Spojrzeć na życie „oczyma Boga”

Przyjmując rodzące się dziecko chore na Zespół Downa, opiekując się chorym na Alzheimera rodzicem, towarzysząc osłabionemu przez wiek sąsiadowi przyjmujemy miłość Chrystusa objawianą w cierpiącym.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2014-08-11

(Homilia wygłoszona podczas Mszy Świetych w kościele św. Wawrzyńca w Chorzowie, 10 sierpnia 2014 roku)

Siostry i bracia

Stawiamy sobie nieraz pytania: dlaczego Pan Bóg dopuścił do choroby nowotworowej żony?, dlaczego mąż miał udar mózgu?, dlaczego dziecko poczęło się z Zespołem Downa?, dlaczego żona/mąż cierpi na bezpłodność?, dlaczego postępując w wieku tracimy pamięć, stając się jak dziecko, całkowicie zależni od innych? Te pytania, jak i wiele im podobnych, stawiamy sobie, gdy zmagamy się ze swoim cierpieniem, czy też gdy towarzyszymy cierpiącym. Pytanie skierowane do Boga „dlaczego człowiek cierpi?” nieraz przekształca się w inne, jeszcze trudniejsze: „czy Ty Boże istniejesz?”

Gdy byłem wikariuszem w Waszej parafii, tych pytań nie stawiałem sobie tak wyraźnie jak dzisiaj, odkąd prowadzę Apostolstwo Chorych. W tamtym czasie nie spodziewałem się, iż jedna z Parafianek, pani dr Barbara Kopczyńska, mieszkająca ówcześnie na terenie parafii św. Wawrzyńca, stanie się ważną osobą wprowadzającą mnie w świat cierpiących. Od niej, jak i od innych pracowników służby zdrowia uczę się patrzeć na świat, zwłaszcza świat ludzi cierpiących „oczyma Bożymi”.

„Oczy Boga” widzą głębiej; „oczy tego świata” zatrzymują się na tym co jest powierzchowne, nieraz piękne – ale tylko na powierzchni. „Dobrze widzi sie tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu” – mówi w „Małym Księciu” lis do bohatera. Ucząc się patrzeć „oczyma Boga” można dostrzec coś więcej niż widzimy gołym okiem w wychudzonej 94-letniej Chorzowiance. Jej ręce z nabrzmiałymi żyłami wyglądają jak mapa rzek i dorzeczy. Spotkałem ją w szpitalu na Murckach. Z roli kapelana, „ojca duchowego”, którego kobieta całuje po dłoniach, bo przyniosłem jej Ciało Chrystusa, stałem się uczniem zasłuchanym w jej mądrość życiową.

Patrzeć na świat „oczyma Boga” to droga wiary. Wiary, której obce są zasiedzenie i rutyna. Można przyrównać ją do źródlanej wody, wartko płynącej. Jest życiodajna dla otaczającego środowiska. Bijące źródło może być wiekowe, ale wciąż świeże. W przeciwieństwie do wody stojącej – nieraz młodej – symbolizującej zasiedzenie i rutynę; z czasem woda stojąca staje się niezdatna do picia, trująca. Mała woda płynąca stale może wyrzeźbić w skale o wiele więcej niż krótkotrwały, rwący potok, który wszystko wokół zalewa.

Droga formowania siebie w świetle Słowa Boga jest długa i żmudna. Słowo Boże rzeźbi skałę naszego serca. Nie są jej obce kryzysy. Są one wręcz konieczne. Przechodząc przez nie z Chrystusem, poszerzamy nie tyle zasobność portfela, co pogłębiamy serce. Jeśli jesteśmy na tej drodze, to uczymy się do końca. Uczą się małżonkowie we wzajemnych relacjach, uczą się rodzice wychowując dzieci, uczą się kapłani głosząc Słowo, uczą się wreszcie lekarze lecząc oraz chorzy powierzając się ich opiece.

Uczyli się tego bohaterowie dzisiejszej Liturgii Słowa: Eliasz i św. Piotr. Pierwszy z nich, wielki prorok, zniechęcony, w depresji, znalazł schronienie w grocie na Górze Horeb. Żył Słowem Boga na co dzień, nie bał się je głosić w najtrudniejszych chwilach. Pozostał sam; przeciw niemu stanęła potężna królowa Izebel; musiał uchodzić, by nie wpaść w jej ręce. Uchwycił się Boga resztkami swojej wiary.

Podobnie tonący Piotr by nie pogrążyć się w otchłaniach wzburzonego morza chwyta się Jezusowej ręki jako ostatniej deski ratunku. Piotrowe „ratuj mnie Panie” jest wyrazem Jego wiary przechodzącej przez kryzys. Jezus prowadząc nas, podobnie jak Piotra, rozbija skałę rutyny naszego serca i próbuje naszą wiarę. W obliczu cierpienia, podobnie jak pierwszy z apostołów, zmagamy się z lękiem; jego konsekwencją jest pogłębiająca się samotność. Tonąc można rzucić się w objęcia innej kobiety/ innego mężczyzny, topiąc żal w alkoholu lub w innych używkach. Można pozostać sam na sam z cierpieniem pogrążając się w ciemnościach; można też otworzyć się na przychodzącego Boga. Jego przyjście jest jak „szmer łagodnego powiewu” kontrastujący z gwałtowną wichurą, trzęsieniem ziemi i niszczącym pożarem.

„Trzęsieniem ziemi” w życiu młodej matki może być diagnoza lekarska, gdy dowiaduje się, iż jej poczęte dziecko ma Zespół Downa lub inną poważną wadę rozwojową. W świetle prawa cywilnego obowiązującego w Polsce, któremu słusznie sprzeciwił się prof. Bogdan Chazan, może to dziecko usunąć. Taką „gwałtowną wichurą” dla dzieci prowadzących aktywne życie zawodowe może być diagnoza lekarska informująca, iż ich matka postępując w latach choruje na Alzheimera. Dzięki Bogu polskie prawo cywilne nie dopuszcza eutanazji. Przeżywając cierpienia można uciec od nich, można także zmierzyć się z nimi: spojrzeć na nie „oczyma Boga”, spojrzeć z Bogiem.

Uczy nas tego patron kościoła – św. Wawrzyniec, który w obliczu prześladowania nie uląkł się. Spojrzał na Kościół, na jego skarby „oczyma Boga”: jako diakonowi powierzone zostały mu dobra materialne, które ówczesna władza cywilna chciała zagarnąć dla siebie i dobra duchowe – ubodzy, którym rozdał majątek kościelny. Pytany przez wysłanników cesarza o majątek kościelny wskazał na ubogich. Zginął śmiercią męczeńską.

Ubogim, osobom niepełnosprawnym, odrzuconym przez społeczeństwo oddał swoje życie kanadyjski działacz Jean Vanier. Założył międzynarodową wspólnotę osób niepełnosprawnych: Arka, która świętuje w tym roku 50 lat od założenia. Uczy, iż każdy człowiek, także niepełnosprawny jest darem dla społeczeństwa, dla Kościoła. Dzięki niemu społeczeństwo staje się cywilizacją miłości, życia, nie zaś cywilizacją śmierci, gdzie słabszy, chory musi odejść, nie ma prawa do życia.

Przyjmując rodzące się dziecko chore na Zespół Downa, opiekując się chorym na Alzheimera rodzicem, towarzysząc osłabionemu przez wiek sąsiadowi przyjmujemy miłość Chrystusa objawianą w cierpiącym. Zaś człowiek chory odkrywając sens swojego cierpienia, wraz z Chrystusem może ofiarować je za Kościół, za swoją rodzinę, za misjonarzy. Przez to poprowadzi nie tylko siebie, ale także innych do zbawienia; to będzie jego apostolstwo, Apostolstwo Chorych.

Bartoszek Wojciech, Autorzy tekstów, Teksty polecane

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024