U stóp Góry Przemienienia
Stoimy u stóp Góry Tabor. Nie dane nam jeszcze w pełni zobaczyć chwały naszego Pana, ale głównie Jego cierpiące, sponiewierane Oblicze. To z Getsemani, to z dziedzińca Piłata i to z krzyża. Ale jesteśmy wśród błogosławionych, którzy nie widzieli a uwierzyli.
2022-08-09
W chrześcijaństwie wschodnim święto Przemienienia Pańskiego obchodzone było już w V wieku. Do dziś zajmuje ono w liturgicznym kalendarzu chrześcijańskiego Wschodu jedno z najważniejszych miejsc. Przemienienie jest też bardzo częstym motywem ikonografii wschodniej. Na Zachodzie pierwsze wzmianki o tym święcie pochodzą z VII i VIII wieku. Bardziej upowszechniło się ono w okresie wypraw krzyżowych, kiedy bardzo popularne były pielgrzymki do Ziemi Świętej, w tym także na Górę Tabor, uznawaną za górę Przemienienia. W 1457 r. papież Kalikst III, jako wyraz wdzięczności za zwycięstwo nad Turkami odniesione 6 sierpnia 1456 r. pod Belgradem, wprowadził to święto do liturgii całego Kościoła katolickiego. Tyle krótkiej historii. Jakie jednak treści dla naszej wiary i modlitwy przynosi liturgiczne święto Przemienienia Pańskiego?
Ku pokrzepieniu
Jezus często udawał się na miejsca odosobnione, by tam trwać w obecności swego Ojca. Owe Jezusowe „odejścia” nie były więc nowością dla Apostołów. Jednak tym razem dzieje się nieco inaczej, gdyż Jezus nie udaje się na miejsce pustynne sam, lecz zabiera ze sobą swoich uczniów. Ewangelie nie podają geograficznej nazwy góry, na którą wszedł Jezus z Apostołami. Później będzie ona nosiła miano Góry Przemienienia lub Góry Tabor.
Ewangeliczny opis Przemienienia Pańskiego pełen jest znaczeń symbolicznych. Góra, światło i obłok są w Biblii charakterystyczne dla objawień Boga: „Jezus wziął ze sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich” (Mt 17, 1). Twarz Jezusa zajaśniała jak słońce, szata była biała jak światło, ukazali się też Mojżesz i Eliasz, a z obłoku odezwał się głos Boga.
Przemienienie Jezusa miało umocnić wiarę Apostołów oraz przygotować ich na przeżycie męki i śmierci Jezusa. Przemienienie ukazuje też, że do chwały objawionej przez Jezusa dochodzi się przez cierpienie i śmierć. Przemienienie Pańskie budzi fascynację i zachwyt, ale zarazem respekt i lęk, (mysterium fascinosum, czyli tajemnica fascynująca i mysterium tremendum, czyli tajemnica przerażająca) dlatego św. Piotr powiedział najpierw: „Dobrze, że tu jesteśmy” (Mt 17, 4), a w chwilę później uczniowie „upadli na twarz i bardzo się zlękli” (Mt 17, 6).
Termin „Przemienienie Pańskie” nie oddaje jednak w pełni sensu greckiego słowa metemorfothe (por. Mk 9, 2), użytego w tekście oryginalnym, które ma o wiele głębsze znaczenie. Podczas gdy słowo „przemienienie” oznacza jedynie zjawisko zewnętrzne, to użyte w tekście greckie słowo sięga głęboko w istotę zjawiska przemiany. Należałoby więc tłumaczyć, że Chrystus nie tyle zewnętrznie zmienił wygląd, ile odkrył przed uczniami swoje bóstwo, okazał się tym, kim jest w swojej naturze i istocie – Synem Bożym. Prócz Jezusa, w tej niezwykłej chwili, uczniowie zobaczyli też Eliasza i Mojżesza. W proroku Eliaszu i w patriarsze Mojżeszu, widzimy „pokłon” Starego Przymierza wobec Nowego i Wiecznego Przymierza, którego pieczęcią jest Jezus Chrystus, Syn Boży. W Jezusie bowiem owo „Dawne Przymierze” wypełniło się.
Przemienienie pozwoliło Apostołom zrozumieć, jak mizerne i niepełne są ich wyobrażenia o Bogu. Chrystus przemienił się na oczach Apostołów, aby w dniach próby ich wiara w Niego nie zachwiała się. Ewangelista wspomina, że Eliasz i Mojżesz rozmawiali z Chrystusem. O czym, nie wiemy. Być może wypowiedzieli na głos wszystkie proroctwa, które zapowiadały Mesjasza jako Odkupiciela... Wydarzenie to musiało mocno utkwić w pamięci świadków, skoro po wielu latach przypomni je św. Piotr w jednym ze swoich Listów (zob. 2 P 1, 16-18).
Zajrzeć w Niebo
Apostołowie byli uszczęśliwieni tą niebiańską wizją i najpewniej chcieli, by ona trwała na wieczność. Gdyby było inaczej, Piotr nie chciałby rozbić trzech namiotów – dla Jezusa i Jego rozmówców. Któż z nas nie doświadczył takich chwil w życiu, w których tak jak na tej ewangelicznej Górze, było nam „sielsko i anielsko” przy Sercu Pana? Takie chwile na drodze duchowego wzrostu są nam dane i potrzebne, by w momencie walki duchowej, pamięć o tych błogosławionych chwilach mogła być dla nas umocnieniem. „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie” (Mt 17, 5) – to głos Boga Ojca, przemawiający z obłoku do Piotra, Jakuba i Jana. Jak w momencie Chrztu Jezusa w Jordanie, tak i w chwili Przemienienia Pańskiego, Bóg Ojciec wypowiada te same słowa. Są one dla nas potwierdzeniem chwały Jezusa, Jego boskiej natury, a także intymnym wyznaniem miłości Ojca do Syna.
Mistrz nie zabrał z sobą wszystkich uczniów. Tylko tych trzech: Piotra, Jakuba i Jana. Dlaczego akurat im pozwolił ujrzeć swoją chwałę? Czy tych trzech kochał bardziej od pozostałych, czy bardziej im ufał? Nieraz stawiałam sobie to pytanie. Może było tak, że ci trzej wybrani, bardziej od innych potrzebowali umocnienia przed wydarzeniami, które dopiero miały nadejść? Może inaczej nie zdołaliby znieść ogromu cierpienia i upokorzenia, jakie miało dosięgnąć ich ukochanego Nauczyciela? Może zabrakłoby im siły lub nie starczyło nadziei, gdyby wcześniej nie zobaczyli Chrystusa w całej Jego chwale?
Uczniowie przez pewien krótki czas mieli szansę niejako dotknąć Nieba. Ich Nauczyciel, którego – jak sądzili – tak dobrze znali, z którym każdego dnia wędrowali przez miasta, miasteczka i wioski, z którym dzielili trudy dnia i codzienną strawę, pozwolił im zobaczyć Siebie takim, jakim jest naprawdę. Ujrzeli Go w Jego chwale, rozpoznali w Nim Bożego Syna. I choć Jezus na razie zabronił im opowiadać o tym wydarzeniu, pamięć o nim zapewne towarzyszyła im już do końca ich ziemskiej wędrówki i napawała nadzieją na ponowne spotkanie z tym „nowym” Jezusem. Na razie jednak muszą milczeć, muszą z Góry Tabor „zejść na ziemię”, do codzienności. Poprzez doświadczenia, które jeszcze przed nimi, muszą uczyć się słuchać Jezusa w każdym czasie i w każdym miejscu, niekiedy na samym dnie doliny smutku, samotności i cierpienia.
Wędrówka na szczyt
Niektórzy z ludzi mają swoją Górę Tabor, Górę Przemienienia. Może dzięki osobistej wierze, może z innych powodów, Bóg pozwala im na jakimś etapie życia otrzeć się o Jego Bóstwo. Większość z nas jednak musi pozostać u podnóża Góry. Czy przez to jesteśmy gorsi, mniej kochani? Nie! Przecież pamiętamy te krzepiące słowa Chrystusa: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29). Jesteśmy błogosławieni! I ta matka, która właśnie tragicznie utraciła dwójkę swoich dzieci i mężczyzna w sile wieku, którego czynne życie skończyło się z dnia na dzień z powodu udaru mózgu. Także ta staruszka od tygodni podłączona do aparatury, której życie dogasa w samotności. I kobieta, która z bezsilną rozpaczą tuli w ramionach ciało swojego zamordowanego na wojnie męża. I młody chłopak okaleczony przez nieodpowiedzialnego kierowcę, przed którym jeszcze kilka operacji, a po nich długa i bolesna rehabilitacja...
Stoimy u stóp Góry Tabor. Nie dane nam jeszcze w pełni zobaczyć chwały naszego Pana, ale głównie Jego cierpiące, sponiewierane Oblicze. To z Getsemani, to z dziedzińca Piłata i to z krzyża. Ale jesteśmy wśród błogosławionych, którzy nie widzieli a uwierzyli.
Ludziom wszystkich czasów, również nam, nieraz trudno jest rozpoznać przychodzącego Boga. Wciąż nam się wydaje, że Bóg potrzebuje specjalnych okoliczności i uroczystej oprawy, by przyjść do człowieka. Tymczasem Bóg przychodzi stale i zawsze jest obecny. Nie czeka na sprzyjające warunki. Nawiedza człowieka w każdej sytuacji jego życia. Jest obecny w chwilach radosnych i pięknych. Ale przychodzi także – a może szczególnie wtedy – gdy człowiek czuje się najbardziej opuszczony. Przychodzi w czasie choroby, pobytu w szpitalu. Przychodzi w czasie epidemii i we wszystkich związanych z nią trudnościach. Przychodzi w czasie wojny. Przychodzi w kruchości życia. Właśnie wtedy jest najbliżej i czeka, by Go rozpoznać.
Zobacz całą zawartość numeru ►
Jeśli chcesz już dzisiaj przeczytać wszystkie teksty Miesięcznika, zamów prenumeratę.