Duchowe wskrzeszenie
Homilia Krajowego Duszpasterza Apostolstwa Chorych wygłoszona w V niedzielę Wielkiego Postu, 2 kwietnia 2017 roku w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Kłodnicy.
2017-04-01
Trzecia Ewangelia naszych wielkopostnych rekolekcji opisuje największy z cudów dokonanych przez Jezusa: wskrzeszenie Łazarza. Cud ten był tak spektakularny, iż grono wyznawców Chrystusa znacznie się powiększyło, równocześnie stał się on przyczyną, sięgającej zenitu, zawziętości faryzeuszów; zapadła decyzja zamordowania Jezusa.
Janowy opis wskrzeszenia Łazarza był przewodnim tematem licznych dzieł sztuki. Autorami obrazów byli malarze m.in. Caravaggio, Rembrandt, również nasz rodzimy Jan Matejko namalował to wydarzenie. Namalowanie obrazu poprzedziły dramatyczne wydarzenia w życiu jego rodziny. W 1866 r., w mieszkaniu Matejków w Krakowie, zmarł ks. Stanisław Giebułtowski, brat żony artysty Teodory, z którym był głęboko związany. Śmierć szwagra stała się bezpośrednim impulsem do namalowania obrazu i pomogła artyście w przeżyciu żałoby.
Na początku naszych dzisiejszych rozważań zastanówmy się, jak my, współcześnie, podchodzimy do rzeczywistości cierpienia, umierania i śmierci…? Myślę, że nie ma pośród nas osoby, która nie zetknęłaby się z tym problemem. Pisząc komentarz do wtorkowej Ewangelii o uzdrowieniu chorego, prowadząca hospicjum pani doktor, napisała na stronie Apostolstwa Chorych tak: „Jestem lekarzem od wielu lat i coraz częściej spotykam chorych, którzy «nie mają człowieka» [to cytat z wtorkowej Ewangelii]. Czasem chory jest naprawdę samotny, czasem rodzina jest daleko (często za granicą) albo też z różnych powodów niezdolna do opieki. To są sytuacje dramatyczne, bardzo trudne do rozwiązania. Brak «człowieka» nieraz bywa większym problemem niż sama choroba!” Pani doktor zwróciła uwagę na jedną rzeczywistość swojej hospicyjnej pracy: brak rodziny, czy też niewystarczającą obecność najbliższych przy umierającym pacjencie. To jeden smutny współczesny obraz. Druga rzeczywistość, której ślady dzisiaj dostrzegamy w mass-mediach to banalizacja problemu śmierci. W znacznej ilości filmów widzimy obrazy wielu ginących osób – oglądających te sceny, śmierć, myślę, specjalnie nie wzrusza. I jeszcze jedno spostrzeżenie: niektóre gry komputerowe są tak skonstruowane, iż grający posiada kilka tzw. „żyć”. Może nimi swobodnie dysponować. Wracając do realiów naszego życia, zwróćmy uwagę, iż gdy faktycznie dotyka nas problem śmierci bliskiej osoby, czujemy się bezradni.
Wczytując się w dzisiejszą Ewangelię możemy zobaczyć, jak Jezus i Jego przyjaciółki – były nimi Maria i Marta; bywał nieraz w ich domu, odpoczywał w ich gronie – zmierzyli się z wydarzeniem śmierci Łazarza. Spójrzmy najpierw na to wydarzenie z tego punktu widzenia, dopiero później podejmiemy wątek wskrzeszenia. Pogrzeb w tamtym czasie odbywał się zwykle około ośmiu godzin po śmierci. Kondolencje składano jeszcze przez trzy następne dni. Przy okazji odwiedzano grób. Współczucie okazywane rodzinie zmarłego uchodziło za jeden z najważniejszych uczynków miłosierdzia. Wierzono, że przez trzy dni po śmierci dusza może wrócić do ciała, później opuszcza je całkowicie. Powrót do życia po upływie trzech dni uważano za niemożliwy.
Analizując stan psychiczno-duchowy sióstr zmarłego, ich smutek, można zobaczyć, iż były głęboko związane ze swoim bratem. Każda z nich inaczej przeżywała śmierć brata, po swojemu: Maria wewnętrznie, dlatego pozostała w domu i rozmyślała nad jego śmiercią, Marta natomiast zewnętrznie, dlatego wyszła naprzeciw Jezusa. Ten, gdy przybył do nich, okazał głębokie wzruszenie. W ówczesnej kulturze takie zachowanie mężczyzny było niespotykane. Jezus, jak czytamy w tekście oryginalnym Ewangelii, dosłownie „doznał wewnętrznego wstrząsu” i „zapłakał”. Jezusowe łzy pokazują, jak bliska staje się Mu sytuacja każdego cierpiącego człowieka, również i dzisiaj. Wcześniejszą prośbę skierowaną do Niego przez Marię i Martę, by jak najrychlej przybył do ich umierającego brata, możemy odnieść do naszych doświadczeń towarzyszenia osobom cierpiącym. Tamto wezwanie Jezusa do Łazarza jest obrazem naszych zawezwań kapłana do chorych w naszych rodzinach. Odnosi się ono także do nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej, którzy w każdą niedzielę śpieszą z udzieleniem Eucharystii tym, którzy nie mogą uczestniczyć we Mszy z powodu słabości wieku, czy choroby. Nie bójmy się zaprosić kapłana pod swój dach, by mógł udzielić sakramentów świętych: Komunii świętej, wcześniej spowiedzi, czy namaszczenia chorych. Wszystkie wymienione sakramenty są sakramentami uzdrowienia. Ostatni, namaszczenie chorych, nie jest namaszczeniem na śmierć, ale na życie.
W omawianej Ewangelii istnieje jeszcze jedna postawa, ukazująca niewłaściwy stosunek wobec Boga w obliczu cierpienia, trudności, czy śmierci. Wymienione sytuacje są nieraz tajemnicą w życiu człowieka. Trudno obarczać za nie winą Boga. Bóg pragnie udzielić każdej osobie pomocy. Każdego pragnie zbawić, choć nie każdego uzdrowić. Uzdrowienie jest tajemnicą Bożego działania. W Ewangelii słyszymy zarzut skierowany do Jezusa: „Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu nie mógł sprawić, by [Łazarz] nie umarł?” W pytaniu tym, które jawi się bardziej jako retoryczne, niż faktycznie postawione Jezusowi, wybrzmiewa brak wiary wypowiadających je, brak wdzięczności za inne cuda, które Jezus uczynił, chociażby ten uzdrowienia niewidomego i po trzecie, wybrzmiewa niejako przymuszenie Jezusa do działania. Zobaczmy, jak Jezus reaguje: jest opanowany, nie wybucha gniewem.
W pytaniu tym możemy dostrzec inne, które człowiek, także współcześnie stawia: „Boże jeśli jesteś Bogiem Miłości i Miłosierdzia, to dlaczego tyle zła, krzywd i cierpienia na świecie, dlaczego dopuszczasz do niesprawiedliwości, do tylu kataklizmów, do śmierci?” Nieraz sytuacje te stają się powodem odejścia ludzi od Boga. Ostatecznie jednak przyczyną odejścia od Boga jest brak wiary, brak doświadczenia Bożej Obecności. Życie wielu ludzi, którzy w obliczu wielkiego cierpienia nie tylko nie utracili wiary, ale wręcz odwrotnie pogłębili ją, jest niejako „dowodem” na istnienie Boga. Przykładami mogą być: wspomniana w zeszłym tygodniu na konferencji dla chorych bł. Chiara Badano, czy Sługa Boża Marta Robin. Marta Robin w wielkim cierpieniu przeżyła ponad czterdzieści lat, leżąc unieruchomiona w łóżku. W okresie tylu lat nie potrafiła przyjąć żadnych pokarmów i napojów, jedyne co mogła przyjąć – to Komunia święta. Było to niewytłumaczalne z punktu widzenia medycznego i prowadziło do nawrócenia wiele osób.
Siostry i bracia
Kluczem do zrozumienia dzisiejszej Liturgii Słowa jest pierwsze czytanie. Prorok Ezechiel przywołuje Słowa Boga: „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój”. O jakich grobach mowa jest w Księdze Ezechiela? Ewangelie, które słyszeliśmy we wcześniejsze dwie niedziele: spotkanie Jezusa z Samarytanką oraz uzdrowienie niewidomego od urodzenia, uczyły nas głębszego spojrzenia na Słowo Boże oraz na nasze życie. „Grób” u Ezechiela oraz „grób Łazarza” oprócz znaczenia dosłownego, mają jeszcze jedno, głębsze znaczenie – duchowe. Tydzień temu mówiliśmy o ślepocie jako chorobie fizycznej, ale także o duchowej ślepocie. Również dzisiaj, Liturgia Słowa naprowadza nas na inne znaczenie śmierci i grobu.
Oprócz śmierci w sensie fizycznym, istnieje śmierć duchowa. Mówimy o śmierci duszy w przypadku, gdy ktoś świadomie i dobrowolnie popełnił grzech ciężki, gdy z własnej winy zerwał więź z Bogiem, odszedł od Niego. Od czasu katechezy przygotowującej nas do przyjęcia Pierwszej Komunii świętej wiemy, że kto nie żyje w stanie łaski uświęcającej, powinien najpierw się wyspowiadać, by przyjąć Komunię świętą. Wartość tej katechezy uświadomiłem sobie zwłaszcza, gdy podjąłem duszpasterską pracę w parafii Gournay-en-Bray w Normandii. Tamtejsze ziemie posiadają długą i bogatą historię. Główna kolegiata św. Hildeverta, w centrum parafii, została wybudowana mniej więcej w tym czasie, gdy w Polsce miał miejsce Chrzest Mieszka I. Obecnie parafia ta liczy 21 kościołów, po odejściu proboszcza na emeryturę, co pewno dokona się w niedalekiej przyszłości, z racji braku kapłanów w archidiecezji Rouen, parafia ta zostanie przyłączona do innej i będzie liczyła ok. 40 kościołów. Kiedyś w każdym kościele był przynajmniej jeden kapłan. Z tych ziem, z tych wspólnot chrześcijańskich, wyruszały kiedyś misje chrystianizujące Wyspy Brytyjskie. W parafii tej nieraz byłem świadkiem przystępowania do Komunii świętej osób, które nie były świadome tego, Kogo przyjmują, to z jednej strony; z drugiej cieszyłem się, że przy okazji np. zgłoszenia pogrzebu udało mi się wytłumaczyć przychodzącym, czym jest spowiedź święta. Dopowiem również od strony pozytywnej, iż z 2-3% uczęszczających na niedzielną Eucharystię, istnieje grono, małe grono [ale istnieje!] głęboko wierzących parafian. Jakie są konsekwencje odejścia nie tylko pojedynczych osób, ale całych narodów od Boga, jesteśmy chyba teraz tego świadkami.
Powróćmy do dzisiejszej Liturgii Słowa i do naszego życia. Śmierć posiada więc znaczenie nie tylko dosłowne. W Ewangelii św. Mateusza czytamy inne słowa Jezusa: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10, 28). Grób zaś, słyszymy w dzisiejszej Ewangelii – „cuchnący”, oznacza brzydotę grzechu i ludzkiego zniewolenia. Trudno być może słucha się nam tych słów, ale może potrzeba pewnego duchowego wstrząsu, który nas przebudzi. Zły oddziałuje na nasze zmysły; od czasu pierwszego kuszenia w Raju, pokazuje złudne „przyjemności” związane z grzechem. De facto jest zupełnie odwrotnie. Po owocach: rozbicia wewnętrznego, rozbicia wspólnoty rodzinnej, małżeńskiej, smutku, niepokoju, wszelkich urazów, niechęci, czy nienawiści, poznajemy najlepiej „brzydotę” grzechu.
Kamień grobowy jest więc symbolem tego wszystkiego co nas oddziela od Boga, od Miłości Bożej, podobnie jak i od bliźniego. Może być nim lęk o siebie, skoncentrowanie na sobie, złe myśli, które pogrążają nas w smutku, depresji; może nim być nasza zmysłowość, uleganie wszelkim pożądliwościom; może nim być brak przebaczenia, zawziętość i stałe trwanie w uporze; mogą nim być zniewolenia alkoholem, telewizją, komputerem…
Siostry i bracia
Dzisiejsza Ewangelia kończy się wskrzeszeniem Łazarza. Czytamy w Ewangelii, dosłownie: Jezus „głosem wielkim wykrzyknął: «Łazarzu wyjdź na zewnątrz» [Λάζαρε, δεῦρο ἔξω]”. Przywołałem tekst grecki, żeby pokazać dla podkreślenia wagi słów Jezusa, że nawet akcenty w tych wyrazach postawione są na pierwsze sylaby. Na największej mozaice w Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie Łagiewnikach, widzimy podobną scenę. Artysta ukazał w niej wyciągniecie przez Jezusa człowieka spoczywającego w ogromnej paszczy demona. Wskrzeszenie człowieka. Znamienna jest obok Jezusa chroniąca człowieka obecność Maryi. Ona dosłownie powybijała demonowi z jednej strony paszczy wszystkie zęby. Podobną ikonę widziałem w Cinacolo, wspólnocie osób, chłopców uzależnionych od narkotyków, którzy przez modlitwę i pracę pragną się wyzwolić z nałogu.
Również do każdego z nas, na zakończenie rekolekcji, Jezus wraz z Maryją „głosem wielkim woła”: „Anno, Barbaro, Grzegorzu, Piotrze wyjdź na zewnątrz”, tzn. porzuć wszystko to, co Ciebie zniewala, co powoduje, iż Twoje życie jest powiązane opaskami, podobnie jak ciało Łazarza; co jest przyczyną Twojego smutku, może i duchowej śmierci…
„Rozwiążcie go i pozwólcie mu iść” – czytamy na zakończenie Ewangelii. Oprócz duchowego wskrzeszenia i wyprowadzenia z grobu grzechu, którego dokonał Jezus, ważna staje się również wspólnota – małżeństwo, rodzina, parafia, grupy parafialne – w której uczymy się wspólnie trwać przy Jezusie i żyć Jego Słowem na co dzień, Słowem, które nas stale uzdrawia. Wskrzeszenie duchowe, którego Jezus dokonuje dzisiaj zwłaszcza poprzez sakrament spowiedzi, jest zapowiedzią zmartwychwstania, które dokona się na końcu czasu. Wówczas każdego z nas, Jezus potęgą swojego Słowa wydobędzie z grobu, abyśmy mogli żyć wiecznie. Amen.