Przebaczenie: poziom ekspert
2015-07-31
Gosię poznałam we wrześniu 2003 roku. Była wówczas uczennicą IV-ej klasy szkoły podstawowej. W tym roku pomyślnie zdała maturę – jednak z powodu choroby – trzy lata później niż jej rówieśnicy. Gosia cierpi na Alkoholowy Zespół Płodowy. Dzisiaj potrafi już o tym opowiadać, choć wciąż nie bez bólu. Urodziłam się w 1993 roku wraz z moim bratem bliźniakiem. Ja przeżyłam, on nie. Przez lata nie wiedziałam dlaczego tak się stało, bo nikt nie chciał odpowiedzieć na moje pytania. Prawdę poznawałam stopniowo i z każdą kolejną informacją wzbierała we mnie nienawiść. Nienawidziłam mojej mamy, siebie, Pana Boga i całego świata.
Mama Gosi w czasie ciąży upijała się, wpadając w ciągi alkoholowe. Ciąża od samego początku była powikłana, a alkohol dodatkowo pogarszał ciężki stan nienarodzonych jeszcze dzieci. Jednak prawdziwy dramat rozpoczął się dopiero po porodzie. Urodziliśmy się na początku 8 miesiąca, sporo za wcześnie. Byliśmy z bratem bardzo mali i słabi i oboje mieliśmy objawy głodu alkoholowego. Okazało się, że mój brat miał bardzo liczne uszkodzenia narządów wewnętrznych, w wyniku czego wymiotował krwią. Niestety, lekarzom nie udało się go uratować. Żył zaledwie kilkadziesiąt godzin. Ja natomiast miałam na tyle siły, by samodzielnie oddychać i pokonać kolejno przychodzące kryzysy. Blisko miesiąc leżałam w inkubatorze. Mój stan był ciężki, ale stabilny.
Gosia rozwijała się wolniej i wciąż łapała jakieś infekcje. Późno zaczęła mówić i chodzić. W porównaniu ze swoimi rówieśnikami zostawała daleko w tyle. Jej opóźnienie w rozwoju objawiło się jednak w pełnej krasie dopiero w latach szkoły podstawowej. Bardzo lubiłam chodzić do szkoły. Miałam koleżanki i kolegów, z którymi chętnie spędzałam czas. Nauka jednak sprawiała mi wiele trudności. Mimo szczerych chęci, nie potrafiłam dotrzymać kroku reszcie klasy. Podczas zajęć nie mogłam skupić uwagi na zadanej przez nauczyciela czynności, często wybuchałam płaczem lub niekontrolowaną złością. Nie chciałam nikomu zrobić tym na złość, po prostu nie wiedziałam jak mogę nad tym zapanować. Z roku na rok miałam coraz większe trudności z nowymi informacjami i zadaniami. Moje zaległości powiększały się w zastraszającym tempie. Trzykrotnie powtarzałam klasę: w szkole podstawowej klasę V-tą i VI-tą oraz w gimnazjum klasę II-gą.
Początkowo Gosia o nic nikogo nie pytała. Kiedy jednak z czasem stała się obiektem drwin, postanowiła znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego tak bardzo różni się od swoich rówieśników, zarówno wyglądem, jak i sposobem reagowania na świat. Prawdę powiedziała mi babcia.
Początkowo niechętnie ujawniała kolejne szczegóły mojej historii, ale kiedy widziała, że nie odpuszczę, wyznała wszystko. To było sześć lat temu. Wówczas poczułam, że mój świat się zawalił. Zyskałam pewność, że potwornie mnie skrzywdzono i że zrobiła to najbliższa mi osoba. Byłam wściekła, a jednocześnie zupełnie bezradna wobec tego, co mnie spotkało. Nie wiedziałam jak sobie poradzić, od czego zacząć...
Zaczęła od szczerej rozmowy z mamą. Oczywiście nie od razu, ale dopiero wtedy, gdy minęła pierwsza złość i niedowierzanie. To była najtrudniejsza rozmowa w moim życiu. Bardzo się zdziwiłam, kiedy moja mama zapytana wprost o to, dlaczego tak bardzo skrzywdziła mnie i brata, nie uchylała się od odpowiedzi, ale powiedziała mi całą prawdę. Płakałyśmy obie. Mama tłumaczyła, że bardzo żałuje tego, co się stało, że nie miała nad sobą kontroli i że nigdy świadomie nie wyrządziłaby mi żadnej krzywdy. Nie od razu dałam się przekonać. Mój gniew na mamę był tak wielki, że jeszcze długi czas nie potrafiłam myśleć o niczym innym, jak tylko o zemście. Chciałam, aby cierpiała. Chciałam, aby czuła to, co ja przeżywałam od lat. Minęło sporo czasu, zanim zdołałam przebaczyć mamie. Ale za to przebaczyłam jej z głębi serca. Prawdziwie i szczerze. Pomogła mi w tym terapia psychologiczna oraz fakt, że moja mama od kilku lat jest trzeźwa. Widzę, że ona chce się zmienić, że naprawdę żałuje tego, co wydarzyło się w przeszłości. Teraz na nowo buduję swoje zaufanie wobec mamy. Staram się spędzać z nią czas i wspierać w kryzysach związanych z trwaniem w trzeźwości. Nie cofnę czasu, nie zmienię mojej dramatycznej historii, a mamę ma się tylko jedną. Mimo wszystko kocham ją bardzo.
Nie mogę wyjść z podziwu, skąd u Gosi tyle siły. Trudno mi pojąć, że ta młodziutka dziewczyna, mocno doświadczona przecież przez życie, zdołała nadrobić w tak imponujący sposób wszystkie zaległości wywołane chorobą. Kim trzeba być, by umieć z taką godnością okazać przebaczenie. Jak pojemne musi być serce, które tak potężną krzywdę potrafi przekuć w miłość...
Zobacz całą zawartość numeru ►