Fatima dzisiaj
Konferencja wygłoszona przez krajowego duszpasterza Apostolstwa Chorych, ks. Wojciecha Bartoszka, podczas Dnia Chorego w Turzy Śląskiej 13 października 2017 r.
2017-10-16
Jakiś czas temu odwiedziłem w Katowicach – Murckach pewną starszą osobę. Pamiętam, iż w pokoju, w którym mnie przyjęła, nad łóżkiem miała powieszone dwa duże obrazy: jeden przestawiał Najświętsze Serca Pana Jezusa, drugi – Niepokalane Serce Maryi. Domyślam się, że to nie jest jedyna osoba na Śląsku, która miała, czy też ma, takie obrazy. Może i niektórzy z nas, tu zgromadzonych, mają takie obrazy w swoich domach.
W Apostolstwie Chorych przeżywamy obecnie drugi rok nowenny przed stuleciem wspólnoty. Rok ten poświęcony jest trzeciej Osobie Trójcy Świętej. Duch Święty objawia każdemu z nas, kim jest Bóg i prowadzi człowieka do Boga, do doświadczenia Jego Osoby w swoim życiu. Było tak w 1675 r. we Francji, w Paray-le-Monial, gdy Duch Święty objawił św. Małgorzacie Marii Alacoque Najświętsze Serce Jezusa. Wspomnienie św. Małgorzaty będziemy obchodzili jutro. I właśnie jutro jej relikwie przybędą do Ośrodka Najświętszego Serca Jezusa, w którym mieszkają osoby niepełnosprawne, w Rudzie Śląskiej Halembie. Nowe tchnienie Ducha Świętego miało miejsce na początku XX w., w 1917 r., w Fatimie. Matka Boża ukazała Łucji, Franciszkowi i Hiacyncie swoje Niepokalane Serce. Dwa Serca: Jezusa i Maryi. Dwa przesłania, które płyną: od Jezusa i od Maryi. Jak Jezus opowiadał św. Małgorzacie o pierwszych piątkach miesiąca, tak Maryja dzieciom opowiadała o pierwszych sobotach miesiąca. I to nie przez przypadek właśnie w te dni kapłani udają się z posługą duszpasterską do chorych, przekazując im między innymi „Apostolstwo Chorych”. Dzisiaj Fatima – jak mawiał św. Jan Paweł II – ma o wiele więcej nam do powiedzenia, niż było to w 1917 r. Co więc dzisiaj, w ostatnim w tym roku, Dniu Chorego w Turzy Śląskiej, Duch Święty pragnie nam powiedzieć?
Wynagrodzenie
Nade wszystko, jesteśmy tu zgromadzeni, przybyliśmy do Turzy Śląskiej, aby pomodlić się. Duch Święty prowadzi nas do modlitwy. Dlatego tutaj jesteśmy, dlatego Msza święta, sakrament pokuty, nabożeństwo lurdzkie, Różaniec święty. Chcemy spotkać żywego Boga. Duch Święty prowadzi nas do szczególnej modlitwy – i tego uczy nas Matka Boża w Fatimie: modlitwy wynagradzającej za grzechy, najpierw moje, każdego z nas, modlitwy wynagradzającej za grzechy innych. Przypomnijmy sobie, że wprowadzeniem do objawień maryjnych w Fatimie było zjawienie anioła. I to anioł uczył dzieci modlitwy – nie tyle w jakichś intencjach, ale właśnie modlitwy wynagradzającej.
Nie tylko modlitwa powinna stać się wynagradzająca. Matka Boża uczyła dzieci, że całe nasze życie winno stać się wynagrodzeniem za grzechy. Wszystko zależy od intencji, którą mamy w sercu. „Mówcie często, zwłaszcza, gdy będziecie ponosić ofiary – mówiła Maryja: «O Jezu, czynię to z miłości do Ciebie, za nawrócenie grzeszników i jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi”.
Okazji do wynagrodzenia dobrem za zło, by ci, którzy źle czynią, dzięki naszemu wynagrodzeniu, mogli również się zbawić, życie przynosi co niemiara. Boli mnie głowa – nie będę z tego powodu narzekał i nie będę o tym opowiadał, by inni litowali się nade mną. Nie chce mi się rano wstać. Jednak wstanę – właśnie po to, aby skorzystać ze sposobności, by wynagrodzić za grzeszników. Nie chce mi się już wieczorem nic robić, jestem zmęczony. Nie będę oglądał TV czy też zaglądał do Internetu, wezmę książkę do ręki lub Różaniec i pomodlę się. Za grzeszników. Nie potrafię rozmawiać z daną osobą, przełamię się i jako pierwszy wyjdę z inicjatywą, podejdę do niej. Za grzeszników. Moje działanie jest pominięte przez przełożonych, niedowartościowane. Uśmiechnę się i podziękuję Maryi za radość życia ukrytego i za Jej przykład. Wszystko za grzeszników, czyli najpierw za nas samych, a później za tych, którzy odeszli od Boga i od Kościoła. Czyli może najpierw za dzieci, za wnuki… Coraz mniej dzieci w kościele…
Anioł – przez swoje spotkania z dziećmi w Fatimie – mówi nam dalej: nie szukajcie specjalnych umartwień. Życie każdego z was niesie ich wystarczająco dużo. Tylko ich nie marnujcie. Będzie ich na tyle, że ocalicie życie wielu idących na potępienie. W domu rodzinnym rodzice uczyli mnie – z większym lub mniejszym powodzeniem – tzw. „małych ofiar”. U nas wręcz mówiło się „o ofiarkach”. Dotyczyły np. słodyczy. Różne formy wynagrodzenia Bogu nazwano kiedyś „fatimską drogą do świętości”. Polega ona na tym, by nie marnować żadnej okazji, by ofiarować Bogu wszystko, także cierpienie, w konkretnej intencji: za nawrócenie grzeszników.
Piękno Niepokalanego Serca i brzydota grzechu
Kiedy Matka Boża objawiła się dzieciom w czerwcu, ukazała im swoje Niepokalane Serce. Postać Matki Bożej była w blasku. Maryja była cała piękna. Jej imię, z języka hebrajskiego Miriam, nieraz tłumaczy się jako piękna, wspaniała, pani, napawająca radością. To do Niej przede wszystkim odnoszą się słowa Starego Testamentu z Pieśni nad pieśniami: „Cała piękna jesteś, przyjaciółko moja, i nie ma w tobie skazy (…). Jak piękna jest miłość twoja, siostro moja, oblubienico, o ileż lepsza jest miłość twoja od wina, a zapach olejków twych nad balsamy”.
Jednak Maryja, ukazując się dzieciom, miała coś, co kontrastowało z całą Jej piękną postacią, ze światłością, która z Niej biła. Jej Serce otoczone było cierniami. Ciernie były tak czarne – relacjonowała Łucja – że gasiły światło, które promieniowało z Matki Najświętszej. Ciernie były symbolem tego, co jest brzydkie w naszym życiu: grzechu, zła i Szatana. Szatan jest brzydki. Nie chcę trywializować życia duchowego. Niemniej, tak o grzechu i Szatanie trzeba mówić, że jest brzydki, czy wręcz obrzydliwy. Dzieci z Fatimy widziały piekło. Ono nie jest puste. Mówiły, że gdyby nie obecność Maryi, umarłyby ze strachu.
Grzech spowodował w nas głęboką ranę. Jeden z Ojców Kościoła, św. Grzegorz z Nazjanzu napisał, że Bóg stworzył człowieka na obraz swojego Syna. Tymczasem grzech zdeformował człowieka, zniekształcił nas, zeszpecił. Potrafi z człowieka zrobić potwora. Chyba moglibyśmy z doświadczenia naszego życia coś na ten temat powiedzieć, przywołując różne przykłady. Matka Boża Fatimska pokazuje nam w znaku swojego Niepokalanego Serca całe przekleństwo grzechu. Grzech zabija w nas Tego, który jest Najpiękniejszy – Boga, i zabija w nas nasze piękno, które jest odbiciem Bożego piękna.
Maryja, która cała jest piękna – i to jest niezwykłe – nie bała się i nadal się nie boi zbliżyć się do ludzi, którzy są ubrudzeni szpetotą grzechu. Ona po nich nie krzyczy, ale pragnie ich nawrócić. Znamienne dla mnie jest to, przywołując inne objawienie, w Lourdes, które miało miejsce ponad 150 lat temu, że Maryja zeszła do Groty Massabielskiej, do miejsca schadzek ludzi wątpliwej moralności i miejsca wypasu świń. Maryja wybrała takie miejsce na spotkanie. Maryja schodzi do największej szpetoty ludzkiego grzechu, by człowieka wyrwać z niego. Dlatego Jej Serce jest okolone cierniami. Dlatego Maryja pragnie nas, którzy jesteśmy przy Niej, wprowadzić na drogę ratowania człowieka grzesznego.
Jednoczyć się z Sercem Jezusa i Maryi
Siostra Łucja zachęca nas dzisiaj, by nie tylko stanąć obok Niepokalanego Serca Maryi, by nie tylko przyglądać się temu Sercu. Ale przede wszystkim zjednoczyć się z Nim, stać się jakby jego częścią, by nasze serca zaczęły bić w rytm Jej Serca, które chce pomóc każdemu grzesznikowi; które chce, aby człowiek nie szedł na wieczne potępienie. Jej Serce pragnie zbawienia grzeszników. Taką miłością bije Niepokalane Serce Maryi! Ono stoi niejako na rozdrożu: czy dalej dopuszczać do szerzącego się coraz bardziej zła na świecie – czego szczególnym wyrazem jest hekatomba aborcji dzieci nienarodzonych, które są gładzone na całym świecie – czy też dalej prosić Syna o Miłosierdzie nad nami, by przedłużyć czas Dnia Ostatecznego? Wchodzimy tutaj w najgłębsze pragnienia Niepokalanego Serca Maryi.
Ciekawostką jest to, iż równolegle do objawień, zwłaszcza tych z XVII wieku, dotyczących Serca Pana Jezusa, miał miejsce rozwój teologii, takiego pochylenia się nad prawdą, najpierw dotyczącą Wnętrza Pana Jezusa, a później Serca. Kardynał de Bérulle, ks. Jean-Jacques Olier mówili, że to, co Jezus i Maryja czynili na zewnątrz, wypływało z ich Serca. Żeby naśladować Jezusa i Maryję, najpierw trzeba wejść w taką głęboką, intymną więź z Sercem Maryi i Sercem Pana Jezusa, jednoczyć się z tymi Sercami, bo z tego dopiero wypłyną czyny. Powróćmy do Fatimy.
Podczas majowego objawienia Matka Boża zapewniała dzieci: „Nie musicie się niczego bać, nie musicie się lękać cierpienia, które jesteście gotowe przyjąć. To będzie trudne, ale poradzicie sobie z tym, bo łaska Boża będzie waszą siłą”. „Wymawiając te słowa – relacjonowała siostra Łucja – Matka Najświętsza otwiera ręce, przekazując nam światło tak silne, że jak gdyby odblask wychodzący z Jej rąk miał nas przeniknąć. To światło dotarło do naszego wnętrza, do najgłębszej głębi duszy i spowodowało, żeśmy się widzieli w Bogu, który jest tym światłem, wyraźniej niż w najlepszym zwierciadle”. Maryja prowadziła dzieci do intymnej, najgłębszej więzi z Nią samą, z Jej Sercem, z Sercem Bożym.
Modlitwą, dzięki której nasze serca będą zjednoczone z Niepokalanym Sercem Maryi i Najświętszym Sercem Jezusa, dzięki której będziemy mogli prosić Boga w duchu wynagrodzenia i która stanie się dla nas potężną obroną przeciw złemu, jest Różaniec święty. „Odmawiajcie codziennie różaniec, aby zyskać pokój dla świata i koniec wojny” – uczyła Maryja w Fatimie.
Wczoraj w Katowicach odbyła się prapremiera filmu „Dwie korony” o św. Maksymilianie Marii Kolbe. Poruszyła mnie w tym filmie scena śmierci głodowej Maksymiliana w bunkrze głodowym w Auschwitz, wraz z innymi. Wspólnie odmawiali różaniec. Było to nie do przejścia dla esesmanów. Wcześniej inni przeklinali, buntowali się, uderzali głową o ścianę. Od czasu tej śmierci głodowej Maksymiliana i towarzyszy esesmani zrezygnowali z tej formy uśmiercania, bo widzieli, że przegrali. Różaniec dla Maksymiliana i dla tych, którzy ginęli, stał się największą bronią.
Ofiarować cierpienie
Matka Boża szła dalej w Fatimie, w prośbie skierowanej do dzieci. Pytała je: „Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które wam ześlę, jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany, i jako prośbę o nawrócenie grzeszników?” Z rozbrajającą otwartością, przygotowane wcześniej przez anioła, dzieci odpowiedziały prosto: „tak”. Matka Boża słysząc ich zgodę, kontynuowała: „Będziecie musiały wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie waszą siłą”. „W walce z kłamstwem i przemocą prawda i miłość nie mają w gruncie rzeczy żadnej innej broni poza świadectwem cierpienia” – pisał kiedyś papież Benedykt XVI. Wyraźnie o tym zaświadczył wspomniany przed chwilą św. Maksymilian Kolbe.
Siostry i Bracia, w tym miejscu przesłanie fatimskie zbliża się do idei Apostolstwa Chorych, czy też raczej Apostolstwo Chorych – tak by trzeba powiedzieć – zbliża się do przesłania fatimskiego. Apostolstwo Chorych to nic innego, jak wypełnienie prośby Maryi skierowanej do Łucji, Franciszka i Hiacynty, to niejako kontynuacja tego, co Maryja mówiła dzieciom.
Posłuchajmy trzech warunków przynależności do Apostolstwa Chorych. One od 81 lat są przywoływane w miesięczniku „Apostolstwo Chorych”. Osoba, która pragnie zostać członkiem Apostolstwa Chorych, powinna spełnić trzy warunki:
- przyjąć cierpienie z poddaniem się woli Bożej;
- znosić je cierpliwie, po chrześcijańsku, w jedności z Jezusem, który za nas ofiarował się na krzyżu, ofiaruje się w Eucharystii i wciąż żyje w Kościele
- i ofiarować swe cierpienia Bogu w intencji przybliżenia Królestwa Bożego, za zbawienie świata, za Kościół i Ojczyznę oraz w intencjach Ojca świętego – w tym także za grzeszników.
Te trzy warunki stanowią istotę Apostolstwa Chorych – czytamy w miesięczniku. Chory, który z własnej woli pragnie spełnić trzy wymienione warunki, powinien zgłosić się osobiście, listownie lub telefonicznie do Krajowego Sekretariatu Apostolstwa Chorych w Katowicach. Jako dowód przyjęcia otrzyma dyplom i krzyżyk Apostolstwa Chorych, a także drukowane co miesiąc Listy, redagowane przez Sekretariat w formie czasopisma. Taki jest charyzmat Apostolstwa Chorych, który do dzisiaj jest realizowany.
Niedawno zostałem zaproszony na rekolekcje Żywego Różańca do niedalekiego Pszowa, gdzie opowiadałem o Apostolstwie Chorych. Kilka pań po konferencji podeszło do mnie, mówiąc, iż znają takie osoby, które należą do Róż Różańcowych, ale które z racji choroby nie są w stanie już odmawiać myślą poszczególnych modlitw, Różańca. Wówczas wspólnie doszliśmy do tego, iż dla nich tą drogą jest Apostolstwo Chorych. Wpatrując się w krzyż – jak tego uczyła nas nasza Mama, która umierała w szpitalu – patrząc na krzyż, gdy już można tylko trzymać różaniec w ręku, a ktoś inny ten Różaniec przy mnie odmawia, bo nie jestem w stanie już modlić się, ale łącząc się z Jezusem, z Jego Najświętszym Sercem, z Niepokalanym Sercem Maryi, to staje się modlitwą, to staje się ofiarowaniem. Tak jak mówi Maryja w Fatimie – z intencją ofiarowaną za grzeszników, by ich ratować od wiecznego potępienia.
Maryja w Fatimie, cała piękna, uczy nas pięknego życia, uczy nas, abyśmy byli piękni, bo jesteśmy stworzeni na Boży obraz i podobieństwo. Cieszę się, gdy co roku na Jasnej Górze w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, podczas mszy Apostolstwa Chorych pierwsze czytanie z Księgi Przysłów czyta Magdalena Buczek. To czytanie rozpoczyna się od słów: „Pan mnie stworzył, swoje arcydzieło, jako początek swej mocy, od dawna, od wieków jestem stworzona, od początku, nim ziemia powstała”. Magda jest przykładem tego Bożego piękna. Każdy z nas jest piękny, jesteśmy piękni, bo jest w nas ten blask Matki, która jest całkowicie piękna. Kochajmy Ją, kochajmy Jej Syna, Jezusa. Amen.