Święty Jan Ewangelista wobec tajemnicy cierpienia

Apostoł Jan wzywa nas do życia w głębokim zjednoczeniu z Jezusem poprzez wiarę i miłość. Bardzo jednoznacznie pokazuje, że życie chrześcijańskie polega na realizacji przykazań.

zdjęcie: www.freechristimages.org

2023-12-01

Jan Ewangelista jest jedną z postaci biblijnych, które musiały w swoim życiu zmierzyć się z tajemnicą cierpienia – cierpienia, którego doświadczył jego Mistrz i Nauczyciel, Jezus Chrystus, cierpienia, które dotyka praktycznie każdego człowieka.

Hardość rybaka  i delikatność Baranka

Jan wraz ze swoim bratem Jakubem parał się rybołówstwem nad Jeziorem Galilejskim. Najpierw był uczniem Jana Chrzciciela (zob. J 1, 35). Zarówno surowość życia Jana Chrzciciela, jak i ciężka praca rybaka wyrobiły w nim życiową hardość. Pewnego dnia, będąc blisko Jana Chrzciciela usłyszał, jak ten przedstawił Jezusa, który przybył znad Jordanu: „Nazajutrz Jan [Chrzciciel] znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami [jednym z nich był właśnie Jan Ewangelista, a drugim Andrzej] i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: «Oto Baranek Boży»” (J 1, 35n). Coś już wówczas musiało się wydarzyć w sercu Jana, bo wraz Andrzejem ruszył za Jezusem: „Dwaj uczniowie usłyszeli, jak [Jan Chrzciciel] mówił, i poszli za Jezusem” (J 1, 37). To wtedy rodziła się pierwsza fascynacja Jezusem we wnętrzu Jana i Andrzeja i dlatego zapytali: „Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?” (J 1, 38). Pierwsze spotkanie przeradza się w popołudniowy pobyt u Jezusa: „Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie». Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej” (J 1, 39). Czy wówczas Jan Ewangelista rozumiał, co znaczyły słowa Jana Chrzciciela: „Oto Baranek Boży”? Czy rozumiał, że tytuł ten zapowiadał, iż Jezus stanie się ofiarą za grzechy świata, że Jego krew będzie przelana, jak krew baranka paschalnego? Chyba nie. Przed hardym Janem Ewangelistą była jeszcze daleka droga duchowa do zrozumienia tajemnicy pokornego Baranka ofiarowanego, prowadzonego na śmierć. W każdym razie ostateczna decyzja, by pójść za Jezusem, wędrownym Nauczycielem, dokonała się nad Jeziorem Galilejskim. Jezus wezwał dwie pary braci rybaków: Piotra i Andrzeja oraz Jakuba i Jana, by poszli za Nim. Wtedy rzeczywiście zostawili wszystko i poszli za Mistrzem (zob. Mk 1, 16-20).

Myśl o karierze

Pierwszy etap wędrówki za Jezusem wyglądał oczami uczniów, w tym Jana, jak wielkie pasmo sukcesów. Jezus dokonywał licznych cudów, otaczały Go tłumy, a oni – Jego uczniowie – znaleźli się w centrum tego wszystkiego. Wszystko działo się w ich rodzinnej Galilei. W głowie Jana i jego brata zaczęły rodzić się myśli o karierze przy boku Mistrza. Co prawda, już wtedy pojawiały się w ustach ich Mistrza słowa, których oni nie rozumieli. Jezus zaczął mówić o swojej przyszłej męce. Piotr się temu jawnie sprzeciwił (zob. Mt 16, 21-23). Jan taktycznie stał z boku sporu między Jezusem a Piotrem. Potem miało miejsce wydarzenie, które znów umocniło zachwyt Jana nad Jezusem. Otóż należał do trójki wybranych (obok Piotra i Jakuba), których Jezus zabrał na górę i wobec nich objawił im swoją Boską chwałę. To Janowi odpowiadało. Prawdopodobnie wraz z Piotrem zawołał: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy” (Mt 17, 4). Jednak znów nie rozumiał, że przy okazji tak podniosłego wydarzenia, Jezus po raz kolejny podjął wątek swojego cierpienia (zob. Mt 17, 12). Chyba znów wyparł ten trudny temat ze swego umysłu. Jakby w kontrze do tych niepokojących słów o męce i cierpieniu, Jan wraz z bratem nie wytrzymali. W pewnej chwili podeszli do Nauczyciela i zapytali o przyszłą karierę, o możliwe dobre miejsca w właśnie zakładanym przez Jezusa królestwie: „Wtedy zbliżyli się do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: «Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy». On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?» Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twojej stronie»” (Mk 10, 35-37). Każdy by się zdenerwował na takie zachowanie. Pozostali apostołowie rzeczywiście zareagowali ostro (zob. Mk 10, 41). Jednak Jezus przyjął inną postawę. Podjął z nimi spokojną i cierpliwą rozmowę: „Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?»” (Mk 10, 38). Jezus znów nawiązał do swojej męki. Chrzest w Jego ustach znaczył zanurzenie, zanurzenie w otchłań cierpienia. Jan po raz kolejny nie zrozumiał albo nie chciał zrozumieć, o czym Jezus naprawdę mówił. Ale zgodnie ze swoim hardym charakterem odpowiedział z bratem: „Możemy” (Mk 10, 39). Nie przeczuwał, co tak naprawdę zadeklarował. Jezus spokojnie im odpowiedział: „«Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane»” (Mk 10, 39n). Oni myśleli o karierze w królestwie doczesnym, Jezus mówił im o królestwie niebieskim.

Syn gromu

Po tych wszystkich wydarzeniach rozpoczął się nowy etap wędrówki z Jezusem. Wyruszyli w drogę do Jerozolimy. Jezus wiedział, że jest to droga w stronę krzyża. Droga miała przebiegać przez Samarię. Ewangelista Łukasz po latach tak przedstawił początek tego nowego etapu: „Gdy dopełnił się czas Jego wzięcia z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: «Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?»” (Łk 9, 51-54). Tak, Jan i Jakub ciągle odczuwali siłę, byli twardzi. Nie znosili sprzeciwu i oporu. Ewangelista Marek nazwał ich „synami gromu” (Mk 3, 17). Ewangelista Łukasz w dokończeniu opisu wędrówki przez Samarię napisał, że Jezus sprzeciwił się pomysłowi synów gromu: „odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka” (Łk 9, 55n).

Wobec tajemnicy cierpienia

Mimo, że Jan tak niewiele rozumiał z postawy Jezusa, pozostawał cały czas przy swoim Mistrzu. Był świadkiem kolejnych cudów Jezusa. W Judei, w Jerozolimie było ich już mniej. Ale Jan zaczął na nie głębiej patrzeć. Zaczął rozumieć, że cuda te stają się dla niego i innych ludzi szczególnymi znakami, poprzez które Nauczyciel chce im coś ważnego przekazać. Wystarczy wspomnieć spotkanie Jezusa z niewidomym. Jan w swojej Ewangelii tak rozpoczął opis tamtego wydarzenia: „Jezus, przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?»” (J 9, 1-2). Być może wśród pytających był sam Jan. Zachował się jak przeciętny Izraelita, wyznający zasadę odpłaty. Według tej zasady cierpienie było zawsze karą za grzechy. Jednak Jezus prawdopodobnie ku zaskoczeniu świadków odpowiedział negatywnie: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże” (J 9, 3). Być może pierwszym zaskoczonym tą odpowiedzią był sam Jan. Opis dalszych wydarzeń związanych uzdrowieniem niewidomego pokazuje jednak, że dokonany cud poprowadził go do głębszego poznania, kim jest Jezus. Pojął to i niewidomy i sam Jan, który tak relacjonował finał spotkania Jezusa z uzdrowionym ze ślepoty: „Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go rzekł do niego: «Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?» On odpowiedział: «A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie». On zaś odpowiedział: «Wierzę, Panie!» i oddał Mu pokłon” (J 9, 35-38). Jan, będąc świadkiem tego wydarzenia, przeszedł wewnętrzną drogę w rozumieniu tajemnicy cierpienia: od pojmowania go jedynie w kategoriach kary, do uznania go za przestrzeń, w której dokonuje się odkrycie tajemnicy Jezusa. Cierpienie może być miejscem poznania prawdy o tym, że Jezus jest światłością i że przynosi zbawienie światu. Jan zatem tak przedstawił cud uzdrowienia, aby przekonać ludzi chorych i niepełnosprawnych, że w swoim cierpieniu i życiowych ograniczeniach mogą spotkać łaskę.

Umiłowany uczeń

Sam Jezus szczególnie mocno miłował swojego buńczucznego ucznia. Już wspomnieliśmy, że zaprosił go na górę Przemienienia. Pozwalał mu być świadkiem wielu znaków. Jezus dopuścił Jana szczególnie blisko siebie w jeszcze innych kluczowych momentach: w Wieczerniku oraz w Ogrójcu. Podczas Ostatniej Wieczerzy Jan znajdował się blisko, wręcz spoczywał na ramieniu Jezusa (zob. J 13, 23). Podczas tego ostatniego wieczoru, który uczniowie spędzili ze swoim Nauczycielem, Jan widział i słyszał wszystko, co tam się działo: i umywanie nóg, i ustanowienie Eucharystii, i mowę pożegnalną Jezusa, i Jego Modlitwę Arcykapłańską. Poza samym ustanowieniem Eucharystii, które przedstawili pozostali trzej ewangeliści, Jan wszystko spisał, co tamtego wieczoru miało miejsce w Wieczerniku. Spisał to po latach medytacji nad tymi wydarzeniami. Wydobył z nich głębokie sensy i znaczenia.

Nauka miłości ofiarnej

Przede wszystkim tam w Wieczerniku Jan wraz z innymi uczniami doświadczył głębokiej miłości swojego Mistrza. Dlatego rozpoczął opis Ostatniej Wieczerzy bardzo podniośle: „Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1). Następnie zobaczył Nauczyciela umywającego im – uczniom – nogi. Podobnie jak Piotr, nie rozumiał tego gestu. Usłyszał następujące pouczenie: „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi” (J 13, 14). Samego momentu ustanowienia Eucharystii Jan nie przedstawił, gdyż w innym miejscu Ewangelii zamieścił słowa Nauczyciela: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim” (J 6, 54n). Słowa te Jezus wypowiedział po raz pierwszy w Kafarnaum, po cudownym rozmnożeniu chleba. Jezus powrócił do sensu tych słów właśnie podczas Ostatniej Wieczerzy: „Bierzcie, to jest Ciało moje” (Mk 14, 22); „To jest moja Krew przymierza, która za wielu będzie wylana” (Mk 14, 24). Jan i pozostali uczniowie ciągle nie rozumieli znaczenia tych słów.

Będąc blisko Mistrza podczas Ostatniej Wieczerzy, Jan słyszał wyraźnie słowa Modlitwy Arcykapłańskiej Jezusa skierowanej do Ojca w niebie: „A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie” (J 17, 19). Usłyszał przejmujące słowa o poświęcaniu samego siebie w ofierze za uczniów. To brzmiało naprawdę wstrząsająco. Jan powoli od swojego Mistrza uczył się miłości ofiarnej.

Podczas męki Jezusa

Po wieczerzy w Wieczerniku Jezus wyruszył do ogrodu Getsemani. Zabrał ze sobą trzech uczniów, dokładnie tych samych, wobec których objawił swoją chwałę podczas Przemienienia na górze. Był zatem w tej trójce także Jan. Jezus prosił uczniów, by czuwali i modlili się razem z nim. Oni jednak zasnęli (zob. Mk 14, 33-41). Spał także Jan. Tylu doświadczył dowodów miłości ze strony Mistrza, a sam nie potrafił odpowiedzieć na nią przynajmniej w niewielkim stopniu. Chyba aresztowanie Jezusa coś obudziło w Janie. Właściwie od tego momentu zaczęła się objawiać odwaga Jana. Najpierw odważnie wszedł na dziedziniec pałacu arcykapłana, wykorzystując swoje wcześniejsze znajomości (zob. J 18, 16). Chciał być blisko Jezusa. Prawdopodobnie był świadkiem przesłuchania Jezusa przez arcykapłana. Wstrząsnął nim na pewno policzek wymierzony Jezusowi przez sługę arcykapłana (por. J 18, 22). Jan nie uciekł, jak pozostali apostołowie. Towarzyszył – być może na początku na odległość – Jezusowi podczas Jego drogi krzyżowej. Potem stanął pod krzyżem Jezusa razem z Maryją. „Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja»” (J 19, 26n). Dane było usłyszeć Janowi ten przejmujący testament Jezusa. Właśnie otrzymał Maryję jako swoją matkę, a sam stał się z woli Jezusa Jej synem. W Ogrójcu – zaspany, pod krzyżem – czuwający. Trwał przy swoim umierającym Panu, nie uciekł spod krzyża. Tym razem odpowiedział swoją miłością na wielką miłość Mistrza. Tym samym pokazał, że zadaniem ucznia jest trwać pod krzyżem, na wzór Matki Najświętszej.

Wiara rodząca się w pustym grobie

Gdy w poranek wielkanocny uczniowie dowiedzieli się, że grób Jezusa jest pusty, Jan wraz Piotrem pierwsi pobiegli do grobu. Jan pierwszy dotarł na miejsce niesiony nie tylko siłą młodych nóg, ale nade wszystko napędzony miłością do Pana (zob. J. 20, 3-6). Razem z Piotrem wszedł do pustego grobu. Długo przypatrywał się temu, co zobaczył, analizował rozumem i rozważał w sercu. Ostatecznie dokonał aktu wiary w zmartwychwstanie Jezusa. Tak o tym wszystkim napisał, przedstawiając to wydarzenie w trzeciej osobie: „Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych” (J 20, 8n). To był kluczowy moment w jego życiu. W tym momencie zrozumiał to, czego Jezus ich uczył: że Jego śmierć dlatego stała się konieczna, by poprzez nią otwarła się brama do Życia.

Wiara, która zrodziła się w pustym grobie, pomogła Janowi jako pierwszemu rozpoznać Jezusa zmartwychwstałego nad Jeziorem Tyberiadzkim (zob. J 21, 7). Ta wiara dała mu siły do dalszej działalności misyjnej i pisarskiej. Jan wraz Piotrem ewangelizował Samarię (zob. Dz 8, 14n). Dobrze, że wcześniej Jezus nie pozwolił na Samarię spuścić ognia z nieba, jak tego chciał Jan. Nie byłoby komu głosić Ewangelii, a ci, którzy by pozostali na pewno nie przyjęliby Jana. Potem przebywał w Jerozolimie (zob. Ga 2, 9). Prawdopodobnie był świadkiem męczeńskiej śmierci swego brata Jakuba (zob. Dz 12, 1-2). Na pewno wtedy zaczął rozumieć, co znaczyła ich deklaracja gotowości przyjęcia chrztu cierpień i męki. Ostatecznie zamieszkał w Efezie. To tam napisał Ewangelię i trzy listy apostolskie. Jako starzec kierował niektórymi gminami chrześcijańskimi. Z Apokalipsy dowiadujemy się, że były to: Efez, Smyrna, Pergamon, Tiatyra, Sardes, Filadelfia i Laodycea. W czasie prześladowań Domicjana został zesłany na wyspę Patmos, gdzie napisał Apokalipsę. Po śmierci cesarza wrócił do Efezu, gdzie prawdopodobnie zmarł. Jako jedyny spośród apostołów nie zginął śmiercią męczeńską. Jego zanurzenie w chrzest, którego gotowość zadeklarował wraz z bratem, nie wyrażało się w męczeństwie. Doświadczył wielu cierpień duchowych, gdy stał pod krzyżem Jezusa, gdy przeżywał śmierć brata, gdy doświadczył karnego zesłania na wyspę Patmos.

Krzyż jako wywyższenie

Długie życie pozwoliło Janowi dużo medytować nad życiem i słowami Jezusa. Ta medytacja doprowadziła go do głębokich wniosków dotyczących męki Chrystusa. Jan miał świadomość wielkości cierpienia i poniżenia Jezusa. Opisał przecież biczowanie i wyszydzenie Jezusa (zob. J 19, 1-5). Sam stał pod krzyżem. Widział ogrom męki. Równocześnie jednak zyskał przekonanie, że męka była wywyższeniem Jezusa. Dlatego tak mocno podkreślił wcześniejsze słowa samego Pana: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył” (J 8, 28). To wywyższenie wynikało ostatecznie z faktu zmartwychwstania Jezusa. Śmierć była paschą-przejściem do życia wiecznego w Bogu. Jezus ukazał, że posłuszeństwo woli Ojca, prowadzi do wiecznej chwały. Jest oczywiste, że Jezus nie chciał tej chwały dla siebie. Pragnął poprzez swoją mękę przyciągnąć wszystkich do siebie. Jan zamieścił w Ewangelii takie słowa Pana: „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12, 32). To przyciągnięcie do Jezusa ma prowadzić ludzi ostatecznie do zbawienia: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3, 14n). Jan był przekonany, że z męki Jezusa rodzi się życie wieczne, czyli zbawienie. Jednak nie dzieje się to automatycznie. Potrzebna jest ze strony człowieka wiara. Sam w grobie Jezusa tego aktu wiary dokonał.

Cierpienie i śmierć Jezusa jako ofiara

Dalsza kontemplacja męki i śmierci Jezusa doprowadziła Jana do zrozumienia prawdy o tym, że pascha Jezusa była ofiarą. Napisał o tym w pierwszym swoim liście. „On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2, 2). W innym miejscu listu tak ujął tę prawdę: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4, 10). Widać, jak po latach nauka miłości, którą otrzymał w Wieczerniku od Jezusa zaowocowała w jego życiu i nauczaniu. W tych późniejszych latach zrozumiał, co znaczyły słowa, które usłyszał na samym początku o Jezusie od Jana Chrzciciela: „Oto Baranek Boży”. Sam tak nazywał Jezusa w Apokalipsie wielokrotnie. Raz określił Jezusa „zabitym Barankiem” (Ap 13, 8), innym razem napisał o „krwi Baranka” (Ap 12, 11), jeszcze w innym miejscu nazwał swego Pana „Barankiem jakby zabitym” (Ap 5, 6). Przede wszystkim jednak był to Baranek żyjący (por. Ap 14) i zasiadający na tronie obok Boga Ojca (por. Ap 22).

Żyć wiarą i miłością

Apostoł Jan wzywa nas do życia w głębokim zjednoczeniu z Jezusem poprzez wiarę i miłość: „Przykazanie zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał” (1 J 3, 23). Bardzo jednoznacznie pokazuje, że życie chrześcijańskie polega na realizacji przykazań: „Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim; a to, że trwa On w nas, poznajemy po Duchu, którego nam dał” (1 J 3, 24). Równocześnie przypomina, że największym przykazaniem jest przykazanie miłości, które w najwyższej formie wyraża się w gotowości do oddania życia za bliźniego: „Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci” (1 J 3, 16).

Przesłanie dla Apostolstwa Chorych

Jan, który stanął pod krzyżem Jezusa i wraz z Nim współcierpiał, zostawia także Apostolstwu Chorych naukę i przykład. Uczy, jak podejmować ciężar cierpień i krzyża. To dzięki Janowi mamy zapisane w Ewangelii słowa Jezusa o tym, jak ważne jest pełnić wolę Bożą: „Powiedział im Jezus: «Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło»” (J 4, 34). To przyjęcie woli Bożej jest szczególnie trudne, gdy pojawiają się cierpienia. Jezus na myśl o nadchodzącej męce doświadczał lęku, ale pragnął do końca pełnić wolę Ojca: „Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław Twoje imię!»” (J 12, 27n). Jan stojący pod krzyżem zachęca wierzących, aby poprzez wiarę i miłość współuczestniczyli w doświadczeniach, które on sam przeżył: „Oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo znaczy: mieć je z Ojcem i Jego Synem Jezusem Chrystusem” (1 J 1, 3). To współuczestnictwo polega na tym, że wchodzimy w przestrzeń, w której została przelana krew Jezusa: „Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu” (1 J 1, 7). W tym miejscu chodzi oczywiście o chrzest święty, który jest zanurzeniem w mękę Jezusa. W innym miejscu, w Apokalipsie, Jan uznaje, że cierpienia związane z męczeństwem są przestrzenią jednoczenia się z Jezusem: „I rzekł do mnie: «To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili. Dlatego są przed tronem Boga i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy. A Zasiadający na tronie rozciągnie namiot nad nimi. Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu»” (Ap 7, 14-17). Dla Jana było oczywiste, że cierpienia męczenników stanowiły formę głębokiego zjednoczenia z Jezusem i prowadziły do wiecznej chwały. Słowa Jana można odnieść także do doświadczenia cierpienia związanego z chorobą. W chorobie i w innych słabościach człowiek może zjednoczyć się z męką Jezusa i doświadczyć jej zbawczej mocy. Tego właśnie uczy Apostolstwo Chorych. Odkrycie takiego sensu cierpienia nie jest łatwe i nieraz trwa długo. Jan praktycznie przez cały okres publicznego nauczania Jezusa, czyli przez lata, powoli dojrzewał do zrozumienia i przyjęcia tych prawd.


Zobacz całą zawartość numeru

Autorzy tekstów, Ks. Bartoszek Antoni, Numer archiwalny, 2023nr12, Z cyklu:, Biblijne co nieco

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024