Uzdrowienie trędowatego
Kazanie odpustowe wygłoszone z okazji Światowego Dnia Chorego w Sanktuarium Matki Bożej z Lourdes w Rudzie Śląskiej-Kochłowicach przez ks. Wojciecha Bartoszka.
2024-02-09
Co Ewangelia opowiadająca o uzdrowieniu trędowatego, czyli chorego na ówczesną poważną chorobę zakaźną, pragnie nam dzisiaj przekazać?
Poza uzdrowieniem pojedynczego trędowatego, przedstawionym w dzisiejszej Ewangelii (św. Marka), pojawia się w innej Ewangelii – św. Łukasza, opis podobnego wydarzenia – uzdrowienia dziesięciu trędowatych (por. Łk 17, 11-19). By odczytać ewangeliczne przesłanie, warto sięgnąć także do tego opisu.
Chory dotknięty trądem był – w świetle Księgi Kapłańskiej – osobą nieczystą. Nieczystość była pojęciem religijnym. Wykluczała chorego z uczestniczenia w kulcie Bożym. W przypadku trądu prawo to opierało się na lęku przed zarażeniem się poważną chorobą. Trędowaci byli zobowiązani do przebywania w miejscach odosobnionych. W celu ostrzeżenia i uniknięcia przypadkowego spotkania ze zdrowym musieli chodzić w podartym ubraniu, z włosami rozpuszczonymi i zasłoniętą brodą, i wołać: Nieczysty! Nieczysty! W pierwszym dzisiejszym czytaniu poznajemy część tych przepisów. Żyjąc z dala od społeczności ludzkich trędowaci tworzyli własne skupiska. Prawdopodobnie do jednego z takich skupisk dotarł Pan Jezus, gdy – według Ewangelii Łukasza – spotkał dziesięciu trędowatych.
Jeszcze kilka lat temu czytałoby się tego typu przepisy jako jedynie zapis z zamierzchłych czasów. W dobie po epidemii wszystko brzmi realnie. To, co zapisano w Prawie Mojżeszowym, było właściwie tym samym, co niedawno jeszcze nazywaliśmy dystansem społecznym i izolacją. Tamte zaś skupiska trędowatych trochę przypominały nasze covidowe oddziały. Wprowadzone na tych oddziałach „strefy brudne” i „strefy czyste” nieświadomie nawiązywały do religijnego pojęcia czystości i nieczystości.
Przez pół roku byłem kapelanem w Szpitalu Tymczasowym w Katowicach. Do dzisiaj wspominam tę posługę. Z jednej strony jako czas trudny, czas wielkiej próby, ale równocześnie jako szczególny moment działania łaski Bożej. Zwłaszcza w sytuacjach krytycznych sprawdza się nasza wiara.
Zastanówmy się, medytując dalej Ewangelię, jak zachowuje się trędowaty przedstawiony w dzisiaj przywołanej Ewangelii? Nie ostrzegając Jezusa, przybliża się do Niego i klęka przed Nim. Prosi: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Wszystkie jego gesty wyraźnie odbiegają od nakazów Tory. W Ewangelii św. Łukasza trędowaci inaczej, widząc Jezusa, stali z daleka i wołali, prosząc o pomoc: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!”. Trędowatego z Ewangelii Marka, i tamtych dziesięciu, łączy jedno: wiara w Jezusa. Ona jest tutaj najważniejsza! Nawet ważniejsza niż zdrowie! Przyszli do Jezusa z problemem. Proszą Go o pomoc. Trędowatych różni podejście do Prawa. Pierwszy nie postępuje zgodnie z przepisami, tamci dostosują się do wymogów Prawa.
A jak Jezus postępuje? W dzisiejszej Ewangelii wobec chorego, który mocno skrócił dystans, zachowuje spokój. Nie ucieka przed nim. Wyciąga rękę i dotyka go! Wypowiada słowa: „Chcę, bądź oczyszczony”. Z kolei w stosunku do tamtych dziesięciu, pozostając w dystansie, w jakim oni się zatrzymali, woła: „idźcie, pokażcie się kapłanom”. W obydwu przypadkach kieruje uzdrowionych do kapłanów. Czyli mobilizuje do postępowania zgodnie z przepisami Księgi Kapłańskiej nakazującymi trędowatym stawić się przed kapłanami. Ci, w oparciu o szczegółowe wskazówki zawarte w Torze, mieli kompetencje rozstrzygać: czy zaistniałe zmiany na skórze są faktycznie trądem i czy w określonym przypadku choroba na tyle się wycofała, że można uznać człowieka za zdrowego, czyli czystego. Jezus nie występuje przeciwko przepisom Prawa Mojżeszowego.
Dlaczego jednak w uzdrowieniu z Ewangelii Marka dotyka trędowatego? Skąd ta różnica? Jezus zachowuje się analogicznie do postawy proszących. Temu, kto do Niego się zbliża, nie tylko pozwala to czynić, ale także sam dotyka go. Natomiast wobec tamtych, którzy zatrzymali się w oddaleniu, On też zachowuje dystans. Uzdrawia zarówno pojedynczego – w tym przypadku cud dokonuje się od razu. Podobnie czyni wobec dziesięciu, tyle że bez wypowiedzenia właściwie słów i bez dotyku. Ich uzdrowienie następuje w drodze do świątyni.
Dla Jezusa liczy się przede wszystkim człowiek. Gestem dotknięcia pokazuje, że trędowaty posiada swoją godność. W przypowieści o Sądzie Ostatecznym pójdzie jeszcze dalej, utożsamiając się z chorym. Tam, powie: „wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). W Ewangelii o uzdrowieniu trędowatego równocześnie przełamuje w nim poczucie samotności, wynikające z izolacji, w jakiej się znalazł. Odsyłając go do kapłanów pragnie, aby został mu przywrócony status społeczny. Równocześnie daje społeczeństwu zapewnienie, że dotknięcie chorego nie tylko nie ściągnęło na Niego – Jezusa nieczystości, zakażenia, ale że był to dotyk uzdrowienia, dotyk przywracający czystość tamtemu. To przywrócenie umożliwiło uzdrowionemu udział w kulcie, przez to odbudowę Jego więzi z Bogiem.
Z rozważań Ewangelii o uzdrowieniu trędowatych możemy wyprowadzić wiele wniosków.
Zauważmy, najpierw w kontekście życia społecznego – stanowione przepisy, także te dotyczące bezpieczeństwa sanitarnego, powinny zawsze dawać pierwszeństwo dobru pojedynczego człowieka, szanując najpierw jego godność. Równocześnie winny troszczyć się o zdrowie publiczne.
Dla współczesnej osoby chorej postawa trędowatych staje się zaś przede wszystkim przykładem żywej wiary. Trędowaci będąc w skrajnej potrzebie, szukali ratunku u Jezusa. Dzisiejszymi kanałami, poprzez które Bóg uzdrawia są medycyna – to pośrednio, i bezpośrednio – sakramenty święte i modlitwa. Potrzeba otwarcia się na jedno i na drugie. Zwykłymi kanałami działania łaski Bożej jest Komunia święta i namaszczenie chorych. Nie bójmy się prosić także o ten drugi, wspomniany sakrament, zwłaszcza gdy jesteśmy w szpitalu, przed operacją. W czasie liturgii namaszczenia kapłan dokonuje dokładnie ten sam gest, który wykonywał kiedyś Jezus.
W tradycji chrześcijańskiej istnieje jeszcze jedna ważna, symboliczna interpretacja uzdrowienia trądu. Chorobą tą staje się nieraz nasz grzech. Duchowy trąd może oddzielić nas od Boga, od siebie i od drugiego człowieka. Jezus każdego z nas, bez wyjątku, pragnie uzdrowić z tego trądu. Korzystajmy często z sakramentu spowiedzi świętej, nazywajmy w tym sakramencie po imieniu to, co nas oddziela od drugiej osoby.
Nie zawsze Bóg uzdrawia nas fizycznie. Dzisiejsze wspomnienie Matki Bożej z Lourdes będące drugim odpustem parafialnym, przypomina nam jeszcze o jednej ważnej duchowej drodze.
Matka Boża przed ponad 150 laty zwracając się do św. Bernadetty, prosiła ją, aby ofiarowała za grzeszników swoje cierpienia. Bernadetta, wówczas młodziutka dziewczyna, podjęła tę heroiczną drogę. Sama, już w dorosłym wieku, nie została uzdrowiona przez Boga z gruźlicy. Jednak w duchu zadośćuczynienia ofiarowała się za innych. Ta duchowa droga znana jest w Kościele jako Apostolstwo Chorych. Celem Apostolstwa, którego mam zaszczyt reprezentować, podobnie jak w przypadku cudownych uzdrowień dokonywanych przez Jezusa, jest budzenie wiary u innych. Jest troska o ich zbawienie. Zwłaszcza współcześnie duchowa droga chorych w ich ofiarowaniu się Bogu jest niezwykle potrzebna. Wspominał o niej równo 40 lat temu św. Jan Paweł II w liście apostolskim o chrześcijańskim sensie cierpienia Salvifici doloris skierowanym do chorych. Oddajmy na krótko głos naszemu wielkiemu Rodakowi. Warto dodać, że św. Jan Paweł II pisał ten list na trzy lata po zamachu na swoje życie:
„Ewangelia cierpienia pisze się nieustannie i nieustannie przemawia słowem tego przedziwnego paradoksu: źródła mocy Bożej biją właśnie z pośrodka ludzkiej słabości. Uczestnicy cierpień Chrystusa przechowują w swoich własnych cierpieniach najszczególniejszą cząstkę nieskończonego skarbu Odkupienia świata i tym skarbem mogą się dzielić z innymi. Im bardziej człowiek jest zagrożony grzechem, im cięższe struktury grzechu dźwiga w sobie współczesny świat, tym większą wymowę posiada w sobie ludzkie cierpienie. I tym bardziej Kościół czuje potrzebę odwoływania się do ludzkich cierpień dla ocalenia świata”.
Wnioski dla życia Kościoła z ewangelicznych perykop również narzucają się naturalnie. W Orędziu na dzisiejszy Światowy Dzień Chorego papież Franciszek szczególnie akcentuje Ewangelię bliskości, którą powinniśmy zaofiarować osobom chorym często przeżywającym wielki ból osamotnienia. To współczesna plaga trądu zarażającą izolacją coraz większe grono społeczeństwa. Osobiście jestem przekonany – mając ponad czteroletnie doświadczenie pracy w Kościele we Francji – iż duszpasterstwo chorych jest przyszłościowym duszpasterstwem w Polsce. Jest ono wyraźnym znakiem wiarygodności przypowiadania Kościoła o chrześcijańskiej miłości.
Otwierajmy się więc i pielęgnujmy uświęcone tradycją comiesięczne duszpasterskie odwiedziny u chorych, cotygodniową wizytę u nich nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej, piękne nabożeństwa dla chorych obecne w tutejszej parafii. Jezus nie bał się dotykać chorych i my nie bójmy się wchodzić w ich życie.
Trędowaci z wiarą szukali Jezusa, Jego łaski, Jego uzdrowienia, a jeden wrócił, aby podziękować. To jeszcze jedna wskazówka dla samych ludzi chorych: aby szeroko otwierali swoje serca na działanie dobrego Boga (choroba nieraz doprowadza do otwarcia się na Jezusa, czasem po wielu latach), oraz aby przyjmowali zarówno łaskę Bożą, jak i ludzką pomoc z wdzięcznością. Zdarzają się wśród ludzi chorych postawy roszczeniowe, wyrażające się nastawieniem „mnie się należy”. Niech ewangeliczna wdzięczność oraz postawa Apostolstwa Chorych pomogą nam i naszym bliskim w rozwoju wiary.