Duchowe wskrzeszenie
Homilia ks. Wojciecha Bartoszka na V niedzielę Wielkiego Postu.
2020-03-29
Kolejna ewangelia wielkopostnych niedziel opisuje największy z cudów dokonanych przez Jezusa: wskrzeszenie Łazarza. Znamienny jest czas interwencji Jezusa – dwa dni po śmierci Łazarza. Po ludzku patrząc, czas jakby spóźniony. Ale nie dla Boga.
Pogrzeb w tamtym czasie odbywał się zwykle około ośmiu godzin po śmierci. Kondolencje składano jeszcze przez trzy następne dni. Przy okazji odwiedzano grób. Współczucie okazywane rodzinie zmarłego uchodziło za jeden z najważniejszych uczynków miłosierdzia. Wierzono, że przez trzy dni po śmierci dusza może wrócić do ciała, później opuszcza je całkowicie. Powrót do życia po upływie trzech dni uważano za niemożliwy.
Analizując stan psychiczny sióstr zmarłego, ich smutek i ból po stracie brata, można zobaczyć, jak bardzo były one związane ze swoim bratem. Każda z nich inaczej przeżywała śmierć brata, po swojemu: Maria wewnętrznie, dlatego pozostała w domu i rozmyślała nad jego śmiercią, Marta natomiast bardziej zewnętrznie, dlatego wyszła naprzeciw Jezusa. Ten, gdy przybył do nich, okazał głębokie wzruszenie. W ówczesnej kulturze takie zachowanie mężczyzny było niespotykane. Jezus, jak czytamy w tekście oryginalnym ewangelii, dosłownie „doznał wewnętrznego wstrząsu” i „zapłakał”. Jezusowe łzy pokazują, jak bliska staje się Mu sytuacja każdego cierpiącego człowieka, również i dzisiaj. Warto dłużej – na modlitwie – zatrzymać się nad tym faktem. Pomedytować nad nim. Zastanowić się, w jaki sposób w obecnej sytuacji, stosując zasady bezpieczeństwa, ulżyć cierpieniu ludziom chorym, starszym i niepełnosprawnym, pomóc im. Najpierw tym z naszego najbliższego sąsiedztwa.
W omawianej ewangelii istnieje jeszcze jedna postawa, ukazująca postawę wobec Boga w obliczu cierpienia i śmierci. To zarzut skierowany do Jezusa: „Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu nie mógł sprawić, by [Łazarz] nie umarł?” W pytaniu tym, które jawi się bardziej jako retoryczne, niż faktycznie postawione Jezusowi, wybrzmiewa brak wiary wypowiadających je, brak wdzięczności za inne cuda, które Jezus uczynił, chociażby ten dotyczący uzdrowienia niewidomego. Wybrzmiewa także jakby przymuszenie Jezusa do działania. W pytaniu tym możemy dostrzec inne, które człowiek stawia Bogu: „jeśli jesteś Bogiem Miłości i Miłosierdzia, to dlaczego tyle cierpienia na świecie, dlaczego dopuszczasz do niesprawiedliwości, do tylu kataklizmów, do epidemii, do śmierci?”. Nieraz sytuacje te stają się powodem odejścia ludzi od Boga. Przyczyną odejścia od wiary stają się jednak nie tyle w/w sytuacje, ale brak osobistej wiary, brak doświadczenia Bożej Obecności. Życie wielu ludzi, którzy w obliczu wielkiego cierpienia nie tylko nie utracili wiary, a wręcz odwrotnie pogłębili ją – jest przeciwnie – dowodem na istnienie Boga. W ostatnim czasie przeprowadziłem sporo rozmów telefonicznych z osobami starszymi, chorymi. W rozmowach tych wybrzmiewa nieraz postawa wiary w obecnej trudnej sytuacji. Uwielbiam Boga za te wszystkie znaki Bożego działania w życiu tych osób.
Kluczem do zrozumienia dzisiejszej Liturgii Słowa jest pierwsze czytanie. Prorok Ezechiel przywołuje Słowa Boga: „Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój”. O jakich grobach mowa jest w Księdze Ezechiela? Ewangelie, które słyszeliśmy we wcześniejsze dwie niedziele: spotkanie Jezusa z Samarytanką oraz uzdrowienie niewidomego od urodzenia, uczyły nas głębszego spojrzenia na Słowo Boże oraz na nasze życie. Także i dzisiaj ma to miejsce. „Grób” u Ezechiela oraz „grób Łazarza” oprócz znaczenia dosłownego, posiada jeszcze jedno, głębsze znaczenie – duchowe. Oprócz śmierci w sensie fizycznym, istnieje śmierć duchowa. U św. Mateusza czytamy słowa Jezusa: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10, 28). Grób, o którym słyszymy w dzisiejszej ewangelii – „cuchnący”, oznacza brzydotę grzechu i ludzkiego zniewolenia. Być może trudno słucha się nam tych słów (czyta je), ale nieraz może potrzeba pewnego duchowego wstrząsu, który by nas przebudził z letargu. Na to zwraca nam uwagę ewangelia. Kamień grobowy jest symbolem tego wszystkiego, co nas oddziela od Boga, od Miłości Bożej, podobnie jak i od bliźniego. Może być nim lęk o siebie, skoncentrowanie na sobie, złe myśli, które pogrążają nas w smutku, depresji. Nade wszystko jest nim nasz grzech: nasza zmysłowość, uleganie pożądliwościom, brak przebaczenia, zawziętość, stałe trwanie w uporze. Jest nim zniewolenie alkoholem. Ostatecznie jest nim odejście od Boga i od Jego przykazań.
Dzisiejsza Ewangelia kończy się wskrzeszeniem Łazarza. Czytamy w ewangelii, dosłownie: Jezus „głosem wielkim wykrzyknął: «Łazarzu wyjdź na zewnątrz» [Λάζαρε, δεῦρο ἔξω]”. Przywołałem tekst grecki, żeby pokazać dla podkreślenia wagi słów Jezusa, iż nawet akcenty w tych wyrazach postawione są na pierwsze sylaby. Na największej mozaice w sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie-Łagiewnikach, widzimy podobną scenę do tej, z dzisiaj omawianej ewangelii. Artysta ukazał w niej człowieka spoczywającego w ogromnej paszczy demona, który wyrywany jest, dosłownie, z paszczy przez Jezusa. To prawdziwe wskrzeszenie człowieka. Jego duchowe zmartwychwstanie. Również do każdego z nas Jezus wraz z Maryją „głosem wielkim woła”: „Anno, Barbaro, Grzegorzu, Piotrze wyjdź na zewnątrz”, tzn. porzuć wszystko to, co Ciebie zniewala, co powoduje, iż Twoje życie jest powiązane opaskami, podobnie jak ciało Łazarza; co jest przyczyną Twojego smutku, może i duchowej śmierci… Nie lękaj się!
„Rozwiążcie go i pozwólcie mu iść” – czytamy na zakończenie ewangelii. Oprócz duchowego wskrzeszenia, wyjścia z grobu grzechu dokonanego przez Jezusa, ważna staje się również wspólnota: małżeństwo, rodzina, parafia. Wskrzeszenie duchowe, którego Jezus dokonuje dzisiaj zwłaszcza poprzez sakrament spowiedzi, jest zapowiedzią zmartwychwstania, które dokona się na końcu czasu. Wówczas każdego z nas, Jezus potęgą swojego Słowa wydobędzie z grobu, abyśmy mogli żyć wiecznie. Amen.