Kochać tych, którzy nie są kochani
Nazwa ich choroby stała się synonimem używanym na określanie ludzi odrzuconych, wykluczonych, czy z jakiegoś powodu – wyklętych. Trędowaci! Dziś jest ich święto.
2014-01-26
Słów "trąd, "trędowaci" często używamy, gdy chcemy w sposób dobitny wyrazić, że coś, np. jakieś zjawisko społeczne, jest czymś najgorszym, z czym człowiek może mieć do czynienia.Trąd – inaczej lepra lub choroba Hansena – to jedna z najstarszych znanych ludzkości chorób zakaźnych. Odniesienia do niej znajdujemy w wielu starożytnych źródłach. O ludziach dotkniętych tą chorobą często pisze też Biblia. Długo nie znano jej pochodzenia, przyczyn ani sposobów zapobiegania. Mycobacterium leprae odkrył – dopiero w 1873 r. – norweski naukowiec Armauer Hansen. Okazało się, że chorobę tę wywołują bakterie bardzo przypominające prątki gruźlicy. Stwierdzono również, że częstotliwość jej występowania ma związek ze skrajnym ubóstwem i złymi warunkami higienicznymi.
Choć dziś, w przypadku wczesnego wykrycia, trąd jest niemal całkowicie wyleczalny, a nowe przypadki zachorowania mieszczą się w liczbie „zaledwie” 200-250 tys. zachorowań w skali roku, trąd nadal budzi grozę. Choć kilkanaście milionów chorych na trąd zostało wyleczonych, a liczba 200 tys w porównaniu z milionami chorych na trąd w dawniejszych czasach nie brzmi już tak dramatyczne, trzeba pamiętać, że dotyczy ona ludzkich istnień, z których każde jest tak samo cenne. Te 200 tys. przypadków rocznie oznacza w istocie grubo ponad ćwierć miliona chorujących na świecie, i to tylko w tych miejscach, do których łatwo dotrzeć, by to sprawdzić. Niektórzy szacują, ze takich chorych jest na świecie dużo więcej, bo nawet ok. 3 miliony. Nie zapominajmy, że za każdym człowiekiem, który miał nieszczęście znaleźć się w tej liczbie stoi ludzka tragedia. Dlaczego? U ludzi chorujących na trąd występują coraz bardziej rozprzestrzeniające się zmiany na skórze i błonie śluzowej. Powoli zniszczeniu ulega skóra, mięśnie i kości. Jednak ta okrutna choroba nie tylko niszczy – i to w przerażający sposób – ciało człowieka. Kiedyś chorych na trąd izolowano w specjalnych koloniach, byli traktowani byli jakby byli martwi, nie wolno im było utrzymywać kontaktów z bliskimi, nie mogli zakładać rodzin, a tych, którzy już byli w związkach małżeńskich, zmuszano do ich zerwania. Dziś – choć już nie w tak drastyczny sposób – trąd nadal rozdziela bliskich, skazuje na odosobnienie, zerwanie więzi społecznych i odrzucenie (bywa, że nawet po wyleczeniu).
Dlatego, chociaż w naszym kraju w naszych czasach nie są znane przypadki zachorowania na tę chorobę, nie wolno nam zapominać o ludziach cierpiących na nią w innych miejscach na świecie, dziś głównie w Azji i w Afryce. Temu między innymi służy 61. Światowy Dzień Trędowatych, który dziś obchodzimy. W jego obchody włącza się także Kościół katolicki, który położył wielkie zasługi zarówno w walce z tą chorobą, jak i w pomocy świadczonej osobom chorym na trąd oraz wyleczonych, lecz okaleczonym przez trąd ludziom. Wiele organizacji aktywnie włączających się w to dzieło nosi imię Francuza - Raoula Follereau. Ten Sługa Boży całą swą życiową energię poświęcił na ratowanie trędowatych. To on uczył, że każdy człowiek potrzebujący naszej pomocy, to wysłannik samego Chrystusa, który chce nas, ludzi uważających się za zdrowych, wyleczyć z nikczemności, egoizmu i obojętności. To on wierzył, że możliwa jest „powszechna epidemia miłości” i to on, w tym duchu, upominał się wobec Organizacji Narodów Zjednoczonych o ustanowienie Światowego Dnia Trędowatych.
Może nie wszyscy możemy być Raoulem Follereau czy Ojcem Beyzymem. Może nie wszyscy możemy dziełu pomocy dla trędowatych poświęcić tyle, co liczni misjonarze i misjonarki, lekarze i pielęgniarki. Ci, którzy mają na to środki, mogą wspomóc ich dzieło ofiarą materialną. Wszyscy jednak możemy im ofiarować nasze modlitewne wsparcie. To potężna pomoc, zwłaszcza, jeśli jest wzmocniona darem własnych cierpień składanych Bogu w tych intencjach. Możemy także postarać się, aby nikt w naszym najbliższym otoczeniu nie poczuł się nigdy "trędowaty".
MODLITWA ZA UBOGICH ŚWIATA (Raoul Follereau)
Panie, naucz nas nie kochać już jedynie samych siebie
i nie zadowalać się tylko tym, że kochamy naszych bliskich.
Panie, naucz nas myśleć wyłącznie o bliźnich i kochać przede wszystkim tych, którzy nie są kochani.
Panie, spraw, aby bolało nas cierpienie innych.
Daj nam łaskę zrozumienia, że w każdej minucie naszego życia, naszego szczęśliwego życia, nad którym Ty sam czuwasz
tysiące istot ludzkich, twoich dzieci, umiera z głodu i zimna, chociaż na to nie zasłużyły…
Panie, ulituj się nad wszystkimi ubogimi świata.
Ulituj się nad trędowatymi, do których tak często uśmiechałeś się, gdy chodziłeś po ziemi,
nad milionami trędowatych, którzy wyciągają ku Twojemu Miłosierdziu dłonie bez palców, ręce bez dłoni…
I wybacz nam, że na zbyt długi czas zostawiliśmy ich samym sobie, powodowani haniebnym strachem…
Panie, nie pozwól, abyśmy potrafili być szczęśliwi sami.
Spraw, aby dotykała nas nędza panująca na świecie i uwolnij nas od nas samych,
… jeśli taka jest Twoja wola.
(wykorzystano informacje KAI)