Modlitwa czasem przyjęcia łaski Bożej
Szkoła Modlitwy. Modlitwa to przede wszystkim otwarcie się na Bożą obecność, na Jego Miłość. To On stoi w centrum, człowiek zaś zasłuchany w Niego, pragnie być Mu posłuszny.
Często sądzimy, iż modlitwa jest czasem tylko naszego wysiłku ofiarowa-nego Bogu. I tak też odczuwamy w pierwszym odruchu naszego serca, czy też raczej – naszej woli. Bo przecież „musimy” pójść do kościoła, „musimy” uklęknąć do porannego i wieczornego pacierza. Czy też „musimy” wziąć do ręki Różaniec lub posłużyć się Skarbcem Modlitw. Owe powtarzające się „musimy” jest wyrazem naszego ludzkiego wysiłku. W tak rozumianej modlitwie, w centrum obecny jest bardziej człowiek kierujący swoje myśli ku Bogu.
Gdy głębiej jednak przyjrzymy się naszemu spotkaniu z Bogiem, możemy odkryć, iż modlitwa to przede wszystkim otwarcie się na Bożą obecność, na Jego Miłość. W takim obrazie modlitwy Bóg stoi w centrum, człowiek zaś w postawie zasłuchania wpatruje się w Niego i pragnie być Mu posłuszny. Modlący się jakby mniej prosi, a bardziej dziękuje. To, co wcześniej przeżywał jako swój ludzki wysiłek, teraz staje się drugoplanowe, choć nie bez znaczenia.
Szema Izrael
W Ewangelii Markowej istnieje piękny opis wskazujący na to, co jest najistotniejsze w naszym spotkaniu z Bogiem. Gdy uczony w Piśmie zadał pytanie Jezusowi: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?”, Ten mu odpowiedział: „Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mk 12,29-31).
Lubimy przywoływać zwłaszcza drugą część nauczania Pana Jezusa, w której Autor akcentuje naszą powinność miłości wobec Boga i bliźniego, przejawiającą się w konkretnych aktach. Zapominamy zaś, iż cała wypowiedź Jezusa rozpoczyna się od nakazu: „Słuchaj” (po hebr. Szema). Pierwsze jest więc słuchanie Boga. Gdyby przedstawić to wizualnie, można by ukazać gest otwartych dłoni jako obraz przyjęcia łaski Pana Boga. Bóg stoi u podstaw naszych pragnień modlitwy! On jest pierwszy, to On najpierw mówi, my zaś słuchamy Go. Z zasłuchania w Boga rodzą się pragnienia modlitwy. One zaś prowadzą do zobowiązań dotyczących wierności pomimo oschłości, rozproszeń, czy też innych trudności.
Jezus – „Bóg uzdrawia”
Postawa zasłuchania się w Boga jest łaską, którą należy pielęgnować. Chciałbym tutaj wspomnieć Andrzeja, dwudziestokilkuletniego pensjonariusza Ośrodka dla Osób Niepełnosprawnych w Borowej Wsi. Andrzej posiada bardzo mały zasób słów. Z trudnością konstruuje zdania. Jego zdania złożone są zaledwie z kilku słów. Pomimo tych trudności w komunikowaniu się ze światem zewnętrznym, Andrzej lubi się modlić. Myślę, iż jego spotkanie z Bogiem dokonuje się nie tyle na poziomie rozumu, ale gdzieś znacznie głębiej – w sercu. Zaś jego częsta obecność w kaplicy to wyraz pragnień, które nosi w sercu.
Prawie co tydzień, w środę, uczestniczy w ośrodkowej kaplicy w Nabożeństwie Eucharystycznym, podczas którego odmawiane są cztery części Różańca. Choć nie potrafi odmówić całego „Zdrowaś”, to włącza się w modlitwę tak, jak potrafi. Gdy prowadzący odmawia pierwszą część Pozdrowienia Anielskiego do słów: „i błogosławiony owoc żywota Twojego…”, Andrzej skwapliwie dodaje jedno – myślę, iż najważniejsze słowo z całego Różańca – „Jezus”. I tak dziesięć razy... Imię Jezus zaś oznacza – przypomnijmy – „Jahwe jest Zbawieniem”, „Bóg uzdrawia”! Choć niepełnosprawność Andrzeja widoczna jest na zewnątrz, to jego serce jest całkowicie zdrowe. Pomimo, iż mało mówi, to zewnętrznie – gestami rąk – wyraża wiarę w uzdrawiającą obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Uczestnicząc w tych modlitwach po całym dniu pracy, nieraz jestem zmęczony. Patrząc jednak na Andrzeja i na jego żywe reakcje wobec Jezusa w Najświętszym Sakramencie, buduję się Jego wiarą. Pan zaś dodaje siły do dalszej posługi.