– Z Eucharystii, z modlitwy czerpała swoją siłę i moc, twierdząc, że nikt z nas nie żyje tylko dla siebie – podkreślił podczas Mszy św. przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
W pogrzebie dr Wandy Błeńskiej, zwanej matką trędowatych, wzięły udział tłumy Wielkopolan, przedstawiciele środowisk lekarskich i misyjnych z całego kraju, uczniowie szkół i harcerze. Nad grobem misjonarki żołnierze Wojska Polskiego z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu oddali salwę honorową.
Na uroczystości pogrzebowe celebrowane przez abp. Gądeckiego przybyli m.in. abp Henryk Hoser i bp Jerzy Mazur, przedstawiciele wyższych uczelni i członkowie kół misyjnych. Trumnę z ciałem zmarłej misjonarki ustawiono na katafalku w głównej nawie katedry poznańskiej. Przed nabożeństwem odmówiono różaniec, wypowiadając modlitwy w różnych językach, m.in. swahili.
Homilię pogrzebową wygłosił lekarz i misjonarz, obecnie ordynariusz warszawsko-praski abp Henryk Hoser. Nazwał on dr Błeńską patronką laikatu misyjnego i żywym świadkiem minionego stulecia, iskrą, która zapala innych i ukazuje uniwersalizm misyjny wszystkich narodów. Przypomniał, że to poznańskie środowisko akademickie przygotowało ją do pełnienia posługi lekarki, tu także zainteresowała się misjami.
– Okazała się niesłychanie twórczym lekarzem. W warunkach misyjnych każdy lekarz jest jednocześnie specjalistą we wszystkich dziedzinach medycyny. Ona była i internistą, i pediatrą, i chirurgiem, i dermatologiem, i okulistą, była również ortopedą, ponieważ choroba, której się poświęciła jest tak wielopatologiczna – mówił abp Hoser.
Opisując pracę matki trędowatych kaznodzieja podkreślił, że choroba ta „wyrzucała ludzi na margines, oznaczała ich śmierć cywilną, powodowała daleko posunięte kalectwo, z całym korowodem bólu, zakażenia, bezsilności i zależności od otoczenia”. – To właśnie tam w Bulubie ośrodek rósł nie tylko jako miejsce, gdzie ludzie mogli się leczyć, ale też miejsce, gdzie trwały badania naukowe i gdzie odbywały się intensywne szkolenia osób, które miały się zająć tymi chorymi – mówił abp Hoser.
Ordynariusz warszawsko-praski zauważył, że dr Błeńska ujmowała chorych swoją delikatnością i szacunkiem, miała też doskonały kontakt z chorymi nie tylko przez łagodny uśmiech i życzliwość, ale również przez znajomość miejscowego plemiennego języka, która jest najlepszym kanałem porozumienia z chorym. – Ona w tym języku z nimi rozmawiała, w tym języku dowiadywała się o ich sytuacji, w tym języku wskazywała, jak mają postępować, by wrócić do pełnego życia – zauważył abp Hoser.
Nawiązując do odczytanej Ewangelii o sądzie ostatecznym, kaznodzieja określił też zmarłą jako osobowość o silnych rysach chrystologicznych. – Szła śladami swojego Mistrza, w którego wierzyła i który ją prowadził, była dobrym samarytaninem jak On, szła lecząc chorych, kaleki, ślepców, paralityków, gnębionych przez rozmaite choroby, nawet opętanych – mówił biskup warszawsko-praski.
Kaznodzieja zauważył też, że dr Błeńska „widziała niezwykłą godność w każdym człowieku, zachowywała się tak, by chory nie czuł się urażony”. – To jest niesłychanie ważne w praktykowaniu medycyny, by w stosunku do chorego zachować ostrożność i delikatność – mówił abp Hoser.
Uczestnicy uroczystości pogrzebowych otrzymali pamiątkowy obrazek przedstawiający Wandę Błeńską. Zamieszczono na nim słowa lekarki: „Ilu pacjentów wyleczyłam dobrym leczeniem, a ilu wybłagałam modlitwą, tego nie wiem”.
Ciało śp. Wandy Błeńskiej spoczęło na cmentarzu parafii Dobrego Pasterza, gdzie mieszkała po powrocie do Poznania. – Powinniśmy nad ten grób przychodzić i powierzać jej swoje problemy i troski. Odkryjemy siłę jej orędownictwa, tej, która nas zna, która z tej ziemi wyrosła, z tego Kościoła wyrosła, z tego narodu wyrosła, nigdy tej świadomości nie porzucała – mówił w nawiązaniu do miejsca spoczynku abp Hoser.
Słowa wdzięczności za życie Wandy Błeńskiej wypowiedzieli na cmentarzu m.in. nauczyciele i uczniowie Piątkowskiej Szkoły Społecznej noszącej imię misjonarki, stwierdzając, że „pani doktor była nie tylko wspaniałą lekarką, ale też wspaniałym człowiekiem, przykładem do naśladowania”.
– Jest pani dla nas inspiracją do stawania się lepszymi ludźmi, otwartymi na potrzeby innych, bezinteresownie. Dziękujemy pani za skromność, autentyczność, tryskające radością oczy, za wzruszające spotkania – mówiła Marta Jelonek z Akademickiego Koła Misjologicznego, do którego przed II wojną światową należała misjonarka.
– Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu żegna dzisiaj w osobie pani dr Wandy Błeńskiej wspaniałego lekarza i niezwykłego człowieka. Trudno dać młodzieży lekarskiej większe świadectwo niż dzieło pani dr Błeńskiej, pracę wśród ludzi ciężko chorych i odrzuconych, z narażeniem własnego życia, z narażeniem własnego zdrowia – mówił wyraźnie wzruszony prof. Jacek Wysocki, rektor uniwersytetu.
– Ciągle powtarzała: misje trzeba pokochać, bez tego nie da rady. Na misje powinni wyjeżdżać ludzie szczęśliwi, bo jeśli samemu nie jest się szczęśliwym, to nie można dać szczęścia innym – zauważył podczas uroczystości pogrzebowych bp Jerzy Mazur, przewodniczący komisji Episkopatu ds. misji.
Wanda Błeńska urodziła się 30 października 1911 r. w Poznaniu. W 1934 r. uzyskała dyplom lekarski na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Poznańskiego. Po II wojnie światowej, w której uczestniczyła jako żołnierz Armii Krajowej, uzyskała dyplom Instytutu Medycyny Tropikalnej i Higieny na Uniwersytecie w Liverpoolu.
W 1950 r. wyjechała do Ugandy, gdzie w Bulubie nad jeziorem Victoria przez ponad 40 lat ofiarnie oddawała się służbie chorym, zwłaszcza trędowatym. Dzięki poznańskiej lekarce tamtejsza placówka sióstr franciszkanek zyskała światową sławę i nosi dziś nazwę „Wanda Blenska Training”.
Dr Błeńska otrzymała od papieża Jana Pawła II najwyższe odznaczenie przyznawane świeckim zaangażowanym w życie Kościoła, Order Świętego Sylwestra. Była honorową obywatelką Ugandy i miasta Poznania. W stolicy Wielkopolski działa Szkoła Społeczna im. dr Wandy Błeńskiej, a w Niepruszewie Zespół Szkolno-Przedszkolny jej imienia.
Lekarka i misjonarka zmarła 27 listopada w Poznaniu w wieku 103 lat
|