Papież „żywych kamieni”
„Bez krzyża nie jesteśmy prawdziwymi uczniami Chrystusa. Tylko wyznając Jezusa Ukrzyżowanego jesteśmy Kościołem” – powiedział dzień po swoim wyborze Papież Franciszek, z którym od roku uczymy się na nowo odkrywać tę prawdę.
2014-03-12
Rok temu, 13 marca w Kościele rzymskokatolickim, nieco zaskoczonym pierwszą w dziejach abdykacją papieską, rozpoczął się kolejny pontyfikat. Choć następca Benedykta XVI od pierwszej chwili urzekł wszystkich swoją spontanicznością, szczerym uśmiechem, a także tym, że przyjął imię jednego z najbardziej umiłowanych świętych, to jednak dla większości z nas stanowił zagadkę, którą uczyliśmy się odkrywać przez każdy z kolejnych 365 dni.
Wyznawać Chrystusa ukrzyżowanego
Przypominam sobie pierwszą Mszę Papieża Franciszka, odprawioną w Kaplicy Sykstyńskiej zaraz następnego ranka, w towarzystwie kardynałów, którzy wybrali go Następcą św. Piotra. Podczas zaimprowizowanej homilii Ojciec Święty nie przemawiał z tronu, lecz jak zwykły ksiądz – zza stojącej obok ołtarza ambony. Moją uwagę zwróciły wówczas słowa, na których nie skupiły się media tak zwanego głównego nurtu, które jednak – jak mi się wydaje – są kluczowe dla tego pontyfikatu. Papież wskazywał, że trzeba podążać przez życie w obecności Boga, jak Abraham; budować Kościół z „żywych kamieni”, którymi jesteśmy, zjednoczeni przez Ducha Świętego; i wyznawać Chrystusa. Bez tego – jak zauważył Papież – bylibyśmy tylko „pobożną organizacją pozarządową”. Powiedział także, że bez krzyża nie jesteśmy prawdziwymi uczniami Chrystusa. Tylko wyznając Jezusa Ukrzyżowanego jesteśmy Kościołem.
Pomyślałam wówczas, że te słowa nowego Papieża dobrze rokują nie tylko dla Kościoła, ale i dla całego świata, który zdaje się zmierzać w przeciwnym kierunku. No cóż – Krzyż nigdy nie był wygodny; zwykle jest za ciężki, ugniata, każe się pochylić, nieraz naraża na dotkliwy upadek, na pobrudzenie i zranienia. Ale bez wyznawania Chrystusa ukrzyżowanego Kościół nie może istnieć. Cywilizacja, dla której krzyż staje się coraz większym „znakiem sprzeciwu” i wstydliwym balastem, staje się coraz mniej cywilizowana. Człowiek, który w krzyżu dostrzega tylko narzędzie hańby, lub co gorsze, stara się krzyża w ogóle nie zauważać, w końcu traci swą „ludzką twarz” i wszelką wrażliwość na cudze cierpienie.
Świadczyć o słowach i gestach
Kolejne dni, tygodnie i miesiące potwierdzały moją intuicję, a Papież Franciszek z właściwą sobie prostotą przekonywał najbardziej zatwardziałych cyników, że jego słowa to nie slogany bez pokrycia, zaś gesty ojcowskiej i braterskiej miłości to nie rezultat szkoleń jakiegoś genialnego specjalisty od wizerunku. Za tymi słowami i gestami stanął autentyczny człowiek, który kocha Ewangelię, próbuje nią żyć, a radością płynącą z Dobrej Nowiny usiłuje zarazić każdego z nas: począwszy od najbardziej ponurego kardynała a na człowieku dźwigającym najcięższe brzemię choroby i cierpienia kończąc.
Słowa i czyny Papieża Franciszka sprawiały, że lawinowo rosła liczba przydomków, którymi zaczęto go obdarzać: papież ubogich, obrońca życia i rodziny, papież dobroci i czułości, papież cierpiących, ojciec żyjących na peryferiach, papież emigrantów, uchodźców i wykluczonych, głosiciel pokoju i obrońca wydziedziczonych, papież zwykłych ludzi… I co ciekawe, wszystkie one tylko potwierdzają rzeczywistość a wraz z upływem czasu ta niezwykła litania wcale nie traci na swej aktualności. Dzięki niezwykłej osobowości Papieża Franciszka lepiej usłyszano także to, czego dla świata i Kościoła pragnęli już jego wielcy poprzednicy: bł. Jan XXIII, Paweł VI, bł. Jan Paweł II i Benedykt XVI. Świat usłyszał także i to rozpaczliwe pragnienie: „Och, jakże bardzo chciałbym Kościoła ubogiego i dla ubogich” – które Papież Franciszek wyraził podczas spotkania z dziennikarzami.
Nie bać się dobroci i czułości
Pamiętam, jak wraz z Ojcem Świętym poruszyła nas wieść o katastrofie promu wiozącego emigrantów, a za pośrednictwem rozmaitych instytucji charytatywnych próbujemy go naśladować, spiesząc z pomocą ofiarom rozmaitych kataklizmów. Kiedy na początku swego pontyfikatu Papież Franciszek wypowiadał słowa: „Nie powinniśmy bać się dobroci ani też czułości!”, tylko przeczuwaliśmy, że wypowiada je dobry Ojciec, który pragnie z taką właśnie czułością opiekować się ludem Bożym i akceptować każdego człowieka. Dziś mamy na to szereg dowodów. Już podczas Mszy inaugurującej ten pontyfikat honorowe miejsca zajęli zaproszeni przez Papieża mieszkańcy slumsów, a na papieską Mszę w Domu św. Marty często zapraszani są śmieciarze, ogrodnicy i bezdomni. Papież uczy, że Caritas to nie tylko piękne słowo, ale że ma ono być „czułością Kościoła względem swego ludu, czułością Matki Kościoła względem swoich dzieci”. Dlatego tak niestrudzenie odwiedza szpitale, przytułki, więzienia. Spotyka się z chorymi dziećmi, odwiedza młodocianych przestępców, z czułością całuje chorych, nawet tych, od których inni odwracają wzrok, uspokaja ich, że „skarga przed Bogiem z powodu doznawanych cierpień nie jest grzechem, lecz modlitwą serca, docierającą do Pana”. Zdrowych uczy zaś jak dziś być miłosiernym Samarytaninem dla wszystkich potrzebujących, cierpiących, uzależnionych, słabych. Trzeba ich wszystkich po prostu „wziąć w objęcia. Wszyscy musimy się nauczyć brania w objęcia, jak to zrobił św. Franciszek” – tłumaczy Papież.
Radośnie głosić Ewangelię
Ojciec Święty pragnie, aby Dobra Nowina o zbawieniu dotarła wszędzie: „do każdego domu, każdej rodziny, zwłaszcza tam, gdzie jest najwięcej cierpienia, do szpitali, do więzień…”. Pragnie także, aby tę Dobrą Nowinę zanosili ludziom posłańcy radośni – bo to przecież najradośniejsza nowina świata. Stąd nie jest przypadkiem, że pierwsza adhortacja Papieża Franciszka otrzymała tytuł: „Radość Ewangelii”. Tą radością Ojciec Święty próbuje zarazić wszystkich członków Kościoła, podkreślając z mocą, że wszyscy zostaliśmy wezwani do ewangelizacji. Zachęca również do świadczenia radości chrześcijańskiej także pośród cierpień a jednocześnie przestrzega przed ciągłym narzekaniem.
Nie lękać się
Dzięki osobie obecnego Papieża z nową mocą zabrzmiało pokrzepiające wezwanie bł. Jana Pawła II: „Nie lękajcie się”, które Papież Franciszek lubi powtarzać. On również apeluje do nas nieustannie: „Nie możemy bać się bycia chrześcijanami i życia jak chrześcijanie!”. Prosi też, abyśmy „nie wstydzili się żyć tym skandalem krzyża”.
Wzorem Jana Pawła II, obecny Papież wielkie nadzieje wiąże z młodym pokoleniem. To do nich woła: „Wychodźcie na zewnątrz, idźcie!” wierząc, że swym entuzjazmem i radością opartą na Ewangelii zdołają zbliżyć do Chrystusa innych. Duży nacisk kładzie także na dialog międzypokoleniowy, podkreślając jak ważny jest szacunek dla osób starszych i jak wiele dzięki swojej mądrości i doświadczeniu mogą oni dać światu i Kościołowi. Wszystkich zaś przekonuje: „Uczmy się «tracić» życie dla Chrystusa zgodnie z logiką daru i poświęcenia. Z Chrystusem niczego nie tracimy!”.
Pozwolę sobie na koniec przywołać fragment jednej z homilii wygłoszonych przez Papieża Franciszka podczas ubiegłorocznych Światowych Dni Młodzieży:
„Starożytna tradycja Kościoła rzymskiego mówi, że apostoł Piotr, opuszczając miasto, by uciec przed prześladowaniami Nerona, ujrzał Jezusa idącego w przeciwnym kierunku i zdziwiony zapytał: „Panie, dokąd idziesz?". Jezus odpowiedział: „Idę do Rzymu, by mnie ponownie ukrzyżowano”. W tym momencie Piotr zrozumiał, że powinien odważnie iść za Panem aż do końca, a przede wszystkim zrozumiał, że nigdy nie był sam na swej drodze. Był z nim zawsze ten Jezus, który umiłował go aż po śmierć. Oto Jezus ze Swym krzyżem przemierza nasze drogi i bierze na Siebie nasze lęki, nasze problemy, nasze cierpienia, nawet te najgłębsze. Przez krzyż Jezus łączy się z milczeniem ofiar przemocy, które nie mogą już wołać, zwłaszcza niewinnych i bezbronnych. Przez krzyż Jezus łączy się z rodzinami, które zmagają się z trudnościami, które opłakują tragiczną stratę swoich dzieci (...) Przez krzyż Jezus jednoczy się ze wszystkimi ludźmi cierpiącymi głód w świecie, który pozwala sobie na luksus wyrzucania każdego dnia ton żywności. Przez krzyż Jezus łączy się z wieloma matkami i ojcami, którzy cierpią patrząc na własne dzieci, ofiary sztucznych rajów, takich jak narkotyki. Przez krzyż Jezus jednoczy się z tymi, którzy są prześladowani z powodu religii, poglądów lub po prostu z powodu koloru skóry. Przez krzyż Jezus jednoczy się z wielu młodymi ludźmi, którzy utracili zaufanie do instytucji politycznych, ponieważ widzą egoizm i korupcję, czy też stracili wiarę w Kościół, a nawet w Boga z powodu braku konsekwencji chrześcijan i sług Ewangelii. Jak bardzo Jezus cierpi z powodu naszego braku konsekwencji! W krzyżu Chrystusa jest cierpienie, ludzki grzech, w tym i nasz, a On przyjmuje wszystko z otwartymi ramionami, bierze na Siebie nasze krzyże i mówi nam: Odwagi! Nie niesiesz ich sam! Niosę je wraz z tobą, a Ja pokonałem śmierć i przyszedłem, aby dać ci nadzieję, aby dać ci życie (por. J 3, 16)”.
Liczę, że te słowa będą w naszym sercu, kiedy poprzez modlitwę i ofiarowanie cierpienia będziemy towarzyszyli Ojcu Świętemu w następnych miesiącach i latach jego posługi „żywym kamieniom”, jakimi wszyscy jesteśmy. Wierzę, że jego przykład nauczy nas, że także ode mnie i od Ciebie zależy ostateczny kształt Kościoła, który wspólnie tworzymy. Niech Matka Boska Fatimska, której zawierzony został ten pontyfikat, nieustannie wspiera Swoją opieką Papieża Franciszka i towarzyszy naszym dobrym wysiłkom odmiany życia.