Z Abrahamem uczymy się przejścia przez kryzys wiary

Homilia ks. Wojciecha Bartoszka na II Niedzielę Wielkiego Postu, wygłoszona w Bazylice św. Krzyża w Warszawie.

zdjęcie: backgrounds.hd

2022-03-14

Siostry i bracia

Nikt z nas nie chce kryzysu. Postrzegamy go jako jakiś bolesny „zakręt” w życiu, przed którym chcemy uciec. Dotyczy trudnych zdarzeń spotykających nas w życiu: utraty stabilności materialnej, przejścia na emeryturę, informacji o niekorzystnej diagnozie lekarskiej, nabytej niepełnosprawności, przeżycia żałoby. Najczęściej dotykają nas kryzysy związane z relacjami międzyludzkimi. Epidemia ostatnich dwóch lat stała się przyczyną osamotnienia wielu starszych osób.

Kryzys niekoniecznie musi być doświadczeniem negatywnym. Dla zrozumienia jego istoty pomaga nam sposób jego pojmowania na Dalekim Wschodzie. Japończycy pisząc słowo „kryzys”, używają dwóch znaków. Jeden z nich oznacza „niebezpieczeństwo”, „bliska, nieunikniona ruina”, drugi – „okazję, możliwość”, coś w rodzaju perspektywy otwierającej się na przyszłość.

Nie zawsze jednak człowiek odkrywa ów trudny „zakręt” jako okazję do wzrostu, na pewno nie w jego pierwszej fazie. Kryzysy – pokazuje to często życie – mogą być źle rozwiązane i pociągać za sobą dalsze negatywne skutki. Depresję. Niewłaściwe decyzje. Tocząca się wojna na Ukrainie jest źródłem wielu tragedii. To już nie tyle kryzys, ale dramat tysięcy ludzi zamieszkujących Ukrainę, to dramat wielu uchodźców.

Temat kryzysu obecny jest na wielu kartach Pisma świętego. Głębokiego kryzysu związanego z zakwestionowaniem sensu życia doświadczył bohater pierwszego czytania – Abraham. Przyczyną jego stanu ducha był brak potomstwa. Przyjrzyjmy się bliżej temu stanowi.

Jego potomstwo miało być liczne jak ziarnka pyłu ziemi – tak zapowiadał Abrahamowi Bóg. Im dłużej żył, tym problem wewnętrznie nabrzmiewał. Aż przerodził się w bunt. Czytamy o tym w pierwszych wersetach 15 rozdziału Księgi Rodzaju, poprzedzających początek pierwszego czytania z dzisiejszej Liturgii Słowa. Bóg w widzeniu mówi do patriarchy: „Nie obawiaj się, Abramie, bo Ja jestem twoim obrońcą; nagroda twoja będzie sowita”. Odpowiedź Semity jest krótka i zdecydowana: „O Panie, mój Boże, na cóż mi ona, skoro zbliżam się do kresu mego życia, nie mając potomka”. Parafrazując jego słowa: „Boże, Ty mi mówisz bym się nie bał, mówisz mi o jakieś nagrodzie? Przecież ja jestem stary i nie mam dziecka.”

Sceneria i czas tej rozmowy są niezwykłe. Dokonuje się ona w nocy. Domyślamy się: Abraham nie potrafi zmrużyć oka. Być może stan ten trwa już długo. Wejdźmy w jego sposób myślenia – człowieka żyjącego cztery tysiące lat temu. Nie zna prawdy o życiu nieśmiertelnym. Dla niego życie kończy się zejściem do wiecznej krainy umarłych. Jedyną radością pocieszającą umierającego są jego dzieci. Widzi w nich przedłużenie swojego życia. Posiadanie własnego dziecka jest dla Abrahama sprawą życia i śmierci.

Obraz Abrahama gubiącego sens życia, zbuntowanego przeciw Bogu, niepotrafiącego w nocy spać, być może bliski jest również i Tobie. Co powoduje Twoją bezsenność? Jakie Ty stawiasz Bogu pytania? Co kwestionujesz? Jakie imię nosi Twój kryzys? Może pytasz Boga, dlaczego musiałaś ze swoim dzieckiem opuścić dom rodzinny na Ukrainie?

Powrócę do czasu, sprzed kilku miesięcy, mojej posługi w szpitalu tymczasowym i do rozmów z pacjentami. Nierzadko chorzy wyrażali swój bunt przeciw Bogu. Różne były tego przyczyny. Ale co jest ważne – mówili o tym. W sposób autentyczny i nieudawany.

Abraham, choć był rozczarowany Bogiem, Jego brakiem realizacji obietnicy, nie kwestionował Jego istnienia! „Kłócił się” z Nim, ale dalej wierzył. Bóg kocha modlitwy prawdziwe! Nie powierzchowne – pisze w komentarzu do opisu historii Abrahama o. Krzysztof Wons. Zmierzenie się z prawdą, zejście w głąb swojego serca są pierwszymi owocami dobrze przeżytego kryzysu.

Abraham uczy nas dzisiaj, abyśmy zatrzymali się w życiu, podjęli wysiłek modlitwy, nieraz trudnej modlitwy, zeszli w głąb swojego serca i spróbowali zmierzyć się z prawdą. Okres Wielkiego Postu jest dobrym czasem, by to uczynić. Dzisiejszy bohater prowadzi nas dalej: nasze oczekiwania, problemy i związane z nimi emocje, nieraz trudne, mamy wiązać z Bogiem, szukać w świetle Jego Słowa rozwiązania, nie próbować po swojemu ich rozwiązywać. Postawami niewłaściwie rozwiązującymi kryzys są: używki, przelotne relacje, oparcie jedynie na człowieku.

Siostry i bracia

Analizując postawę wiary Abrahama, odkrywamy postać „z krwi i kości” – człowieka zmagającego się. Brak potomstwa wewnętrznie go rozbijał. Burzył jego spokój. Dosłownie, powodował pochylenie, utkwienie wzroku w ziemi. Kwestionował zaufanie, którym obdarzył Boga. Jest on dzisiaj – słusznie – nazywamy ojcem wiary. Jednak – widzimy – jego droga wiary nie była prosta. Naznaczona była kryzysami. Uczyły go spoglądania na życie, nie z jego – ludzkiej perspektywy, ale z perspektywy Boga. Bóg jest pierwszy, my jesteśmy Jego stworzeniem, umiłowanym – taka jest kolejność drogi wiary.

Zapytajmy się na początku Wielkiego Postu, jaka jest dzisiaj moja wiara? Czy nie chcę „nagiąć” Boga do mojej wizji życia? Oczekiwania, które nosimy, trudności i liczne zawody życia, weryfikują wiarę. Współcześnie łatwiej nieraz zadeklarować: „nie wierzę”. Znacznie trudniej zmierzyć się z kryzysem wewnętrznym i dostosować życie do Bożego Słowa. A jednak ta druga droga nadaje właściwy sens życiu. Kluczem jest właściwie – z Bogiem, w relacji do Niego, z ufnością w Jego stałą miłość – przeżycie napotykanych trudności.

Jedną z nich jest choroba. Może być ona okazją do głębszego namysłu nad życiem. Podobnie wojna. Jedynie głęboka wiara w Miłosierdzie Boga może pomóc skrzywdzonym w przebaczeniu oprawcom. Ponad sto lat temu w Białej Cerkwi na Ukrainie bł. Marcelina Darowska ofiarowała się Bogu jako zadośćuczynienie za pewne grzechy, które dokonały się na Jasnej Górze. Bóg wysłuchał jej modlitw i przyjął ofiarę. Życie wielu świętych dowodzi tego, że mogą oni w ukryty sposób zmienić bieg historii.

Wojna na Ukrainie prowadzi nas dzisiaj do jeszcze jednego przewartościowania życia, przekroczenia siebie. Chodzi o konkretną czysto-ludzką  pomoc, którą możemy okazać uchodźcom. Wyobraźnia miłosierdzia, o której mówił św. Jan Paweł II, podpowiada nam, jak pomagać. Bo form jest wiele: różnego rodzaju zbiórki pieniężne, przygotowywanie paczek z potrzebnymi artykułami dla uchodźców lub dla Ukrainy, wsparcie organizacji, wspólnot, które przyjmują uchodźców pod swój dach. A może i otwarcie naszych mieszkań. Choć to sprawa złożona i wymagająca rozważnego namysłu. Łatwiej zrobić akcję jednorazową, trudniejsza jest pomoc długodystansowa. Ważne jest, by nie upominać innych, pouczać i nakazywać im, jak mają pomagać. Trzeba się zastanowić, jak każdy z nas może działać: wielkodusznie, a zarazem rozważnie.

Siostry i bracia

Powróćmy do Abrahama. Nie na „kłótni” z Bogiem, zakończył się jego kryzys wiary. Inicjatywę przejął Bóg – relacjonuje autor Księgi Rodzaju. Nakazał pochylonemu Abrahamowi wyprostować się, wyjść z namiotu i spojrzeć na niebo. Piękny obraz mocy Bożego Słowa. Pomaga ono człowiekowi wyjść z „pochylenia” obawami i lękami, przekroczyć ludzkie sposoby myślenia. Abraham – stary koczownik – spojrzał w rozgwieżdżone niebo. Dobrze znał ten widok. Uczucia smutku i rozgoryczenia minęły. Patriarcha usłyszał: „Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić (…). Tak liczne będzie twoje potomstwo”. Bóg przypomniał mu jasno swoją obietnicę. Co ciekawe, niczego mu nie wyjaśniał, nie usprawiedliwiał się przed nim, nie próbował tłumaczyć, nie próbował dobrze wypaść w jego oczach. Mówił mu tylko jedno: „wierz”, „zaufaj Mi”. Dlaczego? „Bo Ja – Bóg, tobie to powiedziałem”. Abraham – relacjonuje autor Księgi Rodzaju – „uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę”. Ojciec naszej wiary wyszedł z kryzysu umocniony.

Niezwykła jest historia Abrahama. Będzie ona miała dalszą dramaturgię. Droga jego wiary będzie rodziła kolejne kryzysy, ale również coraz głębsze zaufanie Bogu. Wiara będzie stawała się dla niego jakby oczywistością. Spójrzmy krótko na koniec jego życia. Sędziwy Abraham umiera, spełniony, szczęśliwy. Wiara, umiejętność zachowania ufności w Boga w obliczu trudności, cierpienia, przekraczanie siebie to sekret szczęśliwego życia.

I jeszcze jedna myśl, płynąca z dzisiejszej Liturgii Słowa. Droga wiary to nie tylko kryzysy. Bóg daje nam również chwile wytchnienia – nasze „Góry Przemienienia”. Są one „górami pocieszenia”. Chrystus dobrze wiedział – w kontekście przyszłej swojej męki i śmierci – jak ważne było dla uczniów przeżycie piękna Jego bóstwa. Miało ono uchronić ich przed zwątpieniem w najboleśniejszej godzinie kryzysu ich wiary. Jak Chrystus poprowadził uczniów do wewnętrznego zachwytu, pocieszenia, tak i my również możemy stać się pomocą w doświadczeniu pocieszenia dla chorych i dla uchodźców.

Siostry i bracia

Dajmy się poprowadzić Bogu. Piękna, trudna, ale i głęboka jest droga Jego poznania. Jest jak wyjście motyla z powłoki poczwarki. Amen.

Autorzy tekstów, Bartoszek Wojciech, Najnowsze, bieżące

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 25.11.2024