Chronić dzieci - znaczy chronić miłość i świat
Chrońmy dzieci pielęgnując naturalną miłość, jaką odczuwamy w naszych sercach w stosunku do nich i do wszystkiego, co małe, słabe i kruche. Chrońmy miłość, która jest w ich sercach, bo tylko dzięki niej, będą potrafiły zmienić świat.
2017-05-31
Kilka lat temu mąż zaprosił mnie na koncert mojego ulubionego piosenkarza Michała Bajora. Zawsze i niezmiennie zachwyca mnie niepowtarzalny tembr jego głosu i zawsze z równa radością delektuję się doborem piosenek, które wykonuje. Wiele w nich prawdy o życiu i ludziach, wiele niezwykłych odkryć o sercu człowieka i prawach, jakimi się rządzi. I tym razem nie było inaczej. Ale szczególnie jedną z nich „zabrałam” z sobą i długo jeszcze brzmiała w moich uszach. Oto słowa tej piosenki:
„Ludzie to jest ważna rzecz od stuleci
Siebie gryźć możemy, lecz chrońmy dzieci
Kim byś nie był prawdzie tej wyjdź na przeciw
Siebie możesz kochać mniej kochaj dzieci
Damo w żłobku z chęcią im przewiń becik
Nie mrucz : „Kim ja byłabym”… Kochaj dzieci!
Literacie, bubli wór wrzuć do śmieci
Nie wypisuj dzieciom bzdur… Szanuj dzieci!
Dobry tato w szarych dni gęstej sieci
Nie pij, nie krzycz, nie bij ich… Kochaj dzieci!
Mamo, kiedy z oczu twych łezka leci
Za swe krzywdy nie wiń ich… Kochaj dzieci!
Ludzie to jest ważna rzecz od stuleci
Siebie gryźć możemy, lecz chrońmy dzieci
Niech nad każdym słowem tym Anioł buja
Chrońmy dzieci w świecie złym… Alleluja!”
Przypominam ją sobie zawsze, ilekroć jestem świadkiem jakichś przykrych zdarzeń z udziałem dzieci. Czasem jest to jakaś poważna choroba dziecka, które znam osobiście, albo poznałam na podstawie czyjeś relacji, czasem złe traktowanie dziecka przez ludzi, którzy powinni każde z nich strzec jak źrenicy oka, czasem, gdy jestem świadkiem złego przykładu dawanego dzieciom przez świat ludzi dorosłych. Przypominam ja sobie także w taki dzień jak ten, który co roku obchodzimy 1 czerwca, w dniu, który powinien nam wszystkim przypomnieć kim są, lub kim powinny być dzieci dla rodziny, dla narodu czy wreszcie dla Kościoła.
Powtarzamy, że dzieci są „przyszłością świata” i chociaż brzmi to jak slogan, w istocie jest to szczera prawda. Po ostatniego zamachu terrorystycznym w Menchesterze, gdzie wśród ofiar znalazło się sporo dzieci, ktoś słusznie zauważył, że świata, który godzi w dzieci nie można już nazwać cywilizowanym. To świat bez przyszłości. To powszechnie zn, słusznie potępiany i nagłośniony przypadek. A co z setkami tysięcy „niemych” ofiar aborcji dokonywanych w imię ”ochrony” celów i interesów, które świat ludzi dorosłych postanowił uznać za ważniejsze od poczętego życia ludzkiego. Kiedy kilkanaście lat temu Kościół oraz rozmaite organizacje służące życiu ludzkiemu ostrzegały, że rodzi się niebezpiecznie mało dzieci, i że w związku z tym trzeba pilnie zadbać o odpowiednią politykę rodzinną, która zachęciłaby pary małżeńskie do posiadania więcej niż jednego czy dwójki dzieci, tak zwany postępowy świat pukał się w czoło lub w najlepszym wypadku udawał, że nie rozumie, o czym mowa. Dziś niemal wszyscy światowi statystycy biją na alarm a wiele krajów, w tym na szczęście także Polska zaczyna podejmować konkretne zadania mające na celu ochronę rodziny i ludzkiego życia. Niestety, w tym samym czasie europejskie lobby aborcyjne próbuje rozszerzyć prawo do zabijania na kolejne grupy nienarodzonych dzieci, uznając te czy tamte za mniej godne prawa do życia od innych.
Chciałoby się zawołać słowami barda: „Chrońmy dzieci w świecie złym…” bo są przyszłością. Także naszą przyszłością. Bo w nich jest nadzieja, bo to one mogą zbudować lepszy świat, świat bez wojny, bez nienawiści i przemocy. Świat, w którym żadne dziecko nie będzie głodne chleba ani miłości, gdzie nikt nie odważy się odebrać mu życia, tylko dlatego, że jeszcze nie zdążyło się urodzić, że cierpi na chorobę Downa, że ma nie taką płeć jak chcieliby jego rodzice, ze dorosłym byłoby wygodniej żyć bez niego. Świat, w którym nikt nie odważy się być powodem zgorszenia „jednego z tych najmniejszych”.
Chrońmy dzieci pielęgnując naturalną miłość, jaką odczuwamy w naszych sercach w stosunku do nich i do wszystkiego, co małe, słabe i kruche. Chrońmy miłość, która jest w ich sercach, bo tylko dzięki niej, będą potrafiły zmienić świat.
Robią to zresztą już teraz, nie czekając aż dorosną. Od ponad siedmiu lat jestem szczęśliwą babcią. I od tego też czasu stale na nowo zachwycam się „mądrością” moich małych wnuków. Powiecie pewnie: „jak każda babcia”… I będziecie mieli rację. Bo każda babcia, ale i każdy, kto ma kontakt z małymi dziećmi pewnie zauważył zdumiewającą prawidłowość; One przecież tak niewiele wiedzą o życiu i skomplikowanych sprawach tego świata, a o Panu Bogu tylko tyle, ile zechcieli im powiedzieć rodzice i dziadkowie, a jednak w Bożych sprawach wykazują się jakąś niemożliwą do zdefiniowania intuicją, czymś w rodzaju „szóstego zmysłu”, a może raczej - jak ja to nazywam - wiedzą serca. To one uczą nas, dorosłych, prawdziwej pobożności, abyśmy przestali być pobożnymi smutasami i nie tracąc swej pobożności odzyskali radość dziecka, które nosimy ukryte gdzieś na dnie własnych serc. To one weryfikują zasady, które głosimy z czynami dorosłych, których są świadkami. To one każą nam się nieraz zarumienić ze wstydu.
Kim są? Takie małe, słabe, nic nieznaczące. Bez przeszłości, bez majątku i wpływów, bez specjalnych praw i przywilejów. Ktoś powie: takie małe… "Nic"! A przecież to one, dzieci, zmieniają świat, to one są jego przyszłością i to one są nadzieją. Nadzieją dla świata hołubiącego siłę, a gardzącego tym, co małe, słabe, bezbronne. Nadzieją dla śmiesznego świata dorosłych, którzy wyrastając ze swych dziecięcych koszulek, „wyrośli” też niestety z pokory, szczerości, uniżenia, zaufania i miłości wobec Boga.
Naucz mnie Panie doceniać wartość każdego dziecka, które samym swym istnieniem uczy nas postawy dziecięctwa Bożego i zrozumienia tej najważniejszej prawdy, że być kochanym przez Boga – znaczy stokroć więcej niż jakiekolwiek ludzka „wielkość” i że to dopiero znaczy tak naprawdę "być Kimś".