Współczucie Boga
W Sakramencie Namaszczenia Chorych „obecny jest Sam Pan Jezus, który bierze nas za rękę, obdarzając jakby pieszczotą i przypomina nam, że teraz do Niego należymy i że nic – nawet zło i śmierć – nie może nas nigdy odłączyć od Niego”.
2014-02-26
Kiedyś, kiedy byłam jeszcze niemal o połowę młodsza, zaprzyjaźniłam się z pewną starszą Panią. Na pierwszy rzut oka wydawała się osobą dość trudną i zamkniętą w sobie. Mówiono o niej, że choć potrzebuje pomocy, robi wszystko, aby odstraszyć od siebie ludzi, którzy próbują jej pomóc. Ta opinia o niej okazała się niesprawiedliwa a przynajmniej grubo przesadzona. Po bliższym poznaniu nie miałam wątpliwości, że Pani Anna jest wrażliwą kobietą o gołębim sercu, która jednak z jakiegoś powodu postanowiła przywdziewać na użytek świata bardzo „nietwarzowe” maski. Na szczęście z wielu z nich stopniowo rezygnowała. Zrezygnowała też z niektórych swoich mniejszych i większych „dziwactw". Poza dwoma. Do końca żywiła żal do Pana Boga, że „tak młodo zabrał jej męża, takiego wspaniałego człowieka” i nie pomagały moje tłumaczenia, że bądź co bądź pan Jan przeżył swoje 77 lat wspaniałego życia. Drugie było nieco innego rodzaju. Nie pozwoliła mi nigdy poprosić kapłana – ani z Komunią Świetą, ani z Namaszczeniem Chorych, „bo sąsiedzi zobaczą i będą się cieszyć, że umieram” – tłumaczyła.
Podczas środowej audiencji dla pielgrzymów, którzy bardzo licznie przybyli na Plac św. Piotra, mimo powtarzanych przez media niekorzystnych dla Wiecznego Miasta prognoz meteorologicznych, papież Franciszek skierował do nich słowa bardzo istotne zwłaszcza dla ludzi chorych, cierpiących, starszych oraz dla tych, którzy się nimi opiekują. Dotyczyły one właśnie sakramentu Namaszczenia Chorych, z którym wiąże się wiele błędnych stereotypów myślowych. Przed tymi, którzy cierpią Papież odsłonił jedną z najważniejszych wartości tego Sakramentu, o której często zdajemy się zapominać. Przypomniał, że Sakrament Namaszczenia Chorych „pozwala nam namacalnie dotknąć współczucia Boga”.
Z pewnością wielu z nas pamięta czasy, gdy był on nazywany „ostatnim namaszczeniem”, i konsekwentnie pojmowano go jako duchową pociechę w bezpośredniej bliskości śmierci. Oczywiście trudno przecenić i tę wartość sakramentu Namaszczenia Chorych, ale takie zawężone pojmowanie nie pozwala w pełni spojrzeć na doświadczenie choroby i cierpienia w perspektywie Bożego miłosierdzia i... współczucia.
Ojciec Świety powołał się na ewangeliczny obraz Miłosiernego Samarytanina, odsłania on bowiem tajemnicę sakramentu Namaszczenia Chorych. Jest więc ów miłosierny Samarytanin, uosabiający Jezusa, który w osobie kapłana pochyla się nad chorym i cierpiącym człowiekiem. Jest olej, którym Samarytanin zalał rany cierpiącego. Przypomina ten olej, który kapłani święcą w każdy Wielki Czwartek po to, aby można go było później używać do namaszczania ludzi chorych, starszych i umierających. Jest i wino, będące obrazem sakramentalnego bogactwa Kościoła zrodzonego z miłości i łaski Chrystusa. No i jest gospoda, której Samarytanin powierzył starania o chorego wędrowca, na czas swojej nieobecności. Tę gospodę, czy raczej jej właściciela, papież Franciszek utożsamia ze wspólnotą chrześcijańską, której każdy z nas, ochrzczonych, jest członkiem – z Kościołem. To zatem staraniom każdego z nas Jezus powierza ludzi cierpiących na ciele i na duszy. Czy zdajemy sobie sprawę, jak wielka odpowiedzialność kryje sie w tym nakazie? Jezus poucza nas, tak jak niegdyś swoich uczniów, aby „tak jak On szczególnie miłowali chorych i cierpiących i przekazał im zdolność i zadanie, by nadal udzielali w Jego imię i według Jego serca ulgę i pokój, poprzez specjalną łaskę tego sakramentu”.
Dlatego tak ważna jest zachęta papieża. Chodzi bowiem o to, aby człowiek, który cierpi wiedział, że w tych chwilach szczególnie dla siebie trudnych nie jest sam, ponieważ przybywa do niego Sam Jezus, aby „podnieść chorego na duchu, obdarzyć nowymi siłami, nadzieją, żeby jemu pomóc, ale także aby odpuścić mu grzechy”.
„Ale największa pociecha – powiedział papież na zakończenie swojej katechezy – wypływa z faktu, że w sakramencie obecny jest sam Pan Jezus, który bierze nas za rękę, obdarzając jakby pieszczotą i przypomina nam, że teraz do Niego należymy i że nic - nawet zło i śmierć – nie może nas nigdy odłączyć od Niego”.
Za papieżem Franciszkiem i my zachęcamy: Nie bójmy sie tego sakramentu. To nie jest sakrament zmarłych lecz żywych. Wzywajmy kapłana, by naszych bliskich chorych i starszych, nie pozbawiać tej Bożej pieszczoty i pociechy, która pomoże im przyjmować cierpienie z poddaniem się woli Bożej, ale także leczy ciało i duszę.
(Wykorzystano informację Krajowej Agencji Informacyjnej)