„Jezu, wspomnij na mnie!”
Chcę dzisiaj być podobna do Dobrego Łotra. Nie chcę go naśladować w jego grzesznym życiu bez Boga, jakie prowadził. Pragnę raczej we wszystkich chwilach życia – szczególnie tych najciemniejszych z ciemnych – znajdować w sobie choćby okruchy wiary, by spoglądać na krzyż i tak jak on błagać: „Jezu, wspomnij na mnie!”.
2024-03-29
Dzisiaj, w Wielki Piątek, moje myśli naturalnie kierują się ku Golgocie. Ku Jezusowi, ale także ku Dobremu Łotrowi, którego ukrzyżowano razem z Nim. Chcę dzisiaj być podobna właśnie do niego – Dobrego Łotra. Nie chcę go naśladować w jego grzesznym życiu bez Boga, jakie prowadził. Pragnę raczej we wszystkich chwilach życia – szczególnie tych najciemniejszych z ciemnych – znajdować w sobie choćby okruchy wiary, by spoglądać na krzyż i tak jak on błagać: „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Ileż to spektakularnych nawróceń było już w moim życiu? Ileż to razy zaklinałam się na wszystko, że już nigdy więcej nie wrócę do zła? Ileż to razy świat walił mi się na głowę, bo znowu nie udało mi się dotrzymać słowa?
Kaplica cmentarna na moim parafialnym cmentarzu jest pod wezwaniem św. Dyzmy, Dobrego Łotra. Kilka dni temu, 26 marca, Kościół wspominał św. Dyzmę. Mówi się, że jest on pierwszym kanonizowanym świętym. Ilekroć odwiedzam cmentarz i przechodzę obok owej kaplicy, w moim sercu pobrzmiewa echo tego wyjątkowego nawrócenia z Golgoty. Nawrócenia chyba najpiękniejszego w historii świata. I za każdym razem, w mojej wyobraźni ta scena rozgrywa się na nowo. Widzę Jezusowy, niesprawiedliwy krzyż, a obok niego także ten drugi – sprawiedliwy i w pełni zasłużony – krzyż łotra, złoczyńcy. Oczami duszy widzę umierającego Jezusa, a obok na krzyżu – zamiast łotra – siebie, grzesznika, przestępcę. Tak, jestem przestępcą. Gdy kolejny raz grzęznę w grzechu, nie jestem w niczym lepszy od łotra z Golgoty. Tak samo jak on, winien jestem śmierci. Każdy grzech przybliża mnie do egzekucji. Bo przecież „zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz 6, 23).
Na szczęście ta historia potoczyła się zupełnie inaczej. Należny mi wyrok wziął na siebie Ktoś inny. Ktoś inny zajął moje miejsce. Wybawił mnie, wykupił i ocalił od śmierci. Oby tylko wystarczyło mi pokornej wiary, by w moim sercu zawsze obecna była modlitwa:
Kiedy ze wstydu nie potrafię spojrzeć sobie w twarz – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy jestem pewien, że wszystko zależy wyłącznie ode mnie – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy własna pycha wpędza mnie w poczucie bezgrzeszności i nieomylności – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy uważam się za lepszego od innych – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy myślę, że nie mam się z czego spowiadać – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy moje serce kamienieje i nie potrafię się opamiętać – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Chcę być podobna do Dobrego Łotra w jego wielkiej determinacji w walce o zbawienie. U Jezusa nie ma przecież straconych szans, nie ma przegranych życiowych ról.