Dajmy z siebie wszystko
Dobro, które uczyniłeś, zostanie jutro zapomniane. Nieważne – czyń dobro...
2016-09-04
Ludzie są nieracjonalni, nielogiczni, egocentryczni.
Nieważne – kochaj ich.
Jeśli czynisz dobro, przypiszą ci ukryte egoistyczne cele.
Nieważne – czyń dobro.
Jeśli będziesz realizować swoje cele, spotkasz fałszywych przyjaciół i prawdziwych wrogów.
Nieważne – realizuj je.
Dobro, które uczyniłeś, zostanie jutro zapomniane.
Nieważne – czyń dobro.
Uczciwość i szczerość uczynią cie bezbronnym.
Nieważne – bądź szczery i uczciwy.
To, co budowałeś przez lata może być zniszczone w jednej chwili.
Nieważne – buduj.
Jeśli pomożesz ludziom, będą urażeni.
Nieważne – pomagaj im.
Jeśli służąc światu dasz z siebie wszystko, potraktuje cię kopniakiem.
Nieważne – dawaj z siebie wszystko.
To słowa Matki Teresy z Kalkuty, błogosławionej zakonnicy, którą już za życia uważano za Świętą. W niedzielę 4 września papież Franciszek uroczyście potwierdzi swoim pasterskim autorytetem to przekonanie wielu prostych ludzi, ogłaszając ją Świętą Kościoła katolickiego.
Jej pooraną zmarszczkami, ciepłą i zawsze pogodną twarz znał cały świat. Próżno by w tej twarzy szukać śladu jakiegokolwiek cierpienia. Dlatego tak trudno jest uwierzyć, że prawie przez 50 lat przeżywała katusze ciemności duchowej, podobne do tych, jakie towarzyszyły niektórym wielkim świętym. Za jej życia prawdę znał jedynie jej kierownik duchowy. Dopiero postulator procesu beatyfikacyjnego ujawnił nieznane dotąd listy Matki Teresy, w których zawarła wstrząsające wyznanie: „Jeśli kiedykolwiek będę Świętą – na pewno będę Świętą od »ciemności«. Będę ciągle nieobecna w Niebie – aby zapalać światło tym, którzy są w ciemności na ziemi”. Napisała także: „Ciemność jest taka, że naprawdę nic nie widzę – ani umysłem, ani rozumem. Miejsce Boga w mojej duszy jest puste”. Czyż nie zasługuje na najwyższy szacunek to, iż mimo tej duchowej ciemności, w jakiej przyszło jej żyć, z miłości do Boga, którego „nie czuła” w sobie, nadal dawała z siebie wszystko i potrafiła napisać takie oto słowa: „Jeśli to przyniesie Ci chwałę, jeśli da Ci choć trochę radości, jeśli dusze zostaną przyprowadzone do Ciebie, jeśli moje cierpienia zaspokajają Twoje pragnienie, oto jestem Panie, z radością akceptuję wszystko do końca życia. Będę uśmiechać się do Twojej ukrytej twarzy – zawsze”. Czyżby to przerażające uczucie pustki było ceną, jaką musiała zapłacić, aby Bóg uczynił w jej sercu miejsce dla tylu potrzebujących?
Zakonnicą została już w 1928 roku, ucząc początkowo hinduskie dziewczynki, ale dopiero 10 września 1946 r. w zatłoczonym pociągu do Darjeeling otrzymała od Boga wezwanie do służby najuboższym z ubogich, którym nikt inny pomóc nie chciał. Założone przez nią nowe Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Miłości okazało się bardzo potrzebne nie tylko Indiom, ale i całemu światu. Na czym polegała służba Matki Teresy i kobiet, które postanowiły ją naśladować? Matka Teresa bardzo dbała o to, by siostry żyły tak, jak ludzie, którym posługiwały, a więc bez żadnych wygód ułatwiających życie, na które przecież nie mogli sobie pozwolić nędzarze. Nie aspirowała też do tego, by walczyć z biedą poprzez udzielanie pomocy materialnej czy medycznej. Matka Teresa postanowiła, że siostry będą po prostu obdarzać miłością i współczuciem tych, którzy są tego pozbawieni i zanim jeszcze otrzymają pomoc innego rodzaju. Nie zakładała szpitali, gdyż słusznie uważała, że jeśli siostry zajmą się szeroko pojętą pomocą medyczną, nie będą już miały sił ani czasu, aby przyjmować do siebie i zajmować się umierającymi na ulicach biedakami. Już za życia Matki Teresy, ale ze zdwojoną siłą po śmierci, spotkała ją za to sroga i niesprawiedliwa krytyka. Całkiem niedawno środki społecznego przekazu zdominowały krzyczące z okładek czasopism i portali internetowych bulwersujące opinię publiczną nagłówki: „Matka Teresa nie była taka święta”, „Hochsztaplerka czy święta?” i wiele innych. Osaczano nas informacjami o tym, że „Kanadyjscy naukowcy zarzucają Matce Teresie, że nie zapewniała swoim podopiecznym odpowiedniej opieki” i wieloma innymi pomówieniami, pragnąc podważyć jej zasługi, a nawet prawo do miejsca w Niebie.
Tak jak dawniej i dziś miliony kochają Matkę Teresę, ale jest także wielu takich, którzy jej szczerze nienawidzą. Dla zmaterializowanego świata, w którym szanuje się pieniądze, a nie szanuje ludzkiego życia, jest ona wielkim wyrzutem sumienia. Dlatego właśnie, że w dostateczny sposób nie udziela się pomocy osobom potrzebującym, Matkę Teresę krytykuje się za to, że dzieliła z nimi życie. Ponieważ na masową skalę zabija się nienarodzonych i upomina o „prawo do eutanazji” dla chorych i starców, Matkę Teresę krytykuje się za jej bezkompromisową walkę o prawo do życia dla każdej ludzkiej istoty.
Zapewne wielu z nas pamięta list, który przekazała Polakom już z łoża boleści, gdy w 1996 r. ważyły się losy tzw. ustawy antyaborcyjnej. Napisała w nim m.in.: „(…) tym, co najbardziej niszczy pokój we współczesnym świecie, jest aborcja – ponieważ jeżeli matka może zabić własne dziecko, co może powstrzymać ciebie i mnie od zabijania się nawzajem?” Podobne listy Matka Teresa przekazała społecznościom innych państw na całym świecie. W kontekście późniejszych wydarzeń a także tego, czego jesteśmy świadkami obecnie, słowa duchowego testamentu Błogosławionej nabierają szczególnej wymowy.
Niech za przykładem nowej Świętej każdy z nas „da z siebie wszystko” dla ratowania pokoju na świecie i dla ratowania każdego ludzkiego życia. Niezależnie od krytyki, od tego, co o nas powiedzą, pomyślą lub napiszą. Tu i teraz, i zawsze.