Odkrywać dzieła Boże w naszym życiu
Homilia ks. Wojciecha Bartoszka na IV niedzielę Wielkiego Postu.
2020-03-22
Siostry i bracia. Drodzy Chorzy.
Trwamy w szczególnych rekolekcjach wielkopostnych, z racji epidemii. Niejako całe nasze społeczeństwo od strony psychiczno-duchowej dzieli los wielu osób chorych, które już wcześniej doświadczały samotności i innych przykrych konsekwencji związanych z chorobą. Wszystkiemu winna cząsteczka materii o średnicy ok. 60 nanometrów (nanometr to jedna milionowa milimetra). Dosłownie, postawiła cały świat na głowie. Daje to wiele do myślenia. Wydawało się, że człowiek współczesny wszystko ma pod kontrolą. A tu – mikroskopijnej wielkości wirus potrafi wszystko pozmieniać. I jest przyczyną wielkiego cierpienia człowieka.
Rodzi to pytania: czyja to wina: człowieka? Czy jest to kara Boża? Czy też czysty przypadek? Dlaczego Bóg nie interweniuje? A może inaczej należy spojrzeć na to, co się dzieje?
Nie pierwsi stawiamy te pytania. Wielokrotnie były one przywoływane przez ludzi, których historie poznajemy w Biblii. Ich życie staje się nieraz odbiciem naszego życia. Również dzisiejsza ewangelia ukazuje ten problem. Pomedytujmy nad tym Słowem Bożym. Nie tylko w kontekście obecnej sytuacji.
Bohaterem ewangelii jest uzdrowiony niewidomy żebrak. Jego choroba – ślepota była bardzo dotkliwa. Nie widział od urodzenia. Żył w ciemnościach od pierwszych chwil życia. Nie posiadał wyobraźni kolorów, nie miał wyobraźni przestrzennej. Jak smutne musiało być jego życie, wskazuje jego żebractwo. Żył na marginesie społecznym nie tylko ze względu na swoją ślepotę. Jedni uważali, iż przyczyną wrodzonej choroby dziecka jest grzech rodziców. Inni sądzili, iż przyczyna kalectwa tkwi w grzechu popełnionym przez dziecko w łonie matki. Jezus odrzucił zarówno jedno i drugie.
Nie oznacza to jednak, iż Jezus w ogóle zaprzeczał wszelkiemu związkowi między chorobą a grzechem. Uzdrawiając innego chorego, paralityka – czytamy we wcześniejszym fragmencie ewangelii Janowej – mówił: „Nie grzesz więcej, aby cię nie spotkało coś gorszego” (J 5, 15).
W przypadku niewidomego, którego historię dzisiaj poznajemy, Jezus wskazuje na coś innego. Na nim mają dokonać się dzieła Boże. Jakie? Zaraz o nich powiemy. Zobaczmy wpierw: niewidomy podwójnie odzyskuje wzrok, w sensie dosłownym i duchowym. A inni – paradoksalnie – tracą jasność spojrzenia, stają się ślepcami, ogarnia ich mrok, mrok duchowy. „Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać” – mówi Jezus do uczniów.
Istotna jest intencja, którą kieruje się Jezus. Czytamy w ewangelii Jego słowa: „Trzeba nam pełnić wolę Tego, który Mnie posłał”. Owe „trzeba nam” jest wyrazem pragnienia Boga Ojca. W pragnienie to wchodzi Jezus. Nakładając błoto na oczy niewidomego, czyni gesty podobne do tych, które czynił Bóg Ojciec, lepiąc człowieka z gliny. Jezus na powrót lepi człowieka, stwarza go w sposób duchowy, prowadzi go do wiary. Celem uzdrowień Jezusa jest objawienie się Królestwa Boga, jest poprowadzenie uzdrowionego i innych do wiary. Ze wzruszeniem słuchałem wczoraj wypowiedzi „pacjenta 0”, który dziękował Bożej Opatrzności i lekarzom za powrót do zdrowia.
Wróćmy do ewangelii. Uzdrowiony zaczyna postępować w świetle. Widzi najpierw w sensie dosłownym. Trudno nam, widzącym od urodzenia, wyobrazić sobie, jaka musiała nastąpić zmiana jakości jego życia. Domyślamy się, iż zaczyna on widzieć kolory, przestrzeń, kształty znane mu do tej pory jedynie dzięki dotykowi. Widzi konkretne osoby, rzeczy. Zaczyna – podobnie jak w przypadku Samarytanki, o której mówiła zeszłotygodniowa ewangelia – etapami rozpoznawać Jezusa. Punktem kulminacyjnym stało się jego wyznanie wiary w Jezusa jako Syna Bożego oraz oddanie Mu pokłonu.
Równocześnie – niejako spontanicznie się to dokonuje – uzdrowiony zaczyna głosić Ewangelię innym, zaczyna ewangelizować. To są owe działa Boże, o których mówił Jezus. Niezwykła jest pedagogia działania Jezusa. Jezus nie tylko bezpośrednio głosi Dobrą Nowinę. Jego ulubionym sposobem działania jest przekazanie tej władzy swoim uczniom. I komu on ją przekazuje? Tym z marginesu, którzy stają się najgorliwszymi apostołami, bo doświadczyli Jego uzdrawiającej miłości. Symboliczna w tym miejscu staje się nazwa sadzawki, do której Jezus odesłał uzdrowionego człowieka: Siloe oznacza „posłany”. Uzdrowiony ze ślepoty żebrak został posłany przez Jezusa.
Kogo ewangelizuje uzdrowiony ślepiec? Tych, którzy jako pierwsi powinni wyznać wiarę w Jezusa jako Syna Bożego: sąsiadów, faryzeuszów i swoich rodziców. Smutna w przebiegłości staje się psychologia ich zaślepienia. Posiada konkretne cechy. Faryzeusze nie tylko nie potrafią zmierzyć się z faktem, który się rzeczywiście dokonał – uzdrowienia, ale jednocześnie odrzucają Tego, który uzdrowił – Jezusa Syna Bożego. Są skoncentrowani na sobie, na czystej literze Prawa, według której w szabat nie można leczyć. Zatwardziałość ich serca przejawia się w złości, w krytykanctwie (nie ma w nich szczerego dążenia do prawdy), ostatecznie prowadzi do podziału między nimi (w języku oryginalnym dosłownie czytamy, iż dokonała się między nimi schizma), ponadto wyrzucają uzdrowionego ze wspólnoty.
Zupełnie inaczej reaguje uzdrowiony żebrak. Wyznanie wiary w Jezusa jest konsekwencją jego postawy. Szuka prawdy, jest otwarty na nią, przytacza niezbite fakty, kieruje się pokorą (nie krytykuje faryzeuszów, pokornie odpowiada na ich pytania). Jest wdzięczny Jezusowi za okazane dobro (oddaje Mu pokłon). Patrzy na świat „Jego oczyma”. Postępuje w Jego świetle.
Jako pracownicy Apostolstwa Chorych odebraliśmy w ostatnim tygodniu ponad sześćdziesiąt telefonów. Dziękujemy Wam, drodzy chorzy, za odwagę podzielenia się tym, co przeżywacie w tym trudnym czasie. Dzięki tym rozmowom kolejny raz mogliśmy wzajemnie się usłyszeć i doświadczyć bogactwa duchowego osób tworzących Apostolstwo. Wielu z Was deklarowało modlitwę i ofiarę cierpienia za innych chorych. Czyż obecnie nie są to wielkie dzieła Boże, które dokonują się między nami?
Wróćmy do bohatera dzisiejszej ewangelii – uzdrowionego ze ślepoty żebraka. Chociaż jest wyrzucony ze wspólnoty, czuje się szczęśliwy. Owe wyrzucenie ze wspólnoty bibliści tłumaczą kontekstem historycznym napisania ewangelii św. Jana. Chrześcijanie pochodzący z judaizmu, byli wyłączani ze wspólnot żydowskich. Było to powodem wielkiego ich bólu. Święty Jan przywołując historię uzdrowionego, chciał podnieść na duchu tych ludzi.
Zaślepieni faryzeusze nie potrafili dostrzec dobra, które przyniósł Jezus, konsekwencją tego był brak wdzięczności z ich strony. Inaczej reagował uzdrowiony. Patrzeć na świat „oczyma Jezusa”, zwłaszcza w czasie trudnym, to posiadać umiejętność wydobywania dobra, które jest w nas i w naszych bliźnich. To umiejętność nazywania dobra po imieniu. To kontemplacja Tego, który jest źródłem tego dobra. Gdy to dobro widzimy, lęk nie jest w stanie nas sparaliżować, wprowadzić w beznadzieję.
Zwłaszcza osoby chore, niepełnosprawne, starsze wiekiem, osoby niewidome, uczą nas tego, iż pośród wielkiego cierpienia, możemy dostrzegać promienie Bożej Miłości, która nadaje sens naszemu życiu. Ostatecznie to Chrystus, z największego cierpienia, którym była Jego męka i śmierć na krzyżu, potrafił wyprowadzić największe dobro – zbawienie człowieka. Bo kochał. Kluczem do odkrywania dobra jest miłość. Również Matka Boża stojąca pod krzyżem Syna, uczy tego samego. Męstwa, cierpliwości. Z Jej heroicznej miłości, współcierpienia ze Swoim Synem, zrodził się Kościół. Bo tam gdzie jest prawdziwa miłość, tam mieszka Bóg i tam obecny jest Kościół.
Prośmy Chrystusa, by nas uzdrawiał z wszelkich form duchowej ślepoty.
Drodzy Chorzy. Dziękuję za Waszą modlitwę i proszę Was ofiarujcie swoje cierpienia zwłaszcza za tych, którym teraz trudno, którzy nie doświadczają znikąd pomocy, którzy nie doświadczają w sercu obecności Boga.
Amen.