Jezus obecny w cierpiącym człowieku
11 lutego – w Światowym Dniu Chorego – o godz. 9.00 na terenie Domu Pomocy Społecznej im. Jana Pawła II w Gorzycach zainaugurowano obchody XX-lecia działalności Domu. Konferencję dla personelu opiekującego się mieszkańcami Domu Pomocy Społecznej wygłosił ks. Wojciech Bartoszek – krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych. Jej treść możesz poznać na naszej stronie.
2014-02-11
W 2014 roku mija dwadzieścia lat od rozpoczęcia działalności Domu Pomocy Społecznej im. bł. Jana Pawła II. Został on utworzony 28 stycznia 1994 roku, a pierwszego mieszkańca przyjęto 1 października 1994 roku. 27 czerwca 1997 roku poświęcona została kaplica pod wezwaniem św. Franciszka z Asyżu. W kaplicy umieszczono relikwie św. Franciszka, które przywiozła z Asyżu delegacja pracowników Domu. W 2008 roku z inicjatywy mieszkańców Domowi zostało nadane imię Papieża Jana Pawła II. Uroczystość nadania imienia odbyła się 16 października 2008 roku. Kiedy patrona Domu ogłoszono błogosławionym nie mogło zabraknąć jego relikwii. Relikwie błogosławionego Jana Pawła II do kaplicy wprowadził ks. Arcybiskup Damian Zimoń 6 lipca 2011 roku. To fragment papieskich szat zakrwawionych podczas zamachu 13 maja 1981 roku. Ciekawostką jest fakt, że Dom Pomocy Społecznej w Gorzycach, jako pierwsza instytucja w Polsce, otrzymał relikwie bł. Jana Pawła II po jego beatyfikacji. Mieszkańcy Domu ufundowali obraz Jana Pawła II, który znajduje się w kaplicy. Codziennie odprawiana jest tu Msza Święta oraz okolicznościowe nabożeństwa. Mieszkańcy Domu mają też możliwość uczestniczenia w pielgrzymkach, spotkaniach z okazji Dnia Chorego, spotkaniach z poezją i piosenką religijną. W razie wewnętrznej potrzeby każdy mieszkaniec Domu może zwrócić się do księdza kapelana, by poprosić go o osobistą rozmowę. Na terenie Domu działa też prężnie apostolat Maryjny prowadzony przez samych mieszkańców.
W harmonogram uroczystości związanych z obchodami XX-lecia działalności Domu Pomocy Społecznej wpisał się inaugurujący je XXII Światowy Dzień Chorego. Podczas obchodów tego Dnia, które miały miejsce 11 lutego, odprawiona została uroczysta Msza Święta dla mieszkańców i pracowników Domu. Ksiądz Wojciech Bartoszek – krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych wygłosił również konferencję dla personelu opiekującego się mieszkańcami Domu.
Poza Światowym Dniem Chorego, w jubileuszowym dla Domu Pomocy Społecznej roku, planowanych jest też wiele wydarzeń o charakterze kulturalno-oświatowym i naukowym. Centralna uroczystość będzie miała miejsce 16 października. Wśród zaproszonych gości będzie Ksiądz Kardynał Stanisław Dziwisz oraz Ksiądz Arcybiskup Wiktor Skworc - Metropolita Katowicki
Konferencja wygłoszona 11 lutego 2014 r. dla personelu Domu Pomocy Społecznej
Obecność Jezusa w cierpiącym człowieku
Kluczem do dobrego zrozumienia posługi wobec osób chorych i starszych wiekiem są słowa z początku Orędzia Ojca Świętego na obchodzony dzisiaj Światowy Dzień Chorego. Są to słowa skierowane bezpośrednio do chorych: „Kościół dostrzega w was, drodzy chorzy, szczególną obecność cierpiącego Chrystusa”. Ta duchowa, nie sakramentalna obecność jest podstawowa dla właściwego zrozumienia posługi wobec chorych.
Ojciec święty nieraz potwierdził te słowa świadectwem wrażliwości swojego serca. Świat obiegły niedawno zdjęcia, na których widzieliśmy papieża przytulającego do swojego serca 53-letniego mieszkańca Vicenzy. Włoch ten choruje na nerwiakowłókniakowatość, chorobę powodującą powstanie swędzących i krwawiących podskórnych guzków na całym ciele. Na zdjęciu można było dostrzec mocno zniekształconą twarz chorego. Po tym szczególnym geście miłości Ojca Świętego, Włoch ten dał następujące świadectwo: „Miałem wrażenie, jakby ubyło mi 10 lat, jakby ktoś zdjął ze mnie ciężar. Czuję się silniejszy i szczęśliwszy. Czuję, że mogę iść przed siebie, bo Pan mnie chroni”.
Postawmy sobie pytanie: Czy jest we mnie wiara, iż w chorym mieszka szczególnie Chrystus?
Hasłem tegorocznego Światowego Dnia Chorego są słowa: „Wiara i miłość. «My także winniśmy oddać nasze życie za braci»”. Myślę, iż powyższe słowa można tak sparafrazować: z wiary rodzi się miłość. Z wiary rozumianej jako głęboka, wrażliwa i stała więź z Chrystusem, jako przylgnięcie mojego serca do Serca Pana Jezusa, rodzi konkretna postawa miłości, rozumianej jako służba.
Nagroda za służbę choremu
Co jest nagrodą w tej służbie? Nie tylko jest to praca, za którą otrzymujemy konkretne wynagrodzenie, co jest jak najbardziej słuszne i wynika z realizowania w życiu osobistym i społeczeństwie cnoty sprawiedliwości.
Nasza misja jest także i przede wszystkim służbą, powołaniem. O nagrodzie za tę służbę pięknie powiedział Ojciec Święty Franciszek w tegorocznym Orędziu na ŚDCh: „Kiedy wielkoduszne oddanie innym staje się stylem naszego działania, robimy miejsce dla Serca Chrystusa i zostajemy przez Nie ogrzani, a tym samym przyczyniamy się do nadejścia Królestwa Bożego”. Ojciec Święty mówi o ogrzaniu przez Serce Pana Jezusa naszego serca, czyli o konkretnej łasce, którą otrzymujemy od Chrystusa.
Konieczne jest w tej drodze pogłębione życie duchowe, które przejawia się w regularnym przyjmowaniu sakramentów, w wydłużonej modlitwie oraz w kierownictwie duchowym. Chodzi o stały i pogłębiony kontakt z Panem Jezusem, o wsłuchiwanie się w Niego, o szukanie Jego woli w najdrobniejszych szczegółach życia – służby choremu.
Taka duchowość prowadzi do wrażliwości serca…
Oziębłość…
Przeciwieństwem wrażliwości jest oziębłość, zatwardziałość, nieczułość serca na potrzeby bliźniego, i tym samym na Boga. Pan Jezus nieraz wypominał to; i to nie tylko faryzeuszom, ale także i swoim uczniom. Mówił im nieraz o największej chorobie duchowej, która może dopaść i dopada Jego uczniów; to choroba porównywalna z zawałem serca: zatwardziałość. W języku greckim, oryginalnym, pojęcie to jest oddane poprzez sclerocardia, co dosłownie można przetłumaczyć jako „niepamięć serca”. Serce zapomina o tym, co Bóg dla mnie, dla nas uczynił. Konsekwencją tego stanu jest rutyna, przyzwyczajenie, pójście w same tylko procedury…
Znamienne były słowa papieża Franciszka, które kiedyś na Mszy świętej dla ogrodników i śmieciarzy wypowiedział: „Jeśli nasze serce jest zamknięte, to możemy mieć w rękach kamienie, aby rzucać je na innych. Jeśli natomiast mamy wiarę w otwartym sercu, możemy wraz z innymi budować miłość”.
Wieczernik szkołą miłości
Pan Jezus uczy nas tego całe życie, podobnie jak prowadził apostołów. To jest szkoła, w której jako chrześcijanie wszyscy wspólnie się uczymy: lekarze, pielęgniarki, salowe, duszpasterze, rodzina chorego, wolontariusze. Uczymy się miłości, i to od najlepszego Nauczyciela – od Chrystusa.
Kilka lat temu dotarło to do mnie w sposób wyrazisty. Było to podczas Mszy świętej Wieczerzy Pańskiej, w Wielki Czwartek, w bazylice Sacré Coeur w Paryżu. Po homilii biskup pomocniczy Paryża poprosił nas kapłanów koncelebrujących Mszę świętą, w większości obcokrajowców, abyśmy usiedli przed ołtarzem. Jak do tej pory obrzęd obmycia stóp znany mi był z drugiej strony, od strony prowadzącego. Tym razem role zamieniły się. To biskup przepasał się, wziął miednicę i zaczął obmywać nam stopy. Dodam tylko, iż byliśmy na to nieprzygotowani. Na zakończenie każdemu z nas ucałował stopy. Pomyślałem wówczas: „jeśli Ty Jezu tak bardzo uniżyłeś się, tak bardzo mnie kochasz, zrób ze mną, co chcesz”. Od tamtej pory często byłem niewierny tym zobowiązującym mnie słowom, które w sercu wypowiedziałem. Pamiętam jednak, iż to doświadczenie na trwałe wyryło się w sercu.
Znamienne są słowa, które Jezus wypowiedział do uczniów podczas pamiętnego wydarzenia w Wieczerniku: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie «Nauczycielem» i «Panem» i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować” (J 13, 12-17). Jezus uczy, iż prawdziwą władzą jest służba, zwłaszcza wobec najuboższych, najsłabszych i najmniejszych, bo On w nich szczególnie mieszka.
Podziękowanie za służbę chorym
Jest to droga ukryta; używając współczesnego określenia „niemedialna”. I dlatego, iż jest „niemedialna” wymaga od nas wytrwałości, często naznaczonej krzyżem w życiu posługujących. Pragnę z serca podziękować Wam za tę cichą i ukrytą dla oczu ludzkich służbę; zaznaczam, dla „oczu ludzkich”, bo Bóg wszystko widzi. Służba chorym, starszym wiekiem, zarówno ta czysto ludzka, jak i ta duchowa mają wielkie znaczenie. Ona może zrodzić i często rodzi szczególne powołanie w sercu osoby starszej, niepełnosprawnej, czy też chorej, powołanie do ofiarowania cierpienia, przez co sami chorzy mogą przyprowadzić inne osoby do Pana Jezusa.
Apostolstwo chorych
Jedną z osób, która w taki sposób poprowadziła wiele osób do Pana Jezusa, była współcześnie żyjąca Włoszka, bł. Chiara Badano, należąca do wspólnoty Ruchu Focolari. Założycielka Ruchu Focolari, Chiara Lubich nazwała ją „Luce”, tj. „Światło”. Aby zdecydować się na drogę apostołowania poprzez ofiarę cierpienia potrzebowała 30 min. Tyle trwała jej duchowa walka, gdy w wieku siedemnastu lat, po usłyszeniu diagnozy lekarskiej „nowotwór kości” (choroby będącej w bardzo zaawansowanej fazie) powiedziała Panu Jezusowi: „Dla Ciebie Jezu, jeśli Ty chcesz, ja również tego pragnę”. Jej duchowa postawa pełna męstwa podczas ciężkiej choroby przyciągnęła do Jezusa bardzo wiele ludzi, którzy nawracali się przy jej łóżku.
Apostolstwo chorych rodzi się z duszpasterstwa, z towarzyszenia chorym
Chciałbym Was poprosić o rozszerzanie duchowości Apostolstwa Chorych, czyli o konkretne prośby skierowane do osób chorych, o modlitwę i o ofiarę cierpienia za Kościół święty. Gdy odchodziła kilkanaście lat temu moja mama (do szpitala poszła pod koniec grudnia, zmarła 19 marca), ofiarowała swoje cierpienia za wiele osób, m.in. za mojego brata oraz za mnie. Do dzisiaj dzięki łasce Boga, jesteśmy księżmi. Ona nam to wyprosiła.
Potrzeba duchowego budulca naszego społeczeństwa, Kościoła. Tym budulcem jest modlitwa i cierpienie ofiarowane przez chorych.
Widzieli to również pracownicy służby zdrowia z Watykanu, którzy towarzyszyli odchodzącemu Janowi Pawłowi II. Abp. Krajewski, nowy jałmużnik Ojca Świętego Franciszka takie dał świadectwo o bł. Janie Pawle II, które wygłosił dla księży przebywających na studiach w Collegium w Rzymie:
„Idąc za Jezusem, stawał się coraz bardziej eucharystyczny – to znaczy nie-widzialny, a równocześnie ukazywał tyle miłości i dobroci” – mówił abp. Krajewski. „Dotykałem się Papieża za życia (przez długich siedem lat), ale także wtedy, kiedy Jego dusza odłączyła się od ciała (…). Do obowiązków ceremoniarzy należy także zajmowanie się ciałem papieża. Czyniłem to przez długie dziewięć dni, czyli do czasu pogrzebu. Tę troskę, ze zrozumiałych powodów, abp Marini powierzył właśnie mnie.
Jana Pawła II ubierałem wraz z trzema pielęgniarzami. To byli Włosi, wysokiej klasy specjaliści medyczni intensywnej opieki. Choć minęła już ponad godzina od chwili śmierci, cały czas rozmawiali z Papieżem jak z Ojcem. Zanim wykonali jakikolwiek ruch, całowali Go w rękę, w policzek, w czoło… Całowali zakładając Mu skarpety, koszulę, sutannę… Głaskali, dotykali – tak jak czyni się to wobec najbliższych członków rodziny. To były najprawdziwsze ucałowanie relikwii. Zachowanie tych świeckich pracowników Watykanu było nie tylko okazaniem szacunku i synowskiego oddania zmarłemu Papieżowi. Dla mnie to był początek kultu, zapowiedź beatyfikacji. Może dlatego nigdy nie dałem się ponieść modlitewnym wezwaniom o rychłą beatyfikację, bo ja już w niej uczestniczyłem”.