Pigularze i ich ochroniarze

Święto Kosmy i Damiana – prekursorów farmacji klinicznej, patronów aptekarzy i farmaceutów – trwa i trwać będzie tak długo, jak długo aptekarzom i farmaceutom starczy odwagi, by wyznać: „Jesteśmy chrześcijanami”.

zdjęcie: www.kdsz.pl

2013-09-26

Wbrew pozorom, tym brzmiącym trochę prześmiewczo tytułem nie miałam zamiaru dotknąć ani zranić uczuć aptekarzy ani tym bardziej obrazić ich świętych patronów:  Kosmy i Damiana. Wprost przeciwnie. Zgadzam się tu z moją nieżyjącą już ciocią, która uważała, że aptekarz to ktoś pomiędzy lekarzem a spowiednikiem i już choćby tylko z tego powodu zasługuje na wielki szacunek.

Kiedyś, dawno temu, moja nieco starsza koleżanka Nina, pracująca od kilku lat w aptece, zgodziła się zabrać mnie – wówczas maturzystkę – na swój nocny dyżur. Przyznam, że było to dla mnie nie lada przeżycie. Wyobrażałam sobie, że spędzimy pół nocy na pogaduchach w otoczeniu egzotycznie wyglądających słoików z nieznanymi miksturami, a drugą połowę prześpimy – wprawdzie niezbyt komfortowo – na skrzypiącym tapczanie na zapleczu. Nic z tych rzeczy.  Gdy tylko skończył się dzienny dyżur apteki, ruch z każdą godziną zaczął się wzmagać. W pewnym momencie byłam niemal pewna, że mieszkańców zwykle spokojnej, peryferyjnej dzielnicy Katowic, ani chybi musiała zaatakować jakaś dziwna zaraza. Nina już nawet nie zamykała okienka pomiędzy kolejnymi wizytami klientów. A to jakiś rozgorączkowany młody tata przybiegł pokazać termometr swojej kruszynki, na którym rtęć „podskoczyła”…  raptem do 36,8 stopni Celsjusza, chwilę później starsza pani „pilnie” potrzebowała maści na hemoroidy dla swojego męża a pewna mama „czegoś na pryszcze” dla swojej nastoletniej córki. Oczywiście zdarzały się też przypadki rzeczywiście wymagające natychmiastowej interwencji medycznej, ale przychodzili również ludzie, którzy potrzebowali zwykłej porady i to niekoniecznie medycznej czy obecności kogoś, kto zechce cierpliwie wysłuchać historii ich życia. Dobrze trafili. Nina miała prawdziwy dar słuchania. Miała też wiele cierpliwości a przy tym naprawdę sporą wiedzę. To były czasy, kiedy nie wystarczyło wyjąć z pięknie oświetlonej witrynki gotowy specyfik w postaci kolorowych kapsułek. Wiele leków sporządzało się na miejscu z „surowych” składników,  co dla aptekarza wiązało się z  olbrzymią odpowiedzialnością. Podobnie jak wielu innych farmaceutów, mojej koleżance dość często udawało się zdiagnozować pacjenta lepiej od niejednego specjalisty i poradzić mu, by zasugerował lekarzowi inny rodzaj terapii. Czasem trzeba było uspokoić rozhisteryzowanego chorego przed czekającą go operacją i dodać mu otuchy. Kogoś innego trzeba było pocieszyć po stracie bliskiego, a czasem po prostu… przytulić. Tak „pracuje” do dziś wielu aptekarzy. Pewnie dlatego – mimo powszechnego kryzysu autorytetów – ich profesja nadal cieszy się niesłabnącym zaufaniem społecznym.

Zapewne przyczynia się do tego wiele czynników. Jestem jednak pewna, że jednym z nich jest potężna protekcja ich świętych patronów. Potężna – bo podwójna! Nie przypadkiem świętym braciom – podobno bliźniakom – przypadła  tak odpowiedzialna rola. Opiekują się zresztą nie tylko aptekarzami i personelem farmaceutycznym, ale także lekarzami. Żyli w III wieku naszej ery. Niewiadomo dokładnie czy wywodzili się z Arabii czy z Syrii, ale mieszkali w Azji Mniejszej, w Egei na terenie Cylicji. Jak to często bywa z bliźniakami, obaj wykonywali ten sam zawód: zajmowali się leczeniem ludzi. Jako chrześcijanie uważali, że dary, które za darmo otrzymali od Stwórcy powinni jak najlepiej wykorzystać.  Leczyli zatem cierpiących nie oczekując w zamian żadnej zapłaty, zwłaszcza od ubogich. W ten sposób – dzięki świadectwu życia opartemu na Ewangelii – wielu swoich pacjentów pozyskali dla wspólnoty Kościoła i cieszyli się ogromnym szacunkiem i poważaniem wśród całej wspólnoty. Gdy za czasów Dioklecjana wybuchło prześladowanie chrześcijan, obaj bracia zostali uwięzieni i poddani okrutnym torturom: wrzucono ich do morza i w ogień, krzyżowano, kamienowano i przeszywano strzałami. Wszystkie te tortury z Bożą pomocą mężnie znieśli, pozostając nieugiętymi w swoich przekonaniach. W końcu, około 303 roku naszej ery, zostali ścięci w Cyrze (Kyrrhos) na terenie Syrii.

Na podstawie nielicznych źródeł a także ustnego przekazu wiadomo, że stojąc przed sądem, w obliczu czekających ich cierpień, postanowili odważnie wyznać: „Jesteśmy chrześcijanami”. Te dwa słowa miały ich kosztować życie, jednak nie wahali się ani chwili, aby zaświadczyć o swojej wierności Chrystusowi.  Dziś, kiedy ustawami sprzecznymi z Ewangelią i Bożymi Przykazaniami próbuje się gwałcić sumienia ludzi, których powołaniem jest służba życiu i zdrowiu każdego człowieka od chwili poczęcia aż do jego naturalnej śmierci, trzeba mieć nadzieję, że to wyznanie świętych Kosmy i Damiana „Jesteśmy chrześcijanami” wybrzmi na nowo. Trzeba też wierzyć, że aptekarze i farmaceuci nadal będą zasługiwali na społeczny szacunek i zaufanie.

Trzymam za nich kciuki. To w większości bardzo mężni ludzie. Kilku z nich znam osobiście. O wielu innych czytam lub słucham w środkach społecznego przekazu. Cieszą mnie ich działania zmierzające do przeciwstawienia się niegodziwym ustawom a także cześć, jaką żywią do swych świętych opiekunów. Jej wyrazem jest chociażby organizowany już od 10 lat Ogólnopolski Dzień Aptekarza przypadający 26 września, w dniu liturgicznego wspomnienia świętych Kosmy i Damiana. Tegoroczne oficjalne obchody, ze względów technicznych, rozpoczęły się już 18 września o godz. 12.00 Mszą Świętą odprawioną w Bazylice Świętego Krzyża w Warszawie. Jednak święto Kosmy i Damiana – prekursorów farmacji klinicznej, patronów aptekarzy i farmaceutów – trwa i trwać będzie tak długo, jak długo aptekarzom i farmaceutom starczy odwagi, by wyznać: „Jesteśmy chrześcijanami”.

MODLITWA FARMACEUTY

Wszechmogący Boże, Miłośniku życia,
Ty stworzyłeś człowieka na swój obraz i podobieństwo
i poddałeś mu cały świat.
Gdy człowiek popadł w niemoc grzechu
nie pozostawiłeś go samego,
lecz obiecałeś mu Zbawiciela.
Abyśmy życie mieli i mieli je w obfitości,
posłałeś na świat Swego Jedynego Syna,
aby leczył i pomagał chorym oraz cierpiącym.
Jezus Chrystus tak umiłował ludzi,
że oddał za nich swoje życie, abyśmy życie mieli.
Kościołowi zaś zostawił środki zbawienia, abyśmy nie pozostawali sami.
Panie Jezu Chryste, Ty powołałeś mnie, aby służyć człowiekowi,
troszczyć się o jego zdrowie, nieść ulgę w jego chorobie i cierpieniu.
Spraw by środki farmaceutyczne, które złożyłeś w moje ręce
były zawsze spożytkowanie dla dobra bliźniego.
Umocnij mnie w postanowieniu, by zawsze służyć człowiekowi
i otwierać się na jego potrzeby.
Daj mi siły w realizacji swojego powołania,
by nigdy nie szkodzić nikomu, ale zawsze służyć życiu i zdrowiu,
a przez to osiągnąć zbawienie.
Przez Chrystusa Pana Naszego.

Amen.

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Orędownicy dnia, Teksty polecane

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024