Wyrok jakiego jeszcze nie było

W Stanach Zjednoczonych od 1973 roku obowiązywało konstytucyjne prawo pozwalające każdej kobiecie dokonać aborcji. Była ona legalna, z zastrzeżeniem, że każdy stan mógł sam zdecydować o prawie do przerwania ciąży w drugim i trzecim trymestrze ciąży. To niezwykle liberalne prawo skutkowało ogromną liczbą dzieci uśmierconych w łonie matki. Decyzja Sądu Najwyższego sprzed kilku dni obraca tę sytuację o 180 stopni.

Niezwykłe jest to, że tak przełomowa decyzja zapadła w Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. W dzień, w którym Jezus przypomina nam o Swojej wielkiej miłości do nas. Do wszystkich, także tych jeszcze nienarodzonych. Objęcie ochroną tych najmniejszych, najbardziej bezbronnych, w kraju, w którym aborcja była dostępna na życzenie, jest czymś przełomowym i wręcz trudnym do uwierzenia.

Stany Zjednoczone jawią nam się niejednokrotnie jako kraj mocno zlaicyzowany. Wszak nawet popkultura – filmy czy seriale – ukazują nam aborcję jako zwykłą i prostą procedurę, niczym wyleczenie chorego zęba. To ma się zmienić. Już kilka stanów, po zeszłotygodniowej decyzji Sądu Najwyższego, wprowadziło na swoim terenie całkowity zakaz aborcji. Wywołało to fale protestów w całym kraju. Podobnie było w Polsce, kiedy 22 października 2020 roku, Trybunał Konstytucyjny uznał niezgodność przesłanki embriopatologicznej za niezgodną z konstytucją. Tym samym aborcja z powodu podejrzenia ciężkiej choroby dziecka została zakazana.

Trzeba jeszcze raz jasno powiedzieć, że każda aborcja to po prostu zabicie dziecka wewnątrz łona matki. Dziękujmy Bogu za każde uratowane przed tym procederem istnienie, dziękujmy za każdą zmianę prawa otaczającą opieką tych najmniejszych i najsłabszych. Módlmy się za wszystkich rodziców borykających się z trudną diagnozą, pomagajmy tym, którym przychodzi mierzyć się każdego dnia z chorobą swojego dziecka.

Autorzy tekstów, Markowicz Magdalena, Najnowsze, bieżące