Jezus chce, byśmy byli świętymi
W życiu „istnieje tylko jeden smutek: nie być świętym” (Leon Bloy)
2018-09-07
W dniu 19 marca b.r. Papież Franciszek podpisał adhortację apostolską „O powołaniu do świętości w świecie współczesnym Gaudete et exsultate”.
Adhortacja zaczyna się słowami zaczerpniętymi z Ewangelii według św. Mateusza: „Cieszcie się i radujcie” (Mt 5, 12) – stąd jej tytuł „Gaudete et exsultate”. We wstępie Ojciec Święty zaznacza: „Pan chce od nas wszystkiego, a to, co oferuje, to życie prawdziwe, szczęście, dla którego zostaliśmy stworzeni. Chce, abyśmy byli świętymi i nie oczekuje, że zadowolimy się życiem przeciętnym, rozwodnionym, pustym” (GeE 1).
Czym jest świętość?
W rozumieniu Papieża, świętość „to przeżywanie w zjednoczeniu z Nim tajemnic swojego życia. Polega ona na złączeniu się ze śmiercią i zmartwychwstaniem Pana w sposób wyjątkowy i osobisty, w nieustannym umieraniu i powstawaniu z martwych wraz z Nim. Może ona jednak oznaczać również odtwarzanie w swoim życiu różnych aspektów ziemskiego życia Jezusa: Jego życia ukrytego, życia wspólnotowego, Jego bliskości względem ostatnich, Jego ubóstwa oraz innych przejawów Jego dawania siebie ze względu na miłość” (GeE 20).
Szczególne wskazówki, jak podążać drogą świętości, dają nam błogosławieństwa. Dla Ojca Świętego słowo „szczęśliwy” lub „błogosławiony” jest synonimem słowa „święty”, „ponieważ wyraża, że osoba, która jest wierna Bogu i żyje Jego słowem, osiąga prawdziwe szczęście, dając siebie w darze” (GeE 64). Analizując każde z błogosławieństw, Papież stwierdza, że świętość oznacza bycie ubogim w sercu, reagowanie z pokorną łagodnością, umiejętność płakania z innymi, poszukiwanie sprawiedliwości, postrzeganie i działanie z miłosierdziem, zachowywanie serca w czystości, rozsiewanie pokoju, akceptowanie codziennych dróg Ewangelii, pomimo że przynosi nam ona problemy (por. GeE 66-94).
Te drogi dochodzenia do świętości nie są zadaniem nadzwyczajnym, możliwym do osiągnięcia wyłącznie przez osoby wyjątkowe, szczególne. Świętość znajduje się w zasięgu ręki każdego z nas, także – a może zwłaszcza – osoby chorej. Każdy, kto doświadcza cierpienia, jest w sposób szczególny zaproszony do jednoczenia się z Jezusem, do wspomnianego wyżej „nieustannego umierania i powstawania z martwych wraz z Nim”, do odtwarzania w swoim życiu męki Chrystusa, do „dawania siebie ze względu na miłość”.
Nie jest świętym ten, kto wpatrzony w Boże Oblicze, nie zauważa ludzi żyjących obok. Wręcz przeciwnie – człowiek mający autentycznie wzrok utkwiony w Bogu, z większą niż inni wyrazistością, jakby przez lupę, dostrzega swoich bliźnich i ich problemy. Dlatego Papież zauważa, że „bycie świętym nie oznacza oczu jaśniejących w domniemanej ekstazie” (GeE 96). Przypomina też słowa św. Jana Pawła II, który w „Novo millennio ineunte” pisał: „jeśli nasze działania rzeczywiście mają początek w kontemplacji Chrystusa, to powinniśmy umieć Go dostrzegać przede wszystkim w twarzach tych, z którymi On sam zechciał się utożsamić” (NMI 49).
Zaproszenie do zaangażowanego przeżywania codzienności
Osoba chora, cierpiąca, doświadczająca z całą mocą swoich ograniczeń, nie musi bezwolnie dryfować, niesiona na fali życia. Żadne okoliczności życia nie pozbawiają nas możliwości wzięcia życia we własne ręce. Ojciec Święty pisze o tym następująco: „Czasami życie stawia przed nami większe wyzwania i poprzez nie Pan zachęca nas do nowych nawróceń, które pozwalają, aby Jego łaska lepiej przejawiała się w naszym życiu, «aby nas uczynić uczestnikami swojej świętości» (Hbr 12, 10). Innym razem chodzi jedynie o znalezienie doskonalszej formy życia tym, co już czynimy” (GeE 17).
To oznacza, że nie ma „złego czasu” czy „niesprzyjających okoliczności” w dążeniu do świętości. Jak pisała św. Teresa Benedykta od Krzyża, „w najciemniejszej nocy powstają najwięksi prorocy i święci”. Przykładem takiej postawy jest dla Papieża Franciszka kardynał François-Xavier Nguen Van Thuan, który będąc w więzieniu, „postanowił nie wypalać się w jałowym oczekiwaniu na uwolnienie, ale «przeżywać chwilę obecną napełniając ją miłością». A realizował to konkretnie w następujący sposób: «wykorzystam zatem te okazje, które nadarzają się każdego dnia, żeby dokonywać zwykłych czynów w niezwykły sposób»” (GeE 17). To samo można powiedzieć o św. Maksymilianie Marii Kolbe, Służebnicy Bożej Stanisławie Leszczyńskiej czy innych cichych bohaterach obozów koncentracyjnych.
Można być przykutym do wózka inwalidzkiego i uskarżać się na swój los, dostrzegając wyłącznie własne ograniczenia, skupiając się na sobie i swoim nieszczęściu. Ale można też tę samą sytuację przeżywać jako okazję do dzielenia się sobą, swoim czasem, wiedzą czy umiejętnościami. Można cieszyć się każdą najdrobniejszą rzeczą, którą udaje się jeszcze zrobić samemu, bez konieczności uciekania się do pomocy innych. Dlatego „potrzebujemy ducha świętości, który przenika zarówno samotność, jak i posługę, zarówno intymność, jak i zaangażowanie ewangelizacyjne, tak aby każda chwila była wyrazem miłości darowanej pod wejrzeniem Pana. W ten sposób wszystkie chwile będą krokami na naszej drodze uświęcenia” (GeE 31).
Przeżywanie trudności
Nie jest żadnym odkryciem, że współczesny świat promuje młodość, rozrywkę, przyjemność, zabawę, mówiąc nam, że to właśnie czyni życie dobrym. Jednocześnie „ignoruje, spogląda w inną stronę, gdy pojawiają się problemy, jak choroba lub cierpienie w rodzinie lub w otoczeniu. Świat nie chce płakać: woli ignorować bolesne sytuacje, maskować je, ukrywać. Wiele wysiłku wkłada się w to, aby uciec od sytuacji, w których obecne jest cierpienie, sądząc, że można przysłonić rzeczywistość, w której przecież nigdy, przenigdy nie może zabraknąć krzyża” (GeE 75). W każdym z nas „jest ukryta pokusa ucieczki w miejsce bezpieczne, które może mieć wiele imion: indywidualizm, spirytualizm, zamknięcie w małych światach, uzależnienia, urządzenie się, powtarzanie utrwalonych schematów, dogmatyzm, nostalgia, pesymizm, uciekanie się do zasad. Czasami trudno nam wyjść ze znanego już dobrze obszaru, który znajduje się na wyciągnięcie ręki” (GeE 134).
Tymczasem ten, „kto naprawdę chce swoim życiem oddać chwałę Bogu, kto naprawdę pragnie się uświęcić, aby jego życie oddawało cześć Świętemu, jest powołany do umartwiania się, poświęcania i trudzenia się, starając się żyć uczynkami miłosierdzia. Bardzo dobrze rozumiała to św. Teresa z Kalkuty: «Tak, mam wiele ludzkich słabości, wiele ludzkich nędzy [...]. Jeśli zbytnio zajmiemy się sobą, to nie będziemy mieli czasu dla innych»” (GeE 107). Dlatego wielu świętych nie tylko z wiarą i zaufaniem Bogu przyjmowało trudne wydarzenia w swoim życiu, ale uważając, że cierpią niewystarczająco, dobrowolnie podejmowali się różnych (często bardzo surowych) praktyk ascetycznych. Nie musimy ich w tym naśladować, wystarczy, że „chrześcijanie będą z dnia na dzień coraz bardziej uświęcać się w warunkach swego życia, pośród swych obowiązków czy okoliczności życia, jeśli z wiarą przyjmują wszystko z ręki Ojca niebieskiego i współdziałają z wolą Bożą, ujawniając także w służbie doczesnej przed wszystkimi tę miłość, którą Bóg świat umiłował” KK 41).
Zamiast zakończenia
„Nie lękaj się dążyć wyżej, dać się miłować i wyzwolić przez Boga. Nie bój się pozwolić, aby cię prowadził Duch Święty. Świętość nie czyni cię mniej ludzkim, ponieważ jest spotkaniem Twojej słabości z siłą łaski. W głębi, jak powiedział Leon Bloy, w życiu «istnieje tylko jeden smutek, nie być świętym»” (GeE 34).
Tekst adhortacji można znaleźć TUTAJ.