Międzynarodowy Dzień Osób Niepełnosprawnych
Tomek był. Był nasz, a my byliśmy jego rodziną. I to było naszym priorytetem. Bywało różnie, ale wiedzieliśmy, że nie wolno nam do ciężarów, które dźwiga nasze niepełnosprawne dziecko, dodawać cierpień związanych z rozłąką czy poczuciem odrzucenia.
2015-12-04
Obchodzony 3 grudnia Międzynarodowy Dzień Osób Niepełnosprawnych został ustanowiony przez Organizację Narodów Zjednoczonych w 1992 roku. W 2006 roku przyjęła ona Konwencję Praw Osób Niepełnosprawnych, która gwarantowała osobom niepełnosprawnym prawo do wolności, bezpieczeństwa i poruszania się. Jak to jednak zwykle bywa, w różnych regionach świata prawa te nie zawsze są respektowane, a osoby niepełnosprawne nie wszędzie doznają należytej opieki i ochrony. Dlatego właśnie organizuje się, także w Polsce, specjalne obchody tego Dnia. Chodzi o to, aby przynajmniej przy tej okazji przybliżyć społeczeństwu problemy, z którymi muszą się na co dzień borykać osoby niesprawne i ich rodziny. Dzień ten ma również przyczynić się do zwiększenia świadomości społecznej odnośnie korzyści, jakie płyną z integracji osób niepełnoprawnych, i to w różnych dziedzinach życia – społecznego, kulturalnego, gospodarczego i politycznego. Każdemu z nas, ma też ten Dzień przypominać, że tuż obok nas istnieje „inny” świat – świat ludzkiego cierpienia, barier często nieprzekraczalnych i ciężarów trudnych do udźwignięcia – a to, że ja, czy ty, którzy żyjemy poza jego granicami bo mieliśmy szczęście urodzić się zdrowymi, nie zapadliśmy na żadną ciężką chorobę ani nie ulegliśmy wypadkowi, nie jest naszą zasługą, lecz zobowiązaniem. Zobowiązaniem do zrozumienia, okazania troski i pomocy, do ofiarnego towarzyszenia.
Niedawno miałam okazję gościć u pewnej zaprzyjaźnionej rodziny, która to „zobowiązanie” traktuje jako zaszczyt i przywilej. Tomek – syn Marii i Andrzeja przyszedł na świat nieco przed przewidywanym terminem porodu, jako trzecie z piątki ich dzieci. W czasie przebiegającej bezproblemowo ciąży nic nie wskazywało na to, że może wydarzyć się coś złego. Poród trwał bardzo długo, zbyt długo jak na trzecią już ciążę, ale młody lekarz upierał się, że wszystko jest w porządku i nie ma przeciwwskazań, aby dziecko urodzić siłami natury. Kiedy wystąpił gwałtowny krwotok i trzeba było szybko przeprowadzać cesarskie cięcie, pewnie myślał już tylko o tym, żeby ratować rodzącą kobietę. „To musiało stać się wtedy” – wdycha ze smutkiem Pani Maria. Nie było jednak czasu, aby się nad tym zastanawiać, kogoś obwiniać, szukać czyichś niedopatrzeń czy starać się dochodzić ukarania winnych. Trzeba było myśleć tylko o Tomku. „Początkowo nikt nie dawał naszemu synkowi więcej niż kilka tygodni życia, potem kilka miesięcy, wreszcie kilka lat… Ale my uparliśmy się, że będzie żył. Dziś wiemy, że tego samego chciał dla niego Bóg. To tylko dzięki Bożemu wsparciu Tomek nie tylko dożył 20 lat, ale potrafi siedzieć na swoim inwalidzkim wózku, nauczył się posługiwać jedną z rąk na tyle sprawnie, że potrafi samodzielnie zjeść stałe i półpłynne potrawy a nawet obsłużyć komputerową mysz, telewizyjnego i radiowego pilota czy przerzucać kartki książki”. „Bo trzeba wiedzieć – dodaje z dumą ojciec Tomka - że choć nasz syn niestety nie potrafi mówić, dzięki mojej mamie, która była kiedyś nauczycielką, nauczył się czytać i to jeszcze zanim – dzięki licznym zabiegom i rehabilitacji nauczył się siedzieć”. Zarówno pani Maria, jej mąż, ale także pozostałe ich dzieci, dziś nie potrafią sobie wyobrazić życia bez Tomka. „Czasem było naprawdę trudno. Radzono nam, żebyśmy oddali Tomka do jakiegoś specjalistycznego zakładu. Niektórzy twierdzili nawet, że robimy mu krzywdę trzymając go w domu, że nie jesteśmy w stanie zapewnić mu fachowej opieki. Istniały też poważne obawy, że nie udźwigniemy ciężarów finansowych związanych z rehabilitacją syna, że skrzywdzimy pozostałe dzieci, którym nie mogliśmy poświęcić tyle czasu, ile poświęcalibyśmy im, gdyby Tomka nie było… Ale Tomek był. Był nasz, a my byliśmy jego rodziną. I to było naszym priorytetem. Bywało różnie, ale wiedzieliśmy jedno: Nie wolno nam do ciężarów, jakie przyszło dźwigać naszemu dziecku, dodawać jeszcze cierpień związanych z rozłąką, poczuciem izolacji czy odrzucenia. Gdybyśmy powiedzieli, że nie wolelibyśmy, aby cała piątka naszych dzieci byłą piękna i zdrowa – skłamalibyśmy. Ale chyba już nauczyliśmy się akceptować fakty, nawet te najboleśniejsze, a nawet dostrzegać pewne płynące z nich wartości. Jakie? Na przykład wiemy z całą pewnością, że żadne z naszych dzieci nigdy nie przejdzie obojętnie obok potrzeb człowieka chorego czy niepełnosprawnego. Tego jesteśmy pewni i wiemy że to zasługa Tomka, jego obecności w naszej rodzinie”.
Według statystyk Światowej Organizacji Zdrowia na świecie żyje około miliarda ludzi niepełnosprawnych, w samej Unii Europejskiej jest ich 80 milionów z czego w naszym kraju mieszka ich około 5 milionów. Co 12 z nas należy do tego „innego” świata. Każdy może sprawić, że poczują się oni pełnoprawnymi i kochanymi członkami jednej ludzkiej rodziny.