Męka Jezusa według tradycji biblijnych (IV)
Kazanie pasyjne, które miało być wygłoszone w parafii św. Andrzeja Boboli w Rudzie Śląskiej-Wirku, Kazanie IV: Święty Paweł – przybity do krzyża
2020-03-21
Zaraz, zaraz… cała tradycja chrześcijańska podaje, że Paweł jako obywatel rzymski został ścięty (zresztą w większości przedstawień artystycznych ukazywany jest z mieczem), a tu… tytuł kolejnego kazania pasyjnego brzmi: „Św. Paweł przybity do krzyża”. To jednak nie pomyłka. Całe to rozważanie, które gdyby nie epidemia, byłoby czwartym kazaniem pasyjnym, będzie próbą wyjaśnienia tego tytułu. A zagłębiamy się w rozumienie męki Pana Jezusa umysłem i sercem św. Pawła.
Prześladowca apostołem
Kim jest ta niezwykła postać? Szaweł – bo takie było jego pierwotne imię – urodził się w Tarsie w Cylicji. Do dziś to miasto istnieje: w środkowej części południowej Turcji. Urodził się ok. 8 roku po Chr. Pochodził z rodziny żydowskiej. Ojciec Szawła był też obywatelem rzymskim, przy czym nie wiadomo, kiedy i jak zdobył to obywatelstwo. Młody Szaweł otrzymał wykształcenie w Jerozolimie u Gamaliela, jednego z najwybitniejszych ówczesnych rabbich żydowskich. Ciekawe, czy w czasie samej męki Pana Jezusa Szaweł przebywał w Jerozolimie. Nie wiadomo. A wiemy, że przez długi czas był bezwzględnym prześladowcą chrześcijan. Dzieje Apostolskie tak opisują tamtą działalność Szawła: „Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich” (Dz 9,1). Był przy śmierci pierwszego męczennika chrześcijańskiego, św. Szczepana. Sam o osobie tak napisał po latach w Liście do Galatów: „Słyszeliście przecież o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości o judaizm przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków” (Ga 1,13n). Szaweł był wówczas gorliwym wyznawcą judaizmu, a wszystkich Żydów, którzy nawrócili się na naukę Chrystusa, uznawał za zdrajców i apostatów. Podczas jednej z prześladowczych akcji miało miejsce zdarzenie, które stało się punktem zwrotnym w jego życiu. Było to ok. 36 roku po Chr. Czyli zaledwie parę lat po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Sam Szaweł miał wówczas ok. 28 lat. Zdarzenie miało miejsce pod Damaszkiem. Damaszek to miasto na terenie obecnej Syrii. Przywołajmy opis tamtego wydarzenia zawarty w Dziejach Apostolskich (Dz 9, 1-22):
„Szaweł udał się do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł. Gdy zbliżał się już w swojej podróży do Damaszku, olśniła go nagle światłość z nieba. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: «Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?». «Kto jesteś, Panie?» – powiedział. A On: «Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić». Ludzie, którzy mu towarzyszyli w drodze, oniemieli ze zdumienia, słyszeli bowiem głos, lecz nie widzieli nikogo”.
Tekst mówi o światłości z nieba oraz o głosie. Świadkowie wydarzenia, Jezusa nie widzieli. Ale Szaweł? Czego doświadczył Szaweł? Czy widział Jezusa? O tym momencie tak po latach pisze on sam w Pierwszym Liście do Koryntian: „Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem: i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi. Jestem bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży” (1 Kor 15, 3-9). Paweł w tym i w innych miejscach przekonuje, że Jezus ukazał mu się. To było osobiste, bezpośrednie spotkanie.
Ale wróćmy pod Damaszek. Jedni mówią, że wydarzenie to miało miejsce 18 km od Damaszku, inni, że tylko – 2 km. Te szczegóły na pewno nie są istotne. Ważne jest to, co działo się dalej z Szawłem.
„Szaweł podniósł się z ziemi, a kiedy otworzył oczy, nic nie widział. Wprowadzili go więc do Damaszku, trzymając za ręce. Przez trzy dni nic nie widział i ani nie jadł, ani nie pił. W Damaszku znajdował się pewien uczeń, imieniem Ananiasz. «Ananiaszu!» – przemówił do niego Pan w widzeniu. A on odrzekł: «Jestem, Panie!» A Pan do niego: «Idź na ulicę Prostą i zapytaj w domu Judy o Szawła z Tarsu, bo właśnie się modli». (…) «Panie – odpowiedział Ananiasz – słyszałem z wielu stron, jak dużo złego wyrządził ten człowiek świętym Twoim w Jerozolimie. I ma on także władzę od arcykapłanów więzić tutaj wszystkich, którzy wzywają Twego imienia». «Idź – odpowiedział mu Pan – bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia». Wtedy Ananiasz poszedł. Wszedł do domu, położył na nim ręce i powiedział: «Szawle, bracie, Pan Jezus, który ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym». Natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok, i został ochrzczony. A gdy go nakarmiono, odzyskał siły.
To wydarzenie całkowicie zmieniło jego życie: z prześladowcy chrześcijan staje się praktycznie od razu głosicielem Ewangelii. Zaraz następne wersety Dziejów Apostolskich tak opisują jego pierwsze kroki jako Apostoła:
„Jakiś czas spędził z uczniami w Damaszku i zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym. Wszyscy, którzy go słyszeli, mówili zdumieni: «Czy to nie ten sam, który w Jerozolimie prześladował wyznawców tego imienia i po to tu przybył, aby ich uwięzić i zaprowadzić do arcykapłana?». A Szaweł występował coraz odważniej, dowodząc, że Ten jest Mesjaszem, i szerzył zamieszanie wśród Żydów mieszkających w Damaszku”.
Niektórzy mówią, że choć jego życie w Damaszku zmieniło się o 180 stopni, czego wyrazem była też zmiana imienia na Paweł, to jednak nie uległ zmianie jego charakter: całkowicie zaangażowany w sprawy, gorliwy, wręcz porywczy, zdecydowany w działaniu, odważny, nie poddający się przeciwnościom. Wcześniej – w służbie judaizmu, teraz – w głoszeniu Jezusa Chrystusa.
Podróżnik, misjonarz, apostoł… Odbył trzy wielkie wyprawy misyjne: po Azji Mniejszej i Grecji, możliwe, że dotarł do Hiszpanii, na pewno do Rzymu, gdzie był przynajmniej dwukrotnie więziony. Kiedyś był gotowy pokonać wiele kilometrów, by wtrącać chrześcijan do więzienia (z Jerozolimy do Damaszku jest 230 km), potem – organizujący dalekie wyprawy misyjne. Wreszcie zginął śmiercią męczeńską: w Rzymie ok. roku 67, tak… jako obywatel Rzymu… ścięty mieczem, a nie jak Piotr… ukrzyżowany.
Paweł głosi Ukrzyżowanego
Od samego początku swojej chrześcijańskiej działalności Paweł, choć z poczuciem własnej niegodności, czuje się apostołem i jest nim rzeczywiście, choć radykalnie różnym od pozostałych dwunastu. Paweł bowiem nie spotkał Jezusa za Jego ziemskiego życia. Nie chodził z Jezusem, nie spędzał z Nim czasu, nie był świadkiem ani Jego nauczania, ani Jego cudów. Tak jak miało to miejsce w życiu na przykład apostoła Mateusza, wspominanego przez nas dwa tygodnie temu. Paweł pod Damaszkiem w doświadczeniu mistycznym (ale jakże realnym) spotkał Jezusa zmartwychwstałego. To doświadczenie sprawia, że w swoim przepowiadaniu mniej zatrzymuje się na historycznych szczegółach z ziemskiej działalności Jezusa, a bardziej koncentruje się na sensie Jego życia i misji. W centrum Ewangelii Pawła stoi Pascha Jezusa, czyli Jego przejście przez śmierć i zmartwychwstanie. Bo takiego, czyli zmartwychwstałego Jezusa spotkał. Paradoksalnie: choć w nauczaniu Pawła, w jego listach nie ma szczegółów opisu męki Jezusa, to jednak jest widoczny wyjątkowo głęboki namysł nad tym, co męka i krzyż Jezusa znaczą w życiu człowieka: w jego – Pawła życiu oraz w życiu każdego człowieka.
Paweł dużo rozmyślał nad męką Jezusa. Jednym z wyrazów tego namysłu jest tzw. hymn o kenozie, czyli o uniżeniu , czy wręcz ogołoceniu Jezusa, zapisany w Liście do Filipian. Przytoczmy jego fragment (Flp 2, 7-9):
„[Chrystus Jezus] ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię”.
W tym hymnie łatwo odnaleźć podobieństwa do proroctwa Izajasza i do jego Pieśni o Słudze Pańskim, rozważanej w ubiegłym tygodniu. Dla Pawła staje się oczywiste, że Jezus podjął mękę, przyjął to uniżenie i ogołocenie z miłości do człowieka, aby przynieść człowiekowi odkupienie oraz niezawodną nadzieję na zbawienie: „A nadzieja zawieść nie może – napisał w Liście do Rzymian – ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany. Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni”.
I dlatego nie ma dla Pawła niczego ważniejszego niż głoszenie Chrystusa ukrzyżowanego, mimo, że wiedział, iż położenie takich akcentów w przepowiadaniu spotka się z niezrozumieniem, a nawet z odrzuceniem. W Pierwszym Liście do Koryntian pisze: „Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą” (1 Kor 1,22-24). Ma świadomość, że ludzka mądrość jest cenna (zresztą pisał ten list do środowiska greckiego, przecież wykształconego), jednak jest ona de facto mało wartościowa w obliczu mądrości Bożej, płynącej z krzyża Chrystusa. I dodaje w tym samym liście: „Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego” (1 Kor 2,2).
Paweł ukrzyżowany
Paweł głosi Jezusa ukrzyżowanego nie tylko dlatego, że jest to centralna prawda wiary chrześcijańskiej, ale jeszcze z innego powodu. Paweł czuje się całkowicie zjednoczony z Jezusem, od momentu spotkania Go pod Damaszkiem i od momentu chrztu. W Liście do Galatów wyraził to tak: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2,20). Głęboka jedność z Jezusem sprawia, że Paweł wypowiada jeszcze mocniejsze zdanie: „razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża” (Ga 2, 19). Tak to właśnie te słowa znalazły się w tytule tego kazania.
Czy zdanie to jest jakąś metaforą? Przecież Paweł ani nie umarł na Golgocie, ani go tam nawet nie było, jak na przykład był tam obecny umiłowany uczeń Jan. Co znaczą zatem te słowa? Przynajmniej są dwa znaczenia tych ważnych słów Pawła. Po pierwsze, tam w czasie męki na krzyżu Jezus ogarnął duchowo wszystkich ludzi świata: każdy z ludzi był tam na Golgocie obecny, także Paweł, także każdy z nas. Zapewnił o tym Jezus już wcześniej przed męką: „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,32). I dlatego Paweł świadomy tego mówi: „razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża”.
Drugie znaczenie słów Pawła, dotyczy rozumienia przez niego Kościoła. Jak Paweł pojmował Kościół? Jeszcze raz wróćmy pod Damaszek. W czasie widzenia Szaweł pyta: „Kto jesteś, Panie?”. A Jezus odpowiada: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz”. Jak to? Przecież Szaweł nie był bezpośrednim oprawcą Jezusa, nie był rzymskim żołnierzem, który biczował Jezusa, ani też nie przybijał Jezusa do krzyża. A jednak Szaweł słyszy: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz”. Szaweł wtedy zrozumiał, że prześladując uczniów Chrystusa, prześladuje samego Chrystusa. To dało początek jego rozumieniu Kościoła jako Mistycznego Ciała Chrystusa. Chrystus jest głową, a wszyscy wierzący w Chrystusa – są członkami Jego Mistycznego Ciała. Tak jak był prześladowany Chrystus, to jak on – Szaweł prześladował Chrystusa, prześladując Kościół, tak też on – Paweł jest i będzie prześladowany. A tych prześladowań przeżył naprawdę w ciągu życia wiele i dlatego powiedział: „razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża”.
W świetle tych dwóch prawd, że umierający Jezus ogarnął na krzyżu wszystkich ludzi oraz że Kościół (także oczywiście Kościół współczesny) jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, jeszcze bardziej zrozumiałe stają się inne słowa św. Pawła: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1, 24 ). Dla Pawła jest oczywiste, że cierpienie Jezusa na krzyżu ogarnęło wszystkie ludzkie cierpienia (nie tylko cierpienia związane z prześladowaniami), ale także wszystkie inne cierpienia, na przykład choroby), i dlatego człowiek – jako członek Mistycznego Ciała Chrystusa może swoje cierpienia jednoczyć z męką Jezusa i w ten sposób cierpienia nabierają znaczenia zbawczego: uczestniczą poprzez zjednoczenie z męką Jezusa w zbawianiu świata.
Krzyż w życiu współczesnym
I znów na zakończenie parę odniesień do naszego życia. Po pierwsze, tak jak w czasach Pawła krzyż był uznany za zgorszenie bądź głupstwo, tak też dzieje się i dziś. Krzyż jest wyśmiewany, odrzucany, wykpiony, prześladowany w wielu miejscach życia społecznego oraz w licznych zakamarkach Internetu. Ale przyznajmy, że krzyż jest odrzucany nieraz i przez nas, bo wydaje się nam, że nie pasuje on do współczesnej mądrości świata. Sami nieraz bardziej wierzymy w mądrość tego świata i w mądrość ludzką niż w mądrość płynącą z krzyża. Czasem działalność Kościoła sprowadza się do działalności społecznej, na rzecz ochrony środowiska, na rzecz ludzkiego zdrowia, na rzecz troski o potrzebujących. Choć są to ważne elementy życia społecznego, które nie powinny być obce chrześcijaninowi, to jednak uczeń Chrystusa wie, że ostatecznie najważniejsze jest głoszenie Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Tej centralnej prawdzie Paweł poświęcił całe swoje apostolskie życie. Nie ma żadnej ważniejszej prawdy wiary ponad tę, że Chrystus umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia.
Po drugie, w kontekście epidemii, którą przeżywamy, przebudowuje się myślenie w sercach wielu ludzi. Do niedawna wydawało się, że myśl ludzka, mądrość światowa są prawie nieskończone, że człowiek swoim umysłem potrafi wszystko lub prawie wszystko. Epidemia ukazuje ludzką bezradność, ograniczoność rozumu człowieka oraz niezwykłą kruchość ludzkiej egzystencji. I pośród tych ludzkich ograniczeń staje krzyż Chrystusa, który niesie człowiekowi nadzieję, która „zawieść nie może”. Ufamy zatem, że to krzyż Chrystusa przyniesie nam wybawienie: albo jeszcze to doczesne, chroniąc nas przed chorobą i śmiercią, albo już to wybawienie ostateczne, wprowadzając nas do Wieczności.
Po trzecie, z krzyżem Jezusa możemy zjednoczyć każde nasze cierpienie, choroby i słabości, także cierpienia związane z epidemią (zarażanie, chorobę, odizolowanie, samotność); możemy w pokorze i z ufnością wszystkie te cierpienia jednoczyć z krzyżem Chrystusa, który tam na krzyżu już je ogarnął, nadając im moc zbawczą. W ten sposób przyczynią się one do zbawiania świata, który raz jeden odkupiony przez Chrystusa potrzebuje ciągle nowego otwarcia się na zbawienie pochodzące od Boga. To ludzkie otwarcie na łaskę możemy naszymi modlitwami i cierpieniami wyprosić.
Tą prawdą o zbawczym sensie ludzkiego cierpienia zawsze żyła wspólnota Apostolstwa Chorych. Wszystkim członkom Apostolstwa Chorych od czasów jego powstania w Polsce bliskie były słowa św. Pawła „razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża”. Zdanie to wypisane jest na symbolu Apostolstwa Chorych, czyli specjalnym krzyżu. Ten kto został dotknięty chorobą związaną z wirusem, może wręcz przystąpić do Apostolstwa Chorych, jeśli tylko jest gotów spełnić warunki przynależności.
Jako zadanie domowe mógłbym zadać przeczytanie Dziejów Apostolskich opisujących w dużej mierze misyjną działalność św. Pawła. Ale nie, Dzieje Apostolskie zostawmy sobie na czas „po-pasyjny”, czyli na okres wielkanocny. Proponuję lekturę któregoś z przywołanych w kazaniu listów Pawłowych.