Czas choroby okazją do nawrócenia
Homilia krajowego duszpasterza Apostolstwa Chorych, ks. Wojciecha Bartoszka, wygłoszona w I niedzielę Wielkiego Postu w Bazylice Krzyża Świętego w Warszawie podczas Mszy świętej transmitowanej przez I Program Polskiego Radia.
2020-03-01
Siostry i bracia. Drodzy chorzy łączący się z nami przez radio,
Rozpoczynamy Wielki Post. Ewangelie, dzisiejsza i ze Środy Popielcowej, pomagają nam lepiej zrozumieć, czym jest ten okres liturgiczny. Zastanówmy się wspólnie, jak mamy go przeżyć? Jako członkowie wspólnoty Kościoła i jako osoby chore.
Św. Mateusz relacjonuje, iż „Duch wyprowadził Jezusa na pustynię”. Pustynia – po grecku eremos – jest synonimem samotności. Radykalniej żyjący Ewangelią chrześcijanie pierwszych wieków udawali się na miejsca odosobnienia. Nazywano ich eremitami. Przyczyną ich odejścia nie była ucieczka od świata. Kierowało nimi pragnienie poznania Boga. Jezus, gdy szedł na pustynię również karmił się Słowem usłyszanym wcześniej od Ojca, o miłości Ojca do Syna (por. Mt 3, 17 b). Poznanie Boga, wejście z Nim w głęboką relację, odkrywanie godności dziecka Bożego to cele Wielkiego Postu. By zostały one zrealizowane konieczne jest wejście w samotność serca.
Dzisiaj eremów i przestrzeni samotności, nie musimy budować w jakichś zewnętrznych miejscach, lecz w sercu, pośród naszych codziennych obowiązków. Każda ważna sprawa, aby mogła przynieść dobry owoc, potrzebuje samotności i przemyślenia. W samotności kompozytorzy, poeci, malarze przygotowują swoje dzieła. Praca lekarza, pielęgniarki, wysiłek intelektualny pracownika naukowego również wymagają skupienia i ciszy. Aby poznać Boga tym bardziej potrzebujemy odejścia na bok.
Siostro i bracie,
Podejmij świadomą decyzję wejścia w samotność. „Na godzinę w ciągu dnia, na dzień w miesiącu, na osiem dni w roku, albo nawet na dłuższy okres, jeśli to konieczne, zostaw wszystko i wszystkich i pozostań sam na sam z Bogiem” – pisał Carlo Caretto w książce „Pustynia w mieście”. Podczas modlitwy spójrz Jezusowi w oczy. Pokaż Mu swoje życie. Takie jakie ono jest. Bez upiększania. Pustynia jest czasem ogołocenia. A spojrzenie Jezusa oczyszcza duchowo.
Czy chcesz takiej samotności? „Samotność – przestrzegał św. Brunon-Bonifacy z Kwerfurtu – jest złotem tylko dla kogoś, kto jest dojrzały i spragniony Boga”. Tak, Panie, pragnę odnowić moją relację z Tobą. Stanąć przed Tobą z całą moją biedą. Dlatego wybieram modlitwę i skupienie, wybieram Twoje Słowo, które codziennie kierujesz do mnie.
Święty Mateusz relacjonuje: „Duch wyprowadził Jezusa na pustynię”. Dosłownie, gdybyśmy przetłumaczyli to zdanie z języka greckiego, oddalibyśmy je w słowach: „Jezus został wyprowadzony na pustkowie przez Ducha”. Tłumaczenie to podkreśla bierność Jezusa i działanie Bożego Ducha, któremu poddaje się Jezus. Św. Marek, opisując omawiane zdarzenie, jeszcze mocniej podkreśla zewnętrzne działanie, które dokonało się wobec Chrystusa: „Zaraz Duch wyrzuca [Jezusa] na pustkowie”.
Słowa te możemy odnieść do obecnych dni, kiedy to Boży Duch „wyprowadza nas”, niejako „wyrzuca” w czas Wielkiego Postu. Możemy je także zrozumieć inaczej. Czasem samotności i próby staje się okres choroby. Jest nią starość, niepełnosprawność dziecka, bezradność wobec cierpienia bliskich. Sytuacje te zastają nas i zaskakują, podobnie jak Jezusa, który „został wyprowadzony na pustkowie”. Ewangelista opisując zdarzenie, które miało miejsce na pustyni, kontynuuje i podaje cel owego wyprowadzenia: „by być doświadczonym (poddanym próbie) przez diabła”. Apogeum tego doświadczenia i tej próby będzie męka i śmierć Chrystusa.
Rodzi się pytanie: Boże, dlaczego poddałeś próbie swojego Syna? Jezus nie znalazł się na pustyni wbrew swojej woli. Dał się poprowadzić przez Boga. Stał się jednym z nas, we wszystkim podobny do nas, za wyjątkiem grzechu (por. Hbr 4,15) – pisze autor Listu do Hebrajczyków. Jeśli był do nas we wszystkim podobny, to także w doświadczeniu prób i pokus. Przez Jego doświadczenie walki duchowej również my możemy nauczyć się przeciwstawić pokusom złego ducha. Diabeł, podobnie jak w przypadku Jezusa, uderza w najbardziej osobiste więzi obecne w naszym życiu: między nami a Bogiem, między najbliższymi w rodzinie. „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?” (Rdz 3, 1b) – słyszymy pierwszą pokusę szatana. „Czy rzeczywiście Bóg mnie i moich bliskich kocha, kiedy mnie doświadcza, przez chorobę i cierpienie?” – nieraz słyszę takie słowa. Niektórzy w doświadczeniu próby wiary buntują się i odrzucają Boga. Inni, proszą Go jeszcze bardziej o pomoc.
Ponad rok temu Karol wraz z rodziną jechał na wypoczynek. Wszyscy ulegli wypadkowi samochodowemu. Najbardziej poszkodowany został Karol. Po jakimś czasie wpadł w śpiączkę. Został podłączony do respiratora. Dziewięć miesięcy po wypadku, pomimo intensywnego leczenia, wielkiej troski rodziny oraz wielu modlitw i postów ofiarowanych w jego intencji, zmarł. Jakiś czas po śmierci Karola, jego żona relacjonowała ostatnie wspólnie spędzone chwile z mężem: „Kiedy przyszłam do sali, Karol był już odłączony od respiratora i miałam możliwość się z nim pożegnać. Wtedy zadałam Bogu pytanie, po co była ta cała walka, skoro Karol odszedł. Przyszła mi wówczas do głowy odpowiedź, że […] ten okres dziewięciu miesięcy był walką nie tylko o zdrowie Karola, ale przede wszystkim czasem duchowej walki o jego życie wieczne”. „Teraz widzę – kontynuowała – że przez ten trudny czas Jezus przygotowywał mnie, żeby żyć dalej. Że mimo trudności, które po ludzku wydają się nie do przejścia, przygotowywał nasze serca na to, żebyśmy zobaczyli Jego wierność obietnicy, Jego miłość i błogosławieństwo. W tej perspektywie odczytuję miniony czas jako czas wielkiej walki, cierpienia, ale i zwycięstwa dzięki łasce Boga.” Żona Karola i jej bliscy dzięki wierze w stałą miłość Boga, przeszli przez trudny czas ogołocenia umocnieni duchowo.
Siostry i bracia,
Gdy wchodzimy w czas pustyni, gdy naprawdę chcemy wewnętrznie poznać Boga, odkrywamy równocześnie prawdę o nas samych. Często smutną. Rozpoczyna się proces walki duchowej. Ma on trzy wymiary. To trzy rodzaje pokus, których doświadczył Jezus.
Najpierw był On kuszony, by zamienić kamienie w chleb. W pokusie tej obecne są wszystkie nasze pokusy dotyczące ludzkich potrzeb: cielesnych, psychicznych i emocjonalnych. Jeśli nie nauczymy się panować nad nimi rozumem oświeconym wiarą i przezwyciężać ich z Jezusem, staniemy się ich niewolnikami. Dlatego pierwszym „chlebem”, którym Jezus się karmi i do którego przyjęcia nas wzywa, jest Słowo Boże, które nas formuje. Ono ustawia nam właściwą hierarchię wartości w życiu. By ziarno Słowa mogło wzrosnąć, konieczny jest post.
Propozycja rzucenia się z narożnika świątyni to pokusa posłużenia się Bogiem do własnych, przyziemnych celów; pokusa gwiazdorskiego wypełnienia woli Boga. Jezus sprzeciwił się jej wówczas, gdy był na pustyni. Nie wszedł z nią w dialog również wtedy, gdy tłum krzyczał: „jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża” (Mt 27, 42). Naszą bronią przeciw tej pokusie jest pokorna modlitwa oraz podejmowanie codziennych obowiązków stanu, związanych nieraz z wyrzeczeniem.
Ostatnia pokusa dotyczy władzy i bogactwa. Same w sobie, władza i bogactwo, nie są złe. Złem są środki do celu, którymi kusi szatan, mianowicie poddanie się jemu i uczynienie Jezusa jego, tj. diabła „adoratorem”. Pokusie bałwochwalstwa również my jesteśmy poddawani. Bronią przeciw niej jest oddanie pokłonu Bogu i służba Jemu – to wypełnienie uczynków miłosierdzia, m.in. przez przekazanie jałmużny. Najlepszą nieraz „jałmużną”, uczynkiem miłosierdzia jest nasza obecność przy osobie chorej. Podziwiałem wielkie serce rodziny okazywane Karolowi, która przez dziewięć miesięcy stale mu towarzyszyła. Uwielbiam Boga także w innych osobach, które nie opuszczają chorych w godzinie ich próby i towarzyszą im.
Duchowe zmaganie jest trudne. Doświadczył tego Jezus na pustyni, na Golgocie. Doświadczył tego Karol i jego bliscy. My możemy go doświadczyć, gdy podejmiemy trud nawrócenia. Po każdej walce przychodzi poranek Zmartwychwstania. To cel, do którego zmierzamy w Wielkim Poście, także cel całego naszego życia.
Jezus, gdy przeszedł zwycięsko czterdziestodniowy okres pustyni, podjął misję. Chcemy ją również i my podjąć. Jest nią m.in. Apostolstwo Chorych. Dziękuję wszystkim osobom chorym, które trwają przy Chrystusie, za ich wiarę. Za ich zjednoczenie z Nim. Dzięki transmisji radiowej mszy świętej przyjmują duchowo Chrystusa. To wielki dar duchowy. Dziękuję także za ich miłość do Kościoła: ofiarowane cierpienia za Kościół, zwłaszcza w intencji nowych powołań do kapłaństwa. Ta misja, chyba najbardziej ukryta przed światem jest fundamentem duchowym budującym Kościół. Amen.