W trosce o zbawienie swoje i innych

Homilia wygłoszona na Jasnej Górze 26 sierpnia br., w Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej.

zdjęcie: Background.hd

2015-09-01

Siostry i bracia,
Przybyliśmy w wielu pielgrzymkach na Jasną Górę z różnych stron Polski. Od wieków Polacy przychodzą do swojej Matki. Jej zadedykowali najstarszą pieśń – Bogurodzicę – śpiewaną w najważniejszych chwilach dziejowych Ojczyzny. Przybywają do Niej osoby chore i niepełnosprawne. Dzisiaj łączą się duchowo z nami członkowie Apostolstwa Chorych – wspólnoty, która nieprzerwanie trwa na świecie od 90 lat, a od 50 lat pielgrzymuje do Pani Jasnogórskiej w lipcowe wspomnienie Matki Bożej Uzdrowienia Chorych. Wota zawieszone w Kaplicy Cudownego Obrazu świadczą o Jej szczególnym wstawiennictwie u Syna. Maryja była i jest nadal dla wiernych Wspomożeniem, Pocieszycielką w strapieniach, Uzdrowieniem dla chorych. Im bardziej czujemy się mali, wyczerpani, chorzy biegniemy do Matki, by u Niej szukać ratunku. Ona nas zawsze w Swej Matczynej czułości przytula do Swojego Niepokalanego Serca.
Chcemy zawierzyć Jej całe nasze życie, podobnie jak uczynił to przed laty Sługa Boży kard. Stefan Wyszyński, wielki czciciel Maryi. Obecnie przygotowujemy się do 1050-lecia Chrztu Polski. On, przed 50 laty przygotowywał naród do Milenium Chrztu. Miało to charakter ogólnonarodowy, ale również głęboko osobisty dla samego Prymasa. Pragniemy więc i my zawierzyć Maryi nasze życie, zwłaszcza w chwilach próby, gdy wiara oczyszcza się i dojrzewa. Pragniemy – by tak jak on – móc wszystko postawić na Maryję. „Wszystko” tzn. życie, zdrowie i chorobę, relacje z bliźnimi, nasze rodziny, kapłanów, misjonarzy, wspólnotę Apostolstwa Chorych, Ojczyznę, przede wszystkim zaś naszą drogę do zbawienia.
Jednym z etapów tej drogi, niekoniecznie ostatnim, jest czas choroby. Ten trudny moment życia nacechowany cierpieniem fizycznym i duchowym może zaowocować odkryciem powołania do Apostolstwa Chorych. Dzięki Apostolstwu zbliżamy się do upragnionego szczęścia, pomimo cierpienia. Szczęście nie zawsze musi być związane z cudownym uzdrowieniem fizycznym; z pewnością wiąże się z uzdrowieniem wewnętrznym, wolnością ducha i oderwaniem od siebie. Źródłem szczęścia jest sam Chrystus, jedność z Nim, poznanie i trwanie w Jego Miłości.
Cudem okazuje się nieraz zaangażowanie się osób zdrowych w pomoc chorym i niepełnosprawnym. Wspólnie, zarówno chorzy i zdrowi, doświadczyliśmy tego cudu podczas majowej pielgrzymki chorych z archidiecezji katowickiej do Lourdes. W uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego abp Wiktor Skworc pośród 400 pielgrzymów w Grocie Lourdzkiej zawierzył (kolejny raz) Apostolstwo Chorych Matce Najświętszej.


Siostry i bracia,
Wpatrujemy się w Święty Wizerunek Pani Jasnogórskiej. Maryja nie zatrzymuje swojego Syna dla siebie, ale oddaje Go nam; podobnie jak na Golgocie Jezus przekazał Ją Janowi i każdemu z nas. Dzięki Maryi, stojącej pod krzyżem i współcierpiącej z Synem, dzięki Jej miłości – mężnej i stałej – zrodził się Kościół.
We wspólnocie Kościoła – naszej Matki, każdy z nas ma swoje miejsce, jest drogocenny. Prosimy dzisiaj szczególnie Maryję, abyśmy potrafili odkryć to miejsce. „Pan mnie stworzył, swe arcydzieło, jako początek swej mocy, od dawna, od wieków jestem stworzona, od początku, nim ziemia powstała” – słyszeliśmy w pierwszym czytaniu z Księgi Przysłów (przeczytanym przez Magdalenę Buczek). Jakże ważne są te słowa, zwłaszcza dla osób chorych i niepełnosprawnych. Tradycja Kościoła przypisuje je Matce Najświętszej, ale możemy je także odnieść do każdego z nas.
Swoją wyjątkową rolę w Kościele posiadają osoby osłabione wiekiem, chore i niepełnosprawne, a także ci, którzy im towarzyszą. Zarówno na drodze profesjonalnego leczenia: jako lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, farmaceuci, kapelani, opiekunowie, rehabilitanci, jak i ci, którzy towarzyszą chorym jako wolontariusze – przede wszystkim najbliżsi z rodziny i inni ludzie dobrego serca, których Bóg pociąga do służby. Maryja, Służebnica Pańska, uczy nas, abyśmy odkrywali miejsce w Kościele w kluczu powołania.


Siostry i bracia,
Maryja zaprasza nas dzisiaj na Gody w Kanie Galilejskiej i mówi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” [mój Syn]. W czasie, gdy świętujemy 90-lecie Apostolstwa Chorych w świecie, pragniemy szczególnie odkrywać słowa Jezusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Kim są owi ewangeliczni „najmniejsi” przywołani przez Jezusa w obrazie Sądu Ostatecznego?
Jean Vanier – niezwykły człowiek, twórca międzynarodowego ruchu gromadzącego osoby niepełnosprawne oraz ich opiekunów, mówi o „sakramencie ubogiego”, czyli o szczególnym znaku obecności Boga w ewangelicznym ubogim. Bóg – pisze twórca Arki – „jeśli ukryty jest w pięknie stworzenia, w splendorze liturgii oraz mądrości teologów i mędrców, kryje się także w zranionym ciele trędowatych i chorych, wszystkich, którzy cierpią”. Odkrywanie Chrystusa w cierpiących oraz trędowatych na ciele i na duszy, to droga służby innym, ale i  poznanie swojego szczęścia. Tak zdobywane szczęście rodzi się pośród wielu trudów i kruchości, ale także radości i pokoju, pośród lęku i niepewności oraz rodzącej się coraz większej wolności.
Służba Chrystusowi w ubogim, przyjęcie „sakramentu ubogiego” to wypełnienie przykazania miłości Boga i bliźniego. Abyśmy mogli dobrze służyć, musimy najpierw dobrze pokochać siebie samych – spojrzeć na siebie, na swoje życie, tak, jak patrzy na nas Bóg: nieosądzająco, z pełną akceptacją, z wiarą, iż „jesteśmy stworzeni na Boży obraz i podobieństwo”. Dobra miłość siebie wiąże się z zaspokojeniem najgłębszych ludzkich potrzeb, które są konieczne w naszym życiu… To pierwszy ważny etap. Bóg prowadzi nas jednak dalej. Zaprasza nas, abyśmy ofiarowali Mu „życiowe niewygody”, które stają nieraz w poprzek naszym ludzkim potrzebom. To logika daru z siebie. Nie zaś logika konsumpcji. Końcem drogi „daru z siebie” jest bezinteresowny dar cierpienia ofiarowany Bogu za innych. Każdy ma swój czas odkrywania tak rozumianej miłości. Wczoraj zakończyła się kolejna operacja pani Sabiny, trwająca półtorej doby. Pani Sabina jest chora na SM, ma nowotwór. Jest szczęśliwa; jest w pełni osadzona w Bogu i oderwana od siebie. Prosi o Komunię świętą i intencje do ofiarowania. Jej życie to „dowód” na istnienie Pana Boga.


Siostry i bracia,
Wchodząc na tę drogę, naśladujemy Maryję: gdy szła do Elżbiety, by jej służyć, będąc sama w potrzebie; gdy zaradzała potrzebom biesiadników w Kanie i gdy współcierpiała ze Swoim Synem, stojąc pod Krzyżem.
Jako wierny uczeń Maryi przeszedł tę drogę również Sługa Boży kardynał Stefan Wyszyński. Będąc więziony pisał: „Rodzę w duszy kamienie tak ciężkie, że nie zdołam utrzymać tego owocu mojego życia. Zrzucam je więc do Twoich stóp Matko, może po drodze z tych głazów zdołasz doprowadzić mnie do Syna – Drogi. Nie chciał Syn Twój zamienić kamieni w chleb. Bo łatwiej dojść do Syna po skalistej drodze (…). Może więc i owoc żywota mojego, Matko, będzie błogosławiony. Uśmiechnij się do moich kamieni.” „Z kamienistej drogi” cierpienia Prymasa Tysiąclecia zrodziło się wielkie ofiarowanie Narodu Polskiego Królowej Polski. Jego życie i posługa zrodziły wybór papieża Polaka.
Z Twojej miłości, siostro i bracie, zwłaszcza tej najbardziej ukrytej dla ludzkiego oka, ale widocznej dla Boga, rodzi się również Kościół, Mistyczne Ciało Chrystusa. Doświadczył tego także św. Paweł. Pisał do Kolosan: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1, 24). Źródłem miłości jest sam Chrystus. On, prawdziwy Pan Młody, przemienia wodę naszych żmudnych wysiłków służby bliźniemu i ofiarowania cierpienia, naszych wewnętrznych udręk i bólu serca w wino prawdziwej radości i szczęścia.
Za czasów kard. Wyszyńskiego Kościołowi zagrażała niewola zewnętrzna. Dzisiaj doświadczamy różnych form zniewolenia wewnętrznego, których przyczyną jest grzech egoizmu, zapatrzenia w siebie, postawienia siebie w miejsce Boga i Jego Prawa. Jest to droga przeciwna do ewangelicznej logiki daru z siebie. Mając Różaniec w ręku chcemy zawalczyć o miłość służącą zbawieniu nie tylko naszemu, ale także bliźnich. Idzie z nami Maryja. Zasiadając przy naszych drogach, jest z nami w Lourdes, w La Salette, w Fatimie, w Syrakuzach, jest także tutaj – na Jasnej Górze i w naszych domach, miejscach pracy, szpitalach, hospicjach, domach pomocy społecznej. Zaradzając potrzebom, stale szepcze Jezusowi: „Wina już nie mają”. Amen.
 

Bartoszek Wojciech, Homilie, Autorzy tekstów, Najnowsze

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024