Podobni do łotra

Chcę dzisiaj być podobny do Dobrego Łotra. Nie chcę go naśladować w jego grzesznym życiu bez Boga, jakie prowadził. Pragnę raczej we wszystkich chwilach życia – szczególnie tych najciemniejszych z ciemnych – znajdować w sobie choćby okruchy wiary, by spoglądać na krzyż i tak jak on błagać: „Jezu, wspomnij na mnie!”.

zdjęcie: www.freechristimages.org

2025-04-18

Dzisiaj, w Wielki Piątek, moje myśli naturalnie kierują się ku Golgocie. Ku Jezusowi, ale także ku Dobremu Łotrowi, którego ukrzyżowano razem z Nim. Chcę dzisiaj być podobna właśnie do niego – Dobrego Łotra. Nie chcę go naśladować w jego grzesznym życiu bez Boga, jakie prowadził. Pragnę raczej we wszystkich chwilach życia – szczególnie tych najciemniejszych z ciemnych – znajdować w sobie choćby okruchy wiary, by spoglądać na krzyż i tak jak on błagać: „Jezu, wspomnij na mnie!”.

Ileż to spektakularnych nawróceń było już w moim życiu? Ileż to razy zaklinałem się na wszystko, że już nigdy więcej nie wrócę do zła? Ileż to razy doświadczyłem słabości i wstydu, bo znowu nie udało mi się dotrzymać słowa?

Kaplica cmentarna na moim parafialnym cmentarzu jest pod wezwaniem św. Dyzmy, Dobrego Łotra. 26 marca Kościół wspominał św. Dyzmę. Mówi się, że jest on pierwszym kanonizowanym świętym. Ilekroć odwiedzam cmentarz i przechodzę obok owej kaplicy, w moim sercu pobrzmiewa echo tego wyjątkowego nawrócenia z Golgoty. Nawrócenia chyba najpiękniejszego w historii świata. I za każdym razem, w mojej wyobraźni ta scena rozgrywa się na nowo. Widzę Jezusowy, niesprawiedliwy krzyż, a obok niego także ten drugi – sprawiedliwy i w pełni zasłużony – krzyż łotra, złoczyńcy. Oczami duszy widzę umierającego Jezusa, a obok na krzyżu – zamiast łotra – siebie, grzesznika, przestępcę. Tak, jestem przestępcą. Gdy kolejny raz grzęznę w grzechu, nie jestem w niczym lepszy od łotra z Golgoty. Tak samo jak on, winien jestem śmierci. Każdy grzech przybliża mnie do egzekucji. Bo przecież „zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz 6, 23).

Na szczęście ta historia potoczyła się zupełnie inaczej. Należny mi wyrok wziął na siebie Ktoś inny. Ktoś inny zajął moje miejsce. Wybawił mnie, wykupił i ocalił od śmierci. Oby tylko wystarczyło mi pokornej wiary, by w moim sercu zawsze obecna była modlitwa:

Kiedy ze wstydu nie potrafię spojrzeć sobie w twarz – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy jestem pewien, że wszystko zależy wyłącznie ode mnie – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy własna pycha wpędza mnie w poczucie bezgrzeszności i nieomylności – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy uważam się za lepszego od innych – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy myślę, że nie mam się z czego spowiadać – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy moje serce kamienieje i nie potrafię się opamiętać – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy pycha pozwala mi myśleć, że sama mogę decydować o tym, co jest dobre, a co złe – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy zapominam, że wszystko, co mam, jest darem – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy łamię swoje sumienie – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy z pogardą patrzę na innych – „Jezu, wspomnij na mnie!”.
Kiedy staję w roli sędziego i oskarżyciela innych – „Jezu, wspomnij na mnie!”.

Chcę być podobny do Dobrego Łotra w jego wielkiej determinacji w walce o zbawienie. U Jezusa nie ma przecież straconych szans, nie ma przegranych życiowych ról.

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Najnowsze, bieżące

nd pn wt śr cz pt sb

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

Dzisiaj: 20.04.2025