Ambona codzienności
Ambona codzienności, o której mówi papież, obecna jest w pracy, w domu, wszędzie. Nie ma sfery naszego życia, która nie byłaby objęta obecnością Jezusa. Zasada jest prosta: albo poznałem Jezusa i świadczę o Nim wszędzie, albo Go nie znam, lub też zapomniałem o Nim.
2014-12-15
Dzisiejsza Liturgia Słowa koncentruje się wokół tematu świadectwa. Kim jest świadek? Językiem potocznym mówimy, iż ktoś jest świadkiem jakiegoś wydarzenia; czy też ktoś jest świadkiem dla kogoś; na przykład w sądzie, podczas ślubu. Etymologicznie, z języka greckiego pojęcie martyr tłumaczymy jako świadek krwi, męczennik.
Inne pokrewne określenia odnoszące się do martyr to martyrologium – jest to księga liturgiczna zawierająca informacje o męczennikach i świętych. W Paryżu zaś jedna z dzielnic mieszcząca się na wzgórzu, w północnej części miasta, gdzie za sprawą pierwszego biskupa Paryża, męczennika – św. Dionizego, rozpoczęła się ewangelizacja tych terenów, nosi nazwę Montmartre. Montmartre dosłownie oznacza „wzgórze męczennika”.
W Nowym Testamencie świadkiem określano człowieka, który na podstawie własnego doświadczenia mówił o zmartwychwstaniu Jezusa; świadczył o tym, iż ukrzyżowany Jezus żyje nadal. W późniejszym okresie nazwą tą określano każdego, kto poświęcając własne życie aż do przelania krwi, głosił Jezusa.
Jedność Światła i Życia
O świadectwie mówił przed 40 laty niedawno beatyfikowany papież Paweł VI: „Człowiek współczesny chętniej słucha świadków niż nauczycieli; a jeśli już nawet słucha nauczycieli, to dlatego że są oni równocześnie świadkami”. I dodał: „Doznaje [ów człowiek] czegoś w rodzaju instynktownej odrazy wobec wszystkiego, co wydaje się być udawaniem, fasadowością lub kompromisem. W związku z tym ceni się wartość życia prawdziwie zgodnego z Ewangelią!”.
Bł. Paweł VI podkreślał jedność codziennego życia z głoszonym słowem o Jezusie. Te dwa elementy świadectwa – wypływające z osobistego doświadczenia i pogłębione odpowiednią lekturą, głoszone słowo o Jezusie oraz życie wynikające z Jezusowej nauki – są podstawowe. To filary, na których buduje się świadectwo. Jeśli byłoby samo tylko słowo mielibyśmy do czynienia z teorią chrześcijaństwa – ona jednak nie rodzi życia duchowego. Gdyby zaś było tylko życie, bez pogłębionej nauki Jezusa, bez doświadczenia Jego Osoby – niczym ta droga nie różniłaby się od filantropijnych działań.
Świadek Jezusa zanurzony jest w Świetle, którym jest Jezus i równocześnie głosi Go życiem. Przed laty sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki tworząc ruch oazowy połączył te dwa pojęcia, dwie rzeczywistości: Światło – Życie (Fos – Dzoe). Światło-Życie to także zawołanie biskupie nowego biskupa pomocniczego Archidiecezji Katowickiej ks. Adama Wodarczyka, moderatora generalnego oazy.
Św. Jan Chrzciciel – świadek
Pójdźmy na głębiny dzisiejszego Słowa Bożego ukazującego temat świadectwa. W Ewangelii widzimy świadka – św. Jana Chrzciciela. Inny Jan, ewangelista tak o nim pisał: „przyszedł na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz /posłanym/, aby zaświadczyć o światłości” (J 1,7-8).
Jak Chrzciciel pojmował swoją misję? Prowadząc ascetyczne życie i wzywając do nawrócenia, wskazywał prosto na Jezusa – Mesjasza, potężniejszego od siebie. Pokornie mówił o sobie, iż był zaledwie głosem; Jezus natomiast Słowem. Pięknie o zależności między Słowem a głosem pisał św. Augustyn. Głos sam z siebie jest narzędziem, za pomocą którego przekazywane jest Słowo. Jest ważny, bo umożliwia dotarcie Słowa do adresata. Gdyby tego głosu nie było, albo głos byłby niemy, ludzie nie usłyszeliby o Mesjaszu.
Jedność głoszonej nauki i życia były u Chrzciciela – moglibyśmy powiedzieć – perfekcyjne.
Życie według sumienia zobowiązuje wszystkich
Zapytajmy siebie: jakimi my jesteśmy świadkami Jezusa? Niech pierwszą podpowiedzią w poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie, będą słowa kolejnego z papieży – Benedykta XVI: „Na ambonach naszych kościołów głoszą kazania wprawdzie tylko kapłani, ale obok stoi ambona codzienności, na której każdy może i musi być kapłanem i kaznodzieją”. Ambona codzienności, o której mówi papież, obecna jest w pracy, w domu, wszędzie. Nie ma sfery naszego życia, która nie byłaby objęta obecnością Jezusa. Zasada jest prosta: albo poznałem Jezusa i świadczę o Nim wszędzie, albo Go nie znam, lub też zapomniałem o Nim.
Postawmy sobie kolejne pytanie: czy inni patrząc na moje życie pragną zbawienia, pragną poznać Jezusa?
W ostatnich miesiącach trwa w Polsce dyskusja na temat klauzuli sumienia. Jej przeciwnicy przekonują, że człowiek wychodząc do pracy, powinien sumienie i swoją wiarę pozostawić w domu. Kto tak robi, przestaje być świadkiem. Nie da się być świadkiem Jezusa w wybrane tylko godziny dnia lub w wybrane dni tygodnia. Prof. Bogdan Chazan postąpił zgodnie z sumieniem; musiał wielką cenę zapłacić za to świadectwo.
Życie według sumienia, według Słowa obecnego w sercu, nie odnosi się tylko do lekarzy, farmaceutów, pielęgniarek; ono obowiązuje każdego z nas. Dotyczy najpierw płaszczyzny czysto-ludzkiej: obowiązkowości i sumienności w wykonywaniu pracy, płacenia podatków, otrzymaniu sprawiedliwej zapłaty za wykonaną pracę, stosowania zasad bezpieczeństwa w miejscu pracy. Podstawowym fundamentem życia według Słowa jest więc najpierw najzwyklejsza ludzka uczciwość. Jesteśmy kuszeni do kompromisów, by tak nie postępować, bo przecież – jak widzimy – wielu żyje nieuczciwie. Takie życie nie jest jednak świadectwem naszej wiary. Popatrzmy na św. Jana Chrzciciela. To właśnie na ten wymiar życia zwracał on uwagę wzywając do nawrócenia celników: „Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono”; gdy mówił do żołnierzy: „Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie” (Łk 3, 12-14).
Aby postępować zgodnie z sumieniem, zgodnie z głosem Boga mówiącego w każdym ludzkim sercu, konieczna jest stała formacja. Wiary nie możemy tylko sprowadzać do zewnętrznych praktyk pobożnościowych; konieczne jest wewnętrzne zasymilowanie Słowa Bożego.
Świadek ma wrażliwe serce
W pierwszym czytaniu z Księgi Izajasza usłyszeliśmy Słowa: „Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; aby obwieszczać rok łaski Pańskiej” (Iz 61, 1-2a). Słowa te przyjął jako treść swojego życia sam Jezus. One stały się życiem Jezusa. One stają się także życiem wielu z nas. Z czasem Jezus poprzez Słowo prowadzi nas do coraz większej wrażliwości serca na ubóstwo duchowe ludzi. Pokazując nam biedę uczy nas, byśmy próbowali jej zaradzić.
Niedawno poznałem członków wspólnoty neokatechumenalnej przy jednej z katowickich parafii. Żyją w małżeństwie od 60 lat; od wielu lat żyją także głębiej Słowem Bożym. Zaprowadzili mnie do chorej matki i chorego syna. Pierwsza była na wózku inwalidzkim, nie potrafiła o własnych siłach przemieszczać się; choroba syna była jeszcze bardziej dotkliwa, w ogóle nie potrafił się poruszać, nie mógł siedzieć. Od wielu lat małżonkowie ci należący do neokatechumenatu przychodzą do nich, modlą się z chorymi, pomagają im. To dzięki nim, świadectwu ich życia, wiara chorych nie słabnie, więcej – ona zrodziła się dzięki nim.
Aby stać się świadkiem Jezusa konieczne jest stałe otwieranie się na Jego przemieniające Słowo, konieczna jest stała formacja. Aby to Światło Słowa Bożego mogło w nas zaowocować życiem, życiem duchowym, które pociągnie innych do Jezusa, potrzeba nieraz najprostszych wyrazów miłości związanej z uczciwością i okazaniem miłosierdzia.
Homilia wygłoszona 14 grudnia 2014 roku w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Murckach.