Cierpiący w śląskim sanktuarium Matki Bożej z Lourdes
Kończy się XXII Światowy Dzień Chorego. Jeszcze przez kilka dni, tu i ówdzie świętować będziemy rozmaite uroczystości związane z jego obchodami. Dla większości z nas, obecnych w kościele w Rudzie Śląskiej-Kochłowicach, a także w wielu innych miejscach w Polsce i na całym świecie, nie kończy się jednak czas niesienia krzyża.
2014-02-12
Niewielki kochłowicki kościółek z daleka przyciąga uwagę. Pewnie przyczynia się do tego biel tynku wzmocniona oświetleniem i najbliższe otoczenie przystrojone flagami. W jego tle majaczą dwie wieże położonego nieopodal parafialnego kościoła pw. Trójcy Przenajświętszej. Dziś swoje święto ma jednak jego mniejszy, za to starszy „brat”, któremu od 110 lat patronuje Matka Boża z Lourdes. Bo właśnie 11 lutego wspominamy Maryję, która objawiła się młodziutkiej Bernadetcie w dalekich Pirenejach. Stary kościółek ma także inne powody do świętowania. Pięć lat temu doceniono kult, jakim wierni od dziesiątek lat otaczali to miejsce i przyznano mu godność sanktuarium. Od tej pory to szczególne miejsce przyciąga jeszcze większe rzesze ludzi, szukających ratunku i pocieszenia u lourdzkiej Uzdrowicielki. Czy mogłoby ich tu zabraknąć w tak szczególnym czasie, jak Światowy Dzień Chorego?
Klęczę przed Jezusem wystawionym na ołtarzu w Najświętszym Sakramencie. Okalające go prezbiterium to kamienna grota do złudzenia przypominająca tamtą, w Lourdes. W jej zagłębieniu figura Maryi tak samo czule „spogląda” na powoli zapełniający się kościół. Nawet woń topiącego się wosku z licznych lampioników zapalanych rękami pielgrzymów przywołuje wspomnienia z miejsca objawień Maryi.
O godzinie 17.00 kościółek jest tak pełny, że ciągle dochodzący ludzie muszą już pozostać na zewnątrz. Rozlegają się pierwsze wezwania Litanii do Matki Bożej z Lourdes, a po niej rozbrzmiewają piękne akordy Maryjnej pieśni „Po górach, dolinach rozlega się dzwon...”. Jakiś niepełnosprawny chłopak próbuje naśladować dźwięki, wydobywające się z ust siedzących obok. To nic, że niewyraźnie – Maryja z pewnością zrozumie. Po litanii kapłan rozpoczyna Różaniec. Po pierwszej dziesiątce figura Maryi zamknięta w szklanej szkatule, niesiona przez kilku kapłanów, powoli opuszcza sanktuarium. Wierni z zapalonymi świecami w uroczystej procesji zaniosą ją do kościoła parafialnego, aby towarzyszyła im podczas Uczty Eucharystycznej. Jakaś starsza kobieta z trudem opiera się na inwalidzkiej lasce. Drugą ręką przygarnia tulącą się do niej postać małej dziewczynki – wnuczki, może prawnuczki. Na zapaloną świecę zabrakło już dłoni. Matka Boża z pewnością się nie pogniewa. Bolesne tajemnice Różańca to historia naszego Zbawiciela ale zapewne także historia tej kobiety i tak wielu spośród kroczących obok mnie w procesyjnym orszaku.
Chór i orkiestra górnicza intonują pieśń na powitanie Maryi wprowadzanej do parafialnego kościoła w znaku jej figury. Najbliższe miejsca przy ołtarzu zajmuje niepełnosprawna młodzież w towarzystwie zakonnic, które tu dziś z nimi przybyły. Nie brakuje też osób niepełnosprawnych na wózkach inwalidzkich. Na tej Uczcie są dziś najważniejszymi gośćmi. Powie o tym w słowach powitania Ksiądz Proboszcz Jerzy Lisczyk, podkreślając jak blisko każdego człowieka chorego jest nasz cierpiący Zbawiciel i Jego Matka. Podczas homilii przewodniczący uroczystościom wikariusz biskupi ks. Marek Szkudło przypomina, że powinniśmy się skupić na chorych a nie na chorobie. Za papieżem Franciszkiem przywołuje zaś słowa Pisma Świętego mówiące o tym, że jesteśmy zobowiązani, by „oddać życie za braci”. Podkreśla też rolę, jaką mają do spełnienia współcześni miłosierni samarytanie, którzy towarzysząc człowiekowi choremu w istocie towarzyszą samemu Chrystusowi. To jest owo „oddawanie życia za braci”, to przez ich ofiarną służbę Bóg staje się bliski człowiekowi choremu.
Po homilii Ksiądz Proboszcz zachęca, aby skorzystać ze szczególnych łask, jakich Chrystus pragnie udzielać cierpiącym w Sakramencie Namaszczenia Chorych. Odpowiadając na jego wezwanie wierni w skupieniu, z wyciągniętymi przed siebie dłońmi podchodzą do ołtarza. Niemal wszystkie ławki pustoszeją, a ja nagle uświadamiam sobie, że wszyscy jesteśmy tu na swoim miejscu, nawet ja. Bo chyba każdy z uczestników tej Eucharystii potrzebuje umocnienia na swej mniej lub bardziej bolesnej, krzyżowej drodze. Siedzący w pobliżu młody człowiek na wózku inwalidzkim usilnie wpatruje się w zdobiącą jeden z filarów Pietę. Mam wrażenie, jakby szukał pocieszenia i umocnienia także u Tej, której ramiona tak czule tulą do serca martwe Ciało Syna.
Uroczysta suma odpustowa powoli dobiega końca. Kończy się także XXII Światowy Dzień Chorego. Jeszcze przez kilka dni, tu i ówdzie świętować będziemy rozmaite uroczystości związane z jego obchodami. Dla większości z nas, obecnych w kościele w Rudzie Śląskiej-Kochłowicach, a także w wielu innych miejscach w Polsce i na całym świecie, nie kończy się jednak czas niesienia krzyża. To trudna droga także dla miłosiernych samarytan, tych, którzy towarzyszą chorym. Z tym większą wdzięcznością przyjmujemy fakt bliskości Chrystusa, której jesteśmy tak bardzo świadomi zwłaszcza podczas błogosławieństwa lourdzkiego Najświętszym Sakramentem. Jezus jest tu naprawdę! Żywy i prawdziwy! Oby nie zapomnieli o tym ci, którzy na co dzień niosą swój krzyż choroby duszy i ciała, ani ci, którzy im na tej krzyżowej drodze towarzyszą.