W szkole miłości
Nie bez przyczyny to właśnie w Lourdes Maryja ukochała chorych uzdrawiając wielu z nich.
2015-05-28
W grudniowym numerze „Apostolstwa Chorych” podjęliśmy temat objawień maryjnych w Lourdes będący dla czytelników archidiecezji katowickiej wprowadzeniem do Pielgrzymki osób chorych, niepełnosprawnych i ich rodzin do Lourdes. Pielgrzymka odbyła się w dniach 10-16 maja br. W „Dodatku” do lipcowego miesięcznika pragniemy przedstawić relację z przebiegu tej pielgrzymki. 408-osobowa grupa chorych i ich opiekunów reprezentowała naszą archidiecezję oraz Apostolstwo Chorych, wspólnoty obchodzące w 2015 r. 90-lecie swojego istnienia.
W języku francuskim wyraz „pielgrzym” określony jest przez „le pèlerin”. Określenie to oznacza także „płaszcz”. Płaszcz był symbolem osoby wędrującej do celu pielgrzymki: Ziemi Świętej, Rzymu, Santiago de Compostela, czy też do innych miejsc kultu; płaszcz oznaczał także szczególną ochronę, najpierw zewnętrzną przed promieniami Słońca, czy przed deszczem, ale także ochronę duchową związaną z obecnością Matki Najświętszej. Głęboko wierzę – wspominając czas przygotowań do pielgrzymki osób chorych do Lourdes oraz jej przebieg – iż Matka Najświętsza miała nas stale w swojej opiece, a Jej macierzyński płaszcz otaczał pielgrzymów na każdym miejscu. Jak to nieraz w przeszłości bywało w Lourdes, tak i tym razem Maryja zaopiekowała się „swoimi skarbami” przybywającymi do Niej z Katowic specjalnym pociągiem przemierzającym 2 250 km w 35 godzin…
Dla Niej ludzka bieda, materialna i duchowa była i nadal jest „magnesem” przyciągającym Jej Niepokalane Serce. Tak było w 1858 r., gdy objawiła się w Grocie Massabielskiej, miejscu ciemnym, brudnym i wilgotnym, miejscu o złej reputacji – będącym dla mieszkańców Lourdes synonimem tego co zapomniane, odrzucone oraz nieczyste. Tak jest i dzisiaj: wszelka nasza ludzka kruchość staje się miejscem, gdzie może objawić się zbawcza miłość Jezusa oraz pomoc Jego Matki. Wyrazisty kontrast między Najczystszą i Niepokalaną a ludzką kruchością, grzesznością i cierpieniem jest pokonywany przez Jej miłość do każdego z nas. Maryja nadal zniża się do ludzkiej kondycji, zaradzając przeróżnym biedom. Tak, gdy objawiła się św. Bernadecie jako Petito Damisello (Mała Panienka) mówiąc językiem zrozumiałym do niej i dla jej współziomków z Pirenejów. Jak i dzisiaj gdy ukazuje swoje Dziewicze i Niepokalane Serce, ucząc konkretnej miłości służebnej wobec bliźnich oraz modlitwy za grzeszników. Stawia zawsze jeden warunek: zawierzenie Jej Synowi. Uczyła tego Bernadetty nakazując jej spożywać trawę, „obmywać się” błotem i iść „na klęczkach” do Groty (to były pierwsze znaki pokuty za grzeszników, które spotkały się z niezrozumieniem ludzi). Tego uczy nas także dzisiaj, choć zapewne w innych znakach pokutnych (które również mogą spotkać się z niezrozumieniem innych); intencja pozostaje zawsze ta sama.
Nie bez przyczyny to właśnie w Lourdes ukochała chorych uzdrawiając wielu z nich; to właśnie tam powstała francuska Caritas (Secour Catholique) służąca potrzebującym, to właśnie tam rozwijają się wspólnoty Cenacolo – osób pragnących wyzwolenia z uzależnienia narkotykowego, to wreszcie tam mają swoje korzenie organizacje zrzeszające wolontariuszy służących osobom chorym. Jednym słowem Lourdes to prawdziwa szkoła miłości!
Podczas pielgrzymki obchodziliśmy uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego (według kalendarza liturgicznego Kościoła we Francji). Choć różne schorzenia prowadziły myśli uczestników pielgrzymki ku doczesności, ku temu co doskwiera z racji choroby i niewygód, ku temu co boli i co jest przyczyną złego samopoczucia, to jednak doświadczenie Jezusa i Maryi w Lourdes, obecnych w drugim człowieku, kierowało nasze serca ku Wieczności, ku temu co nieprzemijalne. Konsekwencją tak przeżywanej wiary, we wspólnocie chorych, był pokój serca oraz radość uzewnętrzniające się w różny sposób, m.in. tańcem na dworcu w Lourdes! Z perspektywy czasu podziwiam decyzję 92-letniego pielgrzyma, który wybrał się z nami w tak daleką podróż; innej uczestniczki, która dzień przed wyjazdem wypisała się ze szpitala byleby znaleźć się w Lourdes; pewnej wolontariuszki, która z pobudek czysto duchowych podjęła się opieki nad osobą niepełnosprawną.
Znaków obecności Jezusa i Jego Matki było sporo także w innych miejscach i okolicznościach związanych z pielgrzymką… Na kilka tygodni przed jej rozpoczęciem bliskie mojemu sercu osoby poważnie zachorowały. Tamten czas był budowaniem niejako zaplecza duchowego pielgrzymki zasilanego ofiarą modlitwy i cierpienia. Dziękuję z serca tym, którzy budowali tę pielgrzymkę od tej strony. W tę „przeobfitą rzekę modlitwy” włączyły się także osoby konsekrowane.
Nie jest możliwe zorganizowanie tak wielkiego przedsięwzięcia w pojedynkę. Wiele osób, zwłaszcza lekarzy, na kilka miesięcy przed rozpoczęciem pielgrzymki zaangażowało się w ważną, choć ukrytą pracę, przygotowując karty uczestnictwa, przeprowadzając wywiady z chorymi dotyczące stanu ich zdrowia, a także przygotowując konieczną pomoc medyczną. Oprócz „rodzinnych” opiekunów, medycznie i duchowo z wielkim oddaniem i poświęceniem wsparli pielgrzymów: lekarze, pielęgniarki, sanitariusze medyczni, pomoc maltańska oraz duszpasterze. Nie zabrakło młodzieży służącej chorym pomocą na dworcu w Katowicach oraz wolontariuszy w Lourdes. Cztery podmioty kościelne szczególnie zaangażowały się w przygotowanie i przeprowadzenie pielgrzymki: Wydział Duszpasterski z ks. Romanem Chromym, Duszpasterstwo Pielgrzymkowe z panią Jolantą Potempą, Duszpasterstwo Służby Zdrowa z jego kapelanem, ks. Krzysztofem Tabathem oraz Apostolstwo Chorych. Współpraca tych czterech podmiotów kościelnych, których celem była pomoc osobom chorym, jest jednym z czytelnych znaków działania Bożego podczas pielgrzymki.
Dwa wymiary przebiegu pielgrzymki, wydaje mi się, warte są podkreślenia: duchowy związany z modlitwą osób chorych oraz służebny prowadzący do opieki nad potrzebującymi. Pierwszy obecny na pielgrzymce począwszy od modlitwy animowanej podczas przejazdu pociągiem do Lourdes, poprzez msze święte, procesje eucharystyczne i maryjne, Drogę Krzyżową, skończywszy na modlitwie w pociągu w drodze powrotnej; drugi, charakteryzujący się konkretną pomocą bardziej sprawnych wobec tych, którzy potrzebowali wsparcia przy myciu, podczas posiłków, przy pchaniu wózków. I jeden, i drugi wymiar nieraz bardzo ukryty, dostrzeżony jedynie „okiem wiary”, był konieczny w budowaniu wspólnoty Kościoła, gdzie jedni drugim wzajemnie służyli sobie, gdzie Chrystus stał w centrum, Matka Najświętsza towarzyszyła, gdzie obecna była ofiara modlitwy i cierpienia za Kościół lokalny. Msze święte, popołudniowe procesje eucharystyczne kończące się błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem nad chorymi, wieczorny Różaniec odmawiany podczas procesji ze świecami prowadził nasze serca do modlitwy w tych intencjach, o które prosiła Matka Najświętsza św. Bernadettę.
Na koniec tego wprowadzenia kilka myśli osobistych. Dziękuję Bogu za łaskę odprawienia Mszy świętej w Grocie za wszystkich członków Apostolstwa Chorych, za powierzenie ich i wszystkich diecezjan przez arcybiskupa Wiktora Skworca macierzyńskiej opiece Dziewicy Niepokalanej. Pan Bóg dał mi na czas pielgrzymki dar obecności niepełnosprawnej Dominiki i jej mamy. W ich osobach zawierzałem innych chorych i ich opiekunów. Dominika, która większość czasu spędza na wózku inwalidzkim, zbliżając się do figury Niepokalanej wstała i o własnych siłach znalazła się przy Niej. Dominika uczy, iż nasze siły uzyskujemy przez Maryję, natomiast wytrwałość i cierpliwość matki Dominiki są wskazówką dla opiekunów osób chorych i niepełnosprawnych. To oni z racji, tego, iż ich wiara oczyszcza się przez cierpienie i wytrwałą opiekę, są najbliżej Boga, a On ich zawsze wysłuchuje.