaczego?” i „jakim prawem?”. Jak później Szczepan i wielu innych, aż po XXI wiek,  którzy dla Jezusa nie zawahali się oddać życia. To są właśnie ci „błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli".

Janie, któryś zobaczył tyko chusty, a mimo to uwierzył, pomóż mi zaufać słowom Ewangelii i odnaleźć Boga na jej stronicach, w małych i dużych cudach, które dzieją się w moim życiu i w ludziach, których On sam stawia na mojej drodze.  

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

5

11

12

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 17.05.2024