To nie koniec!

Jeśli uda nam się nie zasklepić w skorupie egoizmu i własnych doczesnych pragnień, to nagle zauważymy, że śmierć już nie przeraża, bo „stanie się bramą, która nas wprowadzi do Nieba”.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2013-11-28

Z doświadczeniem śmierci spotyka się każda ludzka istota. W miarę upływającego czasu coraz częściej stajemy w obliczu sytuacji, gdy przychodzi nam żegnać kogoś bliskiego i drogiego naszym sercom. Nagle zauważamy, że wokół coraz bardziej się wyludnia, za to przybywa miejsc, na których zostawiamy zapalony znicz i modlitwę, jako znak naszej pamięci o tych, którzy przeszli już do Wieczności. Aż w końcu nadejdzie taki moment, kiedy spojrzymy śmierci prosto w oczy. To będzie nasza śmierć.

W klimat kończącego się miesiąca doskonale wpisała się środowa audiencja Ojca Świętego, który kontynuując nauczanie związane z wyznaniem wiary chrześcijańskiej, rozważał problem błędnego postrzegania śmierci jako końca wszystkiego. Taki sposób patrzenia na śmierć własną czy też kogoś bliskiego może wywołać – i zwykle niestety tak się dzieje – uczucie przygnębienia a nawet przerażenia. O ile mogłoby to być zrozumiałe u ludzi wyznających światopogląd ateistyczny, o tyle zdumiewa w przypadku osób deklarujących wiarę w Jezusa i życie wieczne. Niebezpieczeństwo postrzegania śmierci jako końca wszystkiego rodzi się także wówczas, gdy żyjemy tylko dla siebie a celem naszego życia stają się wyłącznie sprawy doczesne. To nic innego jak ateizm praktyczny, coraz częściej obserwowany wśród ludzi oficjalnie deklarujących się, jako wierzący.

A przecież już sam instynkt podpowiada nam, że życie nie kończy się z chwilą śmierci. Dla chrześcijanina powinno być to oczywiste. Jezus zmartwychwstając, dał nam przecież pewność wiecznego życia. Tym samym żyjąc w zjednoczeniu z Chrystusem możemy „z nadzieją i spokojem stanąć w obliczu przejścia przez śmierć” – podkreślił papież Franciszek.

Często powtarzam, że moja Mama, w tygodniach poprzedzających jej śmierć, nauczyła mnie więcej, niż przez dziesiątki lat naszego wspólnego życia. Podobna myśl towarzyszyła chyba wielu świadkom odchodzenia Jana Pawła II – tak słabego fizycznie, tak wzruszająco bezbronnego a zarazem tak silnego zawierzeniem i nadzieją życia wiecznego, z ufnością składającego swe życie w kochające dłonie Ojca.

Spróbujmy wziąć sobie do serca zachętę, jaką pod koniec swojej katechezy, skierował do nas papież Franciszek. Prosił, byśmy zadbali o dobre przygotowanie się na własną śmierć, „będąc blisko Jezusa, który jest obecny w najsłabszych i najbardziej potrzebujących”. Wyjaśnił, że „ten, kto praktykuje miłosierdzie, nie obawia się śmierci, bo patrzy jej w oczy w ranach braci i ją przezwycięża miłością Jezusa Chrystusa”.

Otwórzmy się zatem na tych, którzy żyją obok nas, na ich potrzeby, na ich duchową i materialną biedę. Jeśli uda nam się nie zasklepić w skorupie egoizmu i własnych doczesnych pragnień, to nagle zauważymy, że śmierć już nie przeraża, bo „stanie się bramą, która nas wprowadzi do nieba”.

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Teksty polecane

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024