Nie bójcie się otworzyć serc Chrystusowi!
Homilia wygłoszona przez krajowego duszpasterza Apostolstwa Chorych, ks. Wojciecha Bartoszka w niedzielę 25 czerwca br. w Bazylice Krzyża Świętego w Warszawie.
2017-06-27
Drodzy chorzy, Członkowie Apostolstwa Chorych, Drodzy radiosłuchacze, Siostry i Bracia,
Jednym z elementów naszego życia jest lęk. Chyba nie ma człowieka, który by się czegoś lub kogoś nie obawiał. Czego się boimy? Utraty pieniędzy, pracy, prestiżu, przyjaźni, akceptacji innych. Boimy się niepomyślnej diagnozy lekarskiej. Niektórych paraliżuje lęk przed byciem sobą, innych przed podejmowaniem decyzji, jeszcze innych przed obdarzeniem zaufaniem. Są tacy, którzy boją się wyrażać swoją opinię. W doświadczeniu choroby i starości boimy się nieraz bardziej osamotnienia, braku relacji z najbliższymi, niż samego bólu fizycznego. Boimy się śmierci. Śmierci bał się Jezus… Do tej listy lęków każdy mógłby chyba coś dorzucić i opowiedzieć o swoim doświadczeniu... Nikt z nas nie jest „super-bohaterem”. Im bardziej człowiek się boi, tym łatwiej szuka „super-bohaterów” w wirtualnym świecie. Pragnie zapomnieć o tym, co nakręca w nim spiralę lęku. Pierwsza dobra nowina płynąca z Bożego Słowa stanowiąca lekarstwo na to przykre doświadczenie, jest taka: jesteśmy stworzeni na Boży obraz i Boże podobieństwo. Dlatego też każdy z nas, z wszelkimi formami niepokojów, depresji, które coraz częściej nas dopadają, jest przyjęty przez miłującego Boga. On nas zawsze podnosi. Przed Nim nie musimy odgrywać żadnych ról, nie musimy wypierać tego, co rodzi lęk. On kocha każde swoje dziecko.
Siostry i Bracia,
Jezus podejmuje w dzisiejszej Ewangelii ten temat. Aż trzykrotnie słyszymy Jego wezwanie: „nie bójcie się”. Słowa te zawarte są w Ewangelii św. Mateusza, którą autor kieruje do chrześcijańskiej gminy pochodzenia judaistycznego. Przypominając słowa Chrystusa, św. Mateusz mówi im, by się nie bali odrzucenia i prześladowania ze strony Żydów.
„Nie lękajcie się. Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!” – przypominają się tutaj pierwsze słowa pontyfikatu św. Jana Pawła II. Życie pokazało, jak prorockie były, i nadal są, jego słowa. Źródłem pokoju na świecie, pokoju w ludzkich sercach nie jest braterstwo na płaszczyźnie czysto-ludzkiej, ale Chrystus i Jego obecność! Chcemy dzisiaj przyjść do Niego, jak kiedyś apostołowie. Przybliżyć nasze serca do Jego Najświętszego Serca i posłuchać, co chce powiedzieć nam, nieraz bardzo zalękniętym.
Podłożem lęku chrześcijan, do których pisał św. Mateusz, była obrona wiary oraz pytanie o sensowność i celowość tej obrony. W kontekście wcześniejszym dzisiaj wysłuchanej Ewangelii, czytamy inne, mocne słowa Chrystusa: „Jeśli pana domu [czyli Chrystusa] przezywali Belzebubem, o ileż bardziej nazwą tak jego domowników”, czyli każdego z nas podejmujących trud głoszenia Słowa Bożego stającego się nieraz „solą w oku” dla innych. Jezus przywołując oszczerstwo, chyba największe jakie Jego przeciwnicy mogli użyć przeciw Niemu, pragnie uzbroić swoich uczniów w męstwo. Jest ono darem Ducha Świętego. Winniśmy często prosić Trzecią Osobę Trójcy Świętej o ten dar! Chrystus uczy tego apostołów wysyłając ich z misją ewangelizacyjną. Próbuje w odpowiedni sposób ukierunkować ich serca, wyprowadzić ich ze skoncentrowania się na sobie, ze zamartwiania się. Czyni to również dzisiaj wobec nas. Przypomina, iż wszystko zostanie kiedyś odsłonięte, każda najdrobniejsze intencja, którą kieruje się człowiek. Oprócz trzykrotnego wezwania: „nie bójcie się”, wypowiada także ich przeciwieństwo: „bójcie się”.
W pierwszej reakcji naszego serca, może nas to dziwić. Kogo mamy się bać? „Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle”. Aby dobrze zrozumieć te słowa, przeanalizujmy, jak Jezus rozumie lęk. Ukazuje dwa rodzaje lęku: złe, niszczące wewnętrznie człowieka, i ten rodzaj należy odrzucić przez pełne ufności powierzenie się Bogu oraz dobre, prowadzące człowieka do refleksji. Odwołajmy się tutaj do doświadczenia naszych spowiedzi świętych. Naturalną reakcją dobrze uformowanego sumienia po popełnieniu zła jest doświadczenie tzw. wyrzutów sumienia. One oraz nade wszystko miłość do Boga prowadzą do nawrócenia, rodzą w naszym sercu bojaźń Bożą. To do niej odwołuje się dzisiaj Jezus. Nie do strachu przed Bogiem. Konsekwencją stałego uporu człowieka w grzechu jest zatracenie się w piekle. I tego właśnie mamy się obawiać.
Rodzi się pytanie, czy w katalogu naszych lęków znajduje się i ten „ewangeliczny”, zwany bojaźnią Bożą: aby żyć w stałej jedności z Chrystusem, by Go nie obrażać. Do tego Jezus nawiąże podczas Drogi Krzyżowej zwracając się do niewiast, by nie płakały nad Nim, ale nad sobą i nad swoimi dziećmi, które odeszły od Boga. Bo przez te odejścia ich zbawienie zostało zagrożone. Jezus uczy nas, by nie obawiać tego, co odbiera nam zewnętrzną wolność, co może nawet zniszczyć nasze ciało. Mamy się bać utraty życia wiecznego, grzechu. Prawdziwa bojaźń Boża chroni nas przed niszczącym nas lękiem oraz uczy głębokiej dziecięcej ufności wobec Boga. Przeżywali to kiedyś męczennicy oddający życie za Chrystusa, św. Maksymilian Kolbe, bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Również do takiej ufności prowadzi nas – uczestników dzisiejszej liturgii, Chrystus.
„Nie lękajcie się. Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!”, zwłaszcza gdy przychodzi czas choroby. Chrystus wstępując do naszego serca poprzez sakramenty święte, odbiera paraliżujący nas lęk o siebie, zapełnia samotność miłującą obecnością, nieraz prowadzi nas do zdrowia, także w sensie fizycznym.
Ponad miesiąc temu zakończyła się Pielgrzymka chorych i ich rodzin z archidiecezji katowickiej do Lourdes, w której uczestniczyło ponad trzysta osób. Spędziliśmy wspólnie w pociągu do Lourdes ponad czterdzieści godzin. Modliliśmy się, uczestniczyliśmy we mszach świętych, słuchaliśmy konferencji. Uczyliśmy się wspólnie Kościoła, jako chorzy, lekarze, pielęgniarki i kapłani. W Lourdes przeżyliśmy kilkudniowe rekolekcje u stóp Matki Najświętszej. Dla wielu chorych i ich opiekunów decyzja, by pojechać do Lourdes, nie była łatwa. Wydaje się, iż w niektórych przypadkach, wręcz heroiczna. W pielgrzymce uczestniczył między innymi chorujący na nowotwór 36-letni Łukasz. Z jego, ani z ust jego ojca, nie usłyszałem słów narzekania. Z pełnym powierzeniem się Jezusowi i Jego Matce uczestniczył w tej pielgrzymce. Kilka dni po powrocie do domu Bóg powołał go do Wieczności. Przygotował się na to spotkanie u stóp Małej Panienki w Grocie Massabielskiej. Nie wiele mówiąc, swoją cierpliwą postawą, zaświadczył o Bogu. Jezus wzywa nas dzisiaj, aby bez lęku, otwarcie i nie wybiórczo, „na dachach”, czyli wszędzie i o każdej porze naszego życia, choćby na krótko przed śmiercią, głosić Ewangelię. On jest zawsze „przy mnie jako potężny mocarz”.
Będąc unieruchomieni w łóżku zastanawiamy się, jak głosić Jezusa i Jego Ewangelię. Podobny dylemat przeżywała kiedyś św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Jako karmelitanka przebywając za klauzurą zakonną odkryła powołanie w powołaniu. Miłość i cierpienie stały się środkami, poprzez które współpracowała z Jezusem w zbawianiu świata. Także po śmierci. Trzydzieści jeden lat po jej odejściu do Wieczności urodził się w Wietnamie późniejszy brat-redemptorysta Marcel Van. Ukochał świętą Teresę, która wielokrotnie mu się ukazała, tłumacząc jego misję, ukrytą, ale jakże ważną misję. Ostatnie cztery lata spędził w komunistycznym obozie pracy. Ofiarował swoje cierpienia nie tylko za Wietnam, ale także za wskazaniem św. Teresy, za Francję.
Bracie i Siostro,
Jeżeli choroba pokrzyżowała Tobie życiowe plany i przeżywasz trudne chwile, boisz się, ten czas nie jest bez sensu. Dzięki Chrystusowi, Jego miłości do Ciebie oraz Twojej miłości do Niego i Kościoła, w mocy Ducha Świętego, przez modlitwę i ofiarowane cierpienie, w sposób ukryty, możesz wiele łask uprosić dla Kościoła, dla misjonarzy. Tak bardzo potrzeba dzisiaj takiego duchowego wsparcia. Tak to czyniła św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Sługa Boży Marcel Van, czy wspomniany Łukasz, uczestnik pielgrzymki do Lourdes.
Na koniec pragnę zaprosić tych, którzy mogą przybyć, 6 lipca, we wspomnienie Matki Bożej Uzdrowienia Chorych, w patronalne święto Apostolstwa Chorych, na Jasną Górę, na 52. Ogólnopolską Pielgrzymkę chorych, niepełnosprawnych oraz osłabionych przez wiek. Przed Jasnogórskim Wizerunkiem Czarnej Madonny w drugim roku nowenny przed stuleciem Apostolstwa Chorych w świecie będziemy wypraszać wraz z delegatem Ojca Świętego Franciszka ks. prałatem Jean-Marie Mupendawatu, potrzebne łaski dla chorych w Polsce. Amen.