Świętość i zwyczajność św. Bernadetty Soubirous
Święta Bernadetta Soubirous, która zmarła 140 lat temu w Nevers, uczy nas dzisiaj, by w ukryciu służyć Jezusowi w bliźnich.
2019-05-09
Lourdes to miejsce, w którym Matka Jezusa – Maryja szczególnie umiłowała osoby chore. Miejsce, które uczy nas pełnego zawierzenia życia Bogu i konkretnej miłości do bliźniego. Wiele intencji nosimy w sercu. Prosimy Maryję o łaskę uzdrowienia dla nas i dla naszych bliźnich.
Dwie przyjaciółki
W Lourdes, w miejscu górzystym, u podnóża Pirenejów, 161 lat temu, w 1858 roku spotkały się dwie niezwykłe przyjaciółki: Matka Najświętsza oraz Bernadetta Soubirous. Piszę: „niezwykłe przyjaciółki”, bo wiele wskazuje na to, że Maryja i Bernadetta zaprzyjaźniły się. Poczujmy się i my zaproszeni do ich przyjacielskiego grona, najpierw w pociągu, w drodze do Lourdes, budując wspólnotę między sobą. A później w Lourdes, w Grocie Massabielskiej, u podnóża góry, będącej symbolem, jak pokazuje to Pismo Święte, objawienia się Boga.
Pokorna i uboga Matka Najświętsza przyszła do pokornej i ubogiej góralki. Maryja objawiła się 18 razy Marii Bernardzie. Takie imiona otrzymała na chrzcie świętym od swoich rodziców. W tamtejszym dialekcie wołano na nią po prostu Bernadetta. Maryja ukazała się jej jako La Vierge va-nus-pieds, czyli Dziewica bosonoga, Dziewica żebraczka. Bosonoga Dziewica wybrała na przyjaciółkę ubogą dziewczynkę, która nie potrafiła czytać i pisać, która nie znała katechizmu, nie przyjęła jeszcze Pierwszej Komunii świętej. Maryja nazywana była przez Bernadettę petito Damisello, czyli małą Panienką. Podobnie jak petito Damisello, dziewczynka również była niskiego wzrostu; nigdy w życiu nie przekroczyła 140 cm, a w roku objawień mając 14 lat była jeszcze niższa.
Maryja prosi „Panią” Bernadettę
11 lutego 1858 roku Bernadetta spotkała się z małą Panienką w Grocie Massabielskiej, mieszczącej się ówcześnie na obrzeżach miasteczka. Góralka z Pirenejów tak relacjonowała to, co zobaczyła: „W środku światła zobaczyłam «coś» białego [nie wiedząc, kto do niej przyszedł, nazywała Kobietę: Aquerò, co w tamtejszym dialekcie oznaczało „coś”], postać, która wyglądała jak petito Damisello, młoda, mojego wzrostu. Miała na sobie białą tunikę, na głowie długi welon, też biały, błękitną szarfę i żółtą różę na bosych nogach. Żółtego koloru był też łańcuszek różańca, który trzymała w dłoni”.
Za trzecim razem – było to 18 lutego – Maryja zapytała Bernadettę (za każdym razem Maryja mówiła do niej w tamtejszym dialekcie, bo Bernadetta nie znała języka francuskiego, a tym bardziej innego języka): „Czy uczyni mi Pani tę łaskę i będzie tu przychodzić przez 15 dni?” Dla Bernadetty, fakt, że ktoś zwracał się do niej per „Pani” i prosił ją o „przysługę”, „łaskę”, był znakiem podkreślającym jej wielką godność, podnoszącym ją z nędzy materialnej i marginesu społecznego.
Dziewica żebraczka jest także obecna teraz w sposób duchowy pośród nas, w naszej wspólnocie osób doświadczających – podobnie jak Bernadetta – duchowego, a może i materialnego ubóstwa. Maryja podobnie jak w Lourdes, widząc nas, podnosi, dowartościowuje, podkreśla naszą godność.
Maryja szczególnie wybiera ten czas, to miejsce i te osoby, które są doświadczone cierpieniem, które przeżywają także teraz trudy pielgrzymowania. To dla Niej magnes przyciągający Jej Niepokalane Serce. Bernadetta relacjonując objawienia, mówiła, że Maryja „spoglądała na nią jak na osobę, jak na inną osobę”. Również na nas Maryja patrzy jak na osoby stworzone na Boży obraz i Boże podobieństwo.
Maryja wybrała Bernadettę i wybiera nas
Dlaczego Matka Najświętsza wybrała Bernadettę? Dlaczego Dziewica żebraczka wybiera nas? Odpowiedź daje sam Jezus w Kazaniu na Górze: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”. „Wysławiam Cię. Ojcze, Panie nieba i ziemi – mówi Jezus – że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie” (Łk 10, 21).
Spotkania z Matką Najświętszą rodziły w życiu Bernadetty wiele radości i pokoju w sercu, ale także wiele cierpienia i niezrozumienia. Będąc później w zakonie, wracała do wydarzeń, które miały miejsce w ukochanej grocie („grota to był mój raj” – mówiła) i doświadczała w sercu wiele miłości. „Jakże moja dusza była szczęśliwa” – dzieliła się. Jednak Bernadetta odkrywała ślady miłości Jezusa i Maryi nie tylko w Lourdes, w grocie, ale także w innych miejscach i wydarzeniach swojego życia; one mogą rodzić w nas zdumienie. One uczą nas właściwego spojrzenia na nasze życie – inaczej, głębiej – z wiarą. Bernadetta jako przyjaciółka bosonogiej żebraczki, uczennica stojącej pod krzyżem Matki Bolesnej, uczy nas świętości.
Testament
Bernadetta pod koniec życia napisała Testament; jego treść odkrywa przed nami jej przenikliwe spojrzenie z wiarą na każdy moment życia, zwłaszcza ten naznaczony trudami, bólem i cierpieniem. Jej testament jest dowodem świętości. „To nie tyle objawienia” – jak mówiła później jej współsiostra – „ale całe życie Bernadetty pokazuje jej świętość”. Pisała w testamencie między innymi, dziękując Bogu: „Za biedę, w jakiej żyli mama i tatuś, za to, że się nam nic nie udawało, za upadek młyna, za to, że musiałem pilnować dzieci, stróżować przy owcach, za ciągłe zmęczenie... dziękuję Ci, Jezu. Za dni, w który przychodziłaś, Maryjo, i za te, w które nie przyszłaś – nie będę Ci się umiała odwdzięczyć, jak tylko w raju. Ale i za otrzymany policzek, za drwiny, za obelgi, za tych, co mnie mieli za pomyloną, za tych, co mnie posądzali o oszustwo, o robienie interesu... dziękuję Ci, Matko. Dziękuję za to, że byłam tą uprzywilejowaną w wytykaniu mi wad, tak że inne siostry mówiły: «Jak to dobrze, że nie jestem Bernadettą». Dziękuję, za to, że byłam tą, której grożono więzieniem, ponieważ widziałam Ciebie, Matko... tą Barnadettą tak nędzną i marną, że widząc ją, mówili sobie: «To ta ma być Bernadettą, którą ludzie oglądali jak rzadkie zwierzę?». Za to ciało, które mi dałeś, godne politowania, za tę chorobę, piekącą jak ogień i dym, za moje spróchniałe kości, za pocenie się i gorączkę, za tępe ostre bóle... dziękuję Ci, mój Boże. I za tę duszę, którą mi dałeś, za pustynię wewnętrznej oschłości, za Twoje noce i Twoje błyskawice, za Twoje milczenie i Twe pioruny, za wszystko. Za Ciebie – i gdy byłeś obecny i gdy Cię brakowało... dziękuję Ci, Jezu.”
Niezwykły jest testament Bernadetty. Gdy go czytam, zawstydzam się kruchością swojej wiary w odkrywaniu śladów Bożej Obecności w moim życiu i uwielbiam Boga, widząc nieraz głęboką wiarę osób chorych, niepełnosprawnych i osłabionych wiekiem, które On stawia na mojej kapłańskiej drodze w Apostolstwie Chorych. Uwielbiam Boga, widząc „rzekę modlitwy” wypływającą z serc jednych chorych i przepływającą do serc innych. Dziękuję także Bogu, że stawia na mojej drodze lekarzy, pielęgniarki, wolontariuszy, kapłanów-kapelanów szpitalnych, innych duszpasterzy, nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej, pracowników i współpracowników Apostolstwa Chorych, którzy okazują nieraz wielką miłość, posługując osobom chorym. Niech za to wszystko będzie Bóg uwielbiony.
Uwielbienie Boga i życie w ukryciu były postawami głęboko wyrytymi w sercu Bernadetty. Po objawieniach będąc niejako na świeczniku, odrzuciła wszelkie honory, korzyści, możliwości zarobku, starając się odejść w zapomnienie. Wstąpiła do zakonu w Nevers, oddalonego o kilkaset kilometrów od Lourdes, by służyć chorym. Nawiązując do wydarzeń z Lourdes, zwierzała się pewnej zakonnicy: „Co robi się z miotłą, gdy kończy się sprzątać, gdzie się ją stawia?” Tamta odpowiedziała: „Stawia się ją w kącie za drzwiami”. „A więc jestem potrzebna Świętej Dziewicy, jak miotła. Gdy mnie już nie potrzebuje, stawia za drzwiami. Tam jestem i pozostanę”. Tego uczyła ją jej Przyjaciółka, petito Damisello. Dzisiaj Bernadetta uczy nas, by w ukryciu służyć Jezusowi w bliźnich. Zmarła w Nevers 140 lat temu.