Najmniejsze z ziaren
2013-06-05
Całkiem niedawno jedna z gazet opublikowała wyniki sondażu, który miał dać odpowiedź na pytanie, czym ludzie wierzący najbardziej drażnią niewierzących. Okazało się, że najbardziej drażnią ich tym, że nie mają wątpliwości. Pomyślałam, że to ciekawe, bo – nie wiem jak inni – ale ja wciąż je miewam. Mało tego. Odnoszę nawet wrażenie, że im dłużej wierzę, tym pula moich pytań się powiększa. Te wszystkie znaki zapytania dziwnym trafem nie demolują jednak mojego życia i nie wysadzają wszystkiego w powietrze. Są raczej jak alarm, z którym zmaga się maszynista, by nie zasnąć na trasie. Właśnie jak ten alarm powracają do mnie ostatnio dwa krótkie biblijne teksty. Obydwa z ziarnkiem gorczycy w roli głównej: „Z czym porównamy Królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy: gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane wyrasta i staje się większe od jarzyn, wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu” (Mk 4,30-32). I drugi tekst: „Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie; wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna»” (Łk 17,5-6).
Od lat staram się świadomie zmagać z kwestiami wiary. Te zmagania przekonały mnie o jednym – wiara nie jest wiedzą o Bogu. Wiara jest cichym czekaniem na wzrost, który musi przyjść spoza mnie. Jest czekaniem, mimo bombardujących mnie czasem z każdej strony wątpliwości. Wiara jest przekonaniem, że jest Ktoś, kto w końcu da odpowiedź na wszystkie moje znaki zapytania.
Miałam i nadal mam to szczęście, że wciąż spotykam mądrych ludzi, żyjących wiarą na co dzień. Właśnie oni pokazują mi, że pojawiających się wątpliwości wcale nie trzeba od razu „klajstrować” znalezioną naprędce odpowiedzią. Uczą mnie i przekonują, że moje pytania naprawdę Pana Boga nie obrażają i nie gorszą. W Jego obliczu nie muszę się „okopywać” i budować fosy między realiami życia a światem wiary. Bo to moje życie ma być właśnie z wiary – proste, ufne, pełne moich spraw, z wieloma pytaniami, które dopiero czekają na odpowiedź.
Chciałabym, aby moja wiara była przynajmniej mikroskopijna. Według słów Jezusa, właśnie taka wystarczy, by dokonywać wielkich dzieł. Wystarczy, że nie utracę zapału ziarna gorczycy, które choć jest najmniejsze, z czasem rodzi potężne owoce. Wystarczy, że w końcu zacznę ufać nie sobie, ale Temu, który się troszczy, czuwa i kocha.
Zaczynam powoli rozumieć, że od mojej pewności w wielu kwestiach, dużo ważniejsze jest codzienne powtarzanie Bogu: „Wierzę Ci jak dziecko”. Dziś wiem, że Bóg z kruszyny mojej wiary – jeśli tylko zechce – może zrodzić olbrzyma.