Jezus stale leczy nasze dusze i ciała

Homilia ks. Wojciecha Bartoszka na XXX Światowy Dzień Chorego.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2022-02-10

Przybywamy do piekarskiego sanktuarium, do Jezusa i do Maryi, w Światowy Dzień Chorego. Przybywamy, jak chory z dzisiejszej Ewangelii. Prosimy o uzdrowienie dla siebie i dla naszych bliskich. Jesteśmy tutaj, podobnie również jak nasi przodkowie, którzy przed wiekami pielgrzymowali do sanktuarium i prosili Lekarkę Chorych o ochronę przed szerzącą się epidemią.

Jak wówczas, tak i dzisiaj, Jezus patrzy wpierw na nasze serce. W pierwszej kolejności pragnie uzdrowić naszą wiarę. Pomaga Mu w tym Maryja. Z delikatnością prosi nas, abyśmy pokazali Jej Synowi to, co skrywa nasze serce. Wielu z nas przeżywa głęboką samotność, którą potęguje choroba i konsekwencje epidemii.

Samotność, brak możliwości komunikowania się z otoczeniem, izolacja to konsekwencje choroby, którą przeżywał bohater historii opowiedzianej nam przez św. Marka w Ewangelii. Ów biedny człowiek nie był w stanie sam dotrzeć do Jezusa. Inni – nie wiemy kto, czy rodzina, czy znajomi z otoczenia, czy inne postronne osoby – przyprowadzili go do Niego.

W tamtejszej kulturze mało kto potrafił pisać. Prawdopodobnie i on tego nie potrafił czynić. Jedynym sposobem komunikowania się z innymi był głos i słuch. I jedno i drugie człowiek ten miał chore. W greckim tekście Ewangelii występują dwa przymiotniki określające jego schorzenia: kofos (głuchy) oraz mogilalos (z trudem wydający z siebie dźwięki; mówiący z trudem). Mając takie schorzenia człowiek ów, nie był w stanie skomunikować się z innymi. Żył w izolacji.

Gdy patrzę na ewangelicznego głuchoniemego, na myśl przychodzą mi pacjenci ze szpitalnych oddziałów neurologicznych, po udarach. Z racji wylewu krwi do mózgu mają utrudniony, bądź w ogóle nie mają, kontaktu z otoczeniem. Ich los jest bardzo trudny. Oprócz pierwszej, bezpośredniej terapii medycznej w szpitalu, potrzeba wielu tygodni rehabilitacji chorego, nieraz miesięcy, lat, by ten mógł powrócić chociaż do częściowej sprawności werbalno-ruchowej. Istotnym elementem rehabilitacji pacjenta jest odpowiednia motywacja. Może ukazać ją choremu, wzmocnić rodzina. Jeśli pragnie ona powrotu chorego do domu, ze zrozumieniem podchodzi do niego, do jego stanu zdrowia, ten potrafi zmobilizować się, podjąć trudną rehabilitację. Często niestety tak się nie dzieje… Gdy najbliżsi podejmują jednak decyzję, aby pomóc choremu w jego usprawnieniu, rozpoczyna się jego długa, mozolna droga powrotu do zdrowia. Ważna jest w tej drodze współpraca rehabilitanta, rodziny, jak i samego chorego. Cierpliwość jest ważnym elementem tej współpracy. Cierpliwość czyli miłość. Czyli od strony rodziny, przekierowanie jej wysiłku z innych aktywności, które powinny zejść na drugi plan, na troskę o chorego. Inaczej się nie da.

Nie tylko chorzy po udarach mają trudności w komunikacji z otoczeniem. Podobnie jest z osobami przeżywającymi inne choroby, covid, choroba Alzheimera itp. Niepełnosprawności związane ze starszym wiekiem również generują takie trudności. Pomyślmy o schorzeniach powodujących nasze trudności w komunikowaniu się z otoczeniem. Pomyślmy także o osobach, za które tutaj się dzisiaj modlimy. Polecam Matce Najświętszej zwłaszcza tych chorych, z którymi wczoraj i przedwczoraj spotkałem się dzięki łączom internetowym. Którzy również przeżywają różne trudności i samotność. Polecam chorych z tutejszego, piekarskiego Wojewódzkiego Szpitala Chirurgii Urazowej. Polecam członków Apostolstwa Chorych.

Siostry i bracia

Dla Pana Jezusa nasza ludzka bieda: duchowa, psychiczna, fizyczna jest jak magnes, który Go przyciąga. On nie pozostaje bierny. Nie zamyka się. Działa. Było tak dwa tysiące lat temu, jest i dzisiaj. Analizując topografię Ziemi Świętej, widzimy Jezusa w Dekapolu, na obrzeżach Ziemi Świętej, w samym sercu pogaństwa. Dekapol to dziesięć helleńskich miast. Jest tam, by w pierwszej kolejności zanieść ludziom wiarę, przez chorych…

We wcześniejszym rozdziale Ewangelii św. Marka widzimy niezwykły obraz działania Jezusa. Przytoczę go: „ludzie biegali po całej okolicy” i znosili „na noszach chorych tam, gdzie jak słyszeli, przebywa”. Biegający ludzie z chorymi! Jak to musiało wyglądać? Na myśl przychodzą mi nabożeństwa dla chorych organizowane dzisiaj w kościołach z okazji Światowego Dnia Chorego. Dalej czytamy w przywołanym wcześniej fragmencie Ewangelii: „gdziekolwiek wchodził, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby ci choć frędzli u Jego płaszcza mogli dotknąć. Wszyscy” – tak pisze Marek – „którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie”.

Wróćmy do dzisiejszej Ewangelii, z której dowiadujemy się o historii jednego człowieka. Zauważyłem, że wspomniany przymiotnik mogilalos (z trudem wydający z siebie dźwięki) występuje w Starym Testamencie, u Izajasza (Iz 35, 4-6), w proroctwie mesjańskim. Proroctwo to zapowiada misję Chrystusa: „Powiedzcie małodusznym: «Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg (…) On sam przychodzi, by zbawić was». Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło krzyknie.” Jezus podjął misję mesjańską zapowiedzianą wiele wieków wcześniej przez Izajasza.

Siostry i bracia

Dwa tysiące lat dzieli nas od tych zdarzeń. Medycyna mocno się rozwinęła. Jako dyscyplina naukowa pomaga człowiekowi w powrocie do zdrowia. Ma jednak swoje granice. Nie jest wszechmogąca. Sztuka medyczna nie działa również na zasadzie „dotknięcia czarodziejskiej różdżki”. Stale wszyscy potrzebujemy pokornego poddania się łasce Bożej. Potrzebujemy uzdrowienia duchowego. Nieraz Bóg dotyka także nasze ciało. Wszyscy jesteśmy całością duchowo-psychiczno-cielesną. Potrzebny jest także ludzki wysiłek, współpraca z rehabilitantami.

Kilka dni temu słyszałem świadectwo rehabilitantki z oddziału neurologicznego. Opowiadała o ciężko chorym pacjencie, po udarze, nierokującym. Zaproponowała sparaliżowanemu, przez posługę kapelana szpitalnego, Komunię świętą. Odmówił. Za drugim razem zgodził się. Przyjął Komunię świętą. Po wielu miesiącach powrócił do zdrowia. Spotkał rehabilitantkę. Podziękował jej za pracę rehabilitacyjną, i podziękował za propozycję Komunii świętej. Mówił jej – relacjonowała – że „dziękuje Bogu za chorobę i za uzdrowienie”. „Przed udarem” – mówił – „odszedł od Boga”. Bóg nie był mu potrzebny. Trudny stan zdrowia poprowadził go do głębszej refleksji nad życiem. Zrozumiał, co, a właściwie Kto, jest najważniejszy w życiu.

Siostry i bracia

Przyjmiemy za chwilę sakrament namaszczenia chorych. Prosty gest kapłana dotykającego chorego w trzech miejscach świętymi olejami, podobny jest do gestu, który Jezus uczynił wobec bohatera dzisiejszej Ewangelii. Jezus śliną dotknął chore miejsca głuchoniemego. Ewangelista Marek w innym miejscu pisze o apostołach kontynuujących misję Jezusa, uzdrawiania – namaszczali chorych olejami. To samo Jezus pragnie dzisiaj uczynić. Zachęca nas do tego, z delikatnością, Jego Matka. Przyjmijmy z wiarą słowa i gesty, które w imieniu Jezusa dokona, kapłan.

Pan Jezus mówiąc „effatha” (otwórz się), zwraca uwagę, abyśmy otworzyli się na Jego Słowo, abyśmy żyli Jego Ewangelią. Słuchali ją i wypełniali. Mówi „effatha” również do opiekujących się chorymi. By czynili to z profesjonalizmem (wg dzisiejszych standardów medycznych) oraz z empatią. Zwraca na to uwagę Ojciec święty Franciszek w dzisiejszym Orędziu: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny”.

I jeszcze jedno. Jezus nakazał uzdrowionemu, aby ten zachował dyskrecję, nie rozpowiadał o cudzie. Wiedział, że w środowisku pogańskim uznany zostanie jako cudotwórca, nie jako Bóg, Mesjasz. Stąd Jego prośba. Jezus nie budował cudami – używając współczesnej terminologii – ludzkiego piaru. Mógł to czynić. Nie robił tego. Podobnie jest i dzisiaj. Wiara rozwija się w skrytości serca. Jezus działa dyskretnie. Nie chwali się swoim działaniem na Facebooku. Nie zdobywa lajków. Głosi Ewangelię Królestwa Bożego. A jeśli słyszymy świadectwo Jego działania – podobnie jak te, przywołanej wcześniej rehabilitantki z oddziału neurologicznego – to przyjmijmy je z takim nastawieniem, by umocniła się nasza wiara i by świadectwo to zmobilizowało nas do gorliwszej posługi wobec chorych zarówno w wymiarze duchowym, jak i cielesnym. Taka zresztą jest duchowość Apostolstwa Chorych, ukryta przed światem, wyraźnie zaś widoczna dla Pana Boga. Dzięki świadectwu chorych w miesięczniku, innym ukazywana jest ich wiara, by umocnić naszą wiarę.

Autorzy tekstów, Bartoszek Wojciech, Najnowsze, bieżące

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024